Z kilkudziesięcioma księżmi wróciłem w minioną niedzielę z wyjazdu studyjnego na Cypr szlakiem świętych Pawła, Barnaby, Marka i Łazarza. Wyjazdy takie do różnych sanktuariów i miejsc biblijnych nasz tygodnik organizuje dla kapłanów od kilku już lat.

Kosztuje to wiele pracy zarówno logistycznej, jak i intelektualnej. Księża są bowiem w tej dziedzinie grupą bardzo wymagającą. Mogą się zadowolić jako takim standardem noclegów i posiłków, ale nie darują kiepskiej organizacji czasu i miałkości przekazu. I to jest właśnie najpiękniejsze, że ciągle jest jeszcze wielu takich duchownych, którzy bez dekretów biskupa i kurialnych nakazów chcą pogłębiać swoją wiedzę religijną, szukać lepszego zrozumienia Biblii, prowadzić wieczorami długie dysputy, dzielić się swoim doświadczeniem i troską o Kościół.

Hasłem tegorocznego wyjazdu była „Przyjaźń w życiu uczniów Chrystusa”. Rozważania wokół przyjaźni Pana Jezusa ze św. Łazarzem, św. Barnaby ze św. Pawłem, czy trudnego dorastania do przyjaźni w życiu św. Marka miały wyjątkowe znaczenie w aktualnym kontekście kulturowym.

Ideologia gejowska niszczy nam bowiem pojęcie zdrowej męskiej przyjaźni, nakładając na wszystko erotyczną i grzeszną kalkę skojarzeń. Tymczasem erotyka nie jest jedynym kluczem do rozumienia międzyludzkich relacji. Zdrowa i czysta przyjaźń między heteroseksualnymi mężczyznami, podobnie jak między heteroseksualnymi kobietami, jest warunkiem zachowania psychicznej równowagi. Często jest także warunkiem wytrwania w powołaniu zarówno kapłańskim, małżeńskim, jak i zakonnym. Nie przypadkiem chyba Chrystus wysyłał swoich uczniów do świata po dwóch. Znał przecież człowieka jak nikt inny.

Nie twierdzę przez to, że homoseksualiści są niezdolni do czystej męskiej przyjaźni. Ale z pewnością jest to w ich przypadku trudniejsze ze względu na ryzyko erotycznego zaangażowania choćby jednej ze stron. Pewnie nawet trudniejsze niż czysta przyjaźń kapłana z kobietą. Dlatego Kościół jasno deklaruje, że mężczyźni mający utrwalone skłonności homoseksualne czy związani z tzw. kulturą gejowską nie mają czego szukać w kapłaństwie.

Zwyczajnie bowiem celibat, duchowe ojcostwo i męska przyjaźń są dla nich zbyt wielkim wyzwaniem. Wymaganie od praktykującego geja czystości w seminarium czy w kapłaństwie, gdzie ciągle żyje w otoczeniu młodych chłopców i mężczyzn, musi być dla niego tak samo trudne, jak dla heteroseksualnego mężczyznę byłoby zachowanie celibatu, gdyby przez kilka lat na okrągło miał dzielić łaźnię i sypialnię razem z atrakcyjnymi dziewczynami w nowicjacie zakonnym. To istna „Seksmisja”! Dlatego ten, kto nie nadaje się do małżeństwa i nie jest zdolny do czystej przyjaźni, nie nadaje się również do kapłaństwa.

O tych, którzy decydują się na wspólne kapłańskie wyjazdy nie można jeszcze powiedzieć, że są święci. Każdy ma przecież swoje słabości i wady. Można o nich jednak z całą pewnością twierdzić, że chcą do swojego kapłaństwa i związanego z nim celibatu podchodzić w sposób uczciwy i sama obecność w gronie innych księży jest dla nich wsparciem. Już w fakcie, że nie unikają innych kapłanów i tchórzliwie nie ukrywają swojej tożsamości w anonimowym środowisku, jest już coś bardzo pozytywnego.

Doświadczenie uczy przecież, że ksiądz, który alergicznie unika towarzystwa innych księży, wkrótce porzuca kapłaństwo.O tych zaś, którzy dobrze się czują wśród innych księży, możemy być w miarę spokojni. W gronie kapłanów, wśród których jest wielu doświadczonych spowiedników i kierowników duchowych, żadne sprawki i słabości nie dają się ukryć i zawsze jest szansa, że prawdziwy przyjaciel potrafi skorygować, wezwać do nawrócenia. Męska przyjaźń, także wśród apostołów, nie zawsze była sielankowa i słodka, ale zawsze prowadziła ich do osobistej świętości i służyła dobru Kościoła.

Coroczne wspólne wyjazdy studyjne księży organizowane przez tygodnik „Idziemy”, w których uczestniczą głównie kapłani z diecezji warszawsko-praskiej, są niewątpliwie ewenementem w skali Polski. I dobrze, że są. Tak się bowiem składa, że ilekroć z nich wracamy, w mediach pojawia się informacja o oskarżeniach wobec księży z tej właśnie diecezji.

W tym roku znowu o dwóch zawieszonych w czynnościach kapłańskich przez abp. Henryka Hosera SAC z powodu oskarżeń o homoseksualizm. O tym właśnie się w mediach dzisiaj pisze i mówi. Dlatego, bez ukrywania zła, piszę również o tych kilkudziesięciu księżach, pragnących świętości, którzy angażują się w to, co dla nich robi tygodnik „Idziemy”. Piszę, aby prawda o naszym Kościele i o jego kapłanach była pełniejsza.