Kilka bolesnych słów o tym, jak ideologia feminizmu zakłamuje rzeczywistość.

Psychiatria feministyczna
Zwykliśmy myśleć, że nauka jest dziedziną niezależną od polityki, także społecznej. Tym bardziej medycyna, do której zaliczamy psychiatrię. Ale to nieprawda. Naciski środowisk feministycznych doprowadziły do zmiany w oficjalnych podręcznikach diagnozy psychiatrycznej. Otóż usunięto z nich dwa pojęcia – osobowości sadystycznej i samoniszczącej.
 

Obie diagnozy były niepoprawnie politycznie i... seksistowskie. Otóż osobowość samoniszczącą stwierdza się 2-3 razy częściej u kobiet niż u mężczyzn. Z sadyzmem jest odwrotnie. Co ciekawe, jeszcze w jednej z poprzednich wersji podręcznika diagnostycznego DSM (DSM-III-R) stwierdza się, że „autodestrukcyjne zaburzenie osobowości jest jednym z najczęściej spotykanych w praktyce klinicznej”.

Ale nagle, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, kobiety ozdrowiały z autodestrukcyjnego, a mężczyźni z sadystycznego zaburzenia osobowości. Tą czarodziejską różdżką wymachiwały oczywiście feministki. Na przekór opinii wyrażanych przez większość diagnostów oraz wbrew poprzedniej wersji podręcznika DSM obie diagnozy okazały się nagle „niewystarczająco udowodnione”, a dalsze badania nad nimi zostały wstrzymane. Co samo w sobie jest paradoksem, bo jeśli coś faktycznie budziłoby niejasności, to należałoby to dokładniej sprawdzić, a nie zamykać sprawę. Ale tak właśnie działa ideologia, stawiając swoje tezy ponad obiektywną prawdę.

Psychiatrzy i psychologowie pracujący nad podręcznikiem nie kryją, że stało się tak z powodów „gwałtownego sprzeciwu organizacji feministycznych” (Odlham) czy „z powodów politycznych” (Millon). Wspomniane organizacje feministyczne uznały, że diagnoza osobowości samoniszczącej może być użyta do piętnowania kobiet oraz do obwiniania ich o wchodzenie i utrzymywanie relacji z mężczyznami stosującymi przemoc. Jednocześnie feministki przyjęły, że wprowadzenie do oficjalnego psychiatrycznego języka osobowości sadystycznej będzie usprawiedliwiało osoby stosujące przemoc. Naciski się powiodły, podręcznik został zmieniony. Oficjalnie z troski o ofiary przemocy, ale czy to na pewno jest dobrze pojęta troska?

Kobiety nie powinny znać prawdy?
Tak zdają się sądzić feministki w kontekście ofiar przemocy, czyli najczęściej kobiet. Wybierają poklepywanie po ramieniu z przesłaniem, że „to tylko ich wina!”, w domyśle mężczyzn. Ale jeśli jakaś kobieta notorycznie wchodzi w związki z partnerami stosującymi przemoc, to racjonalnym jest przecież stwierdzenie, że część problemu tkwi w jej decyzjach. A na decyzje ma wpływ typ osobowości, którą można – a nawet powinno się – leczyć i zmieniać. Ale jak, skoro wykreślono zaburzenie osobowości samoniszczącej i kobiety zwykle nie mogą liczyć już na szczerą diagnozę?

Piszę „szczerą”, ponieważ wielu klinicystów nie godzi się na takie ideologiczne interwencje w naukę. Mówią oni wprost, że wykreślone zaburzenia istnieją, a zarówno osobowość sadystyczną jak i samoniszczącą należy diagnozować i leczyć. W końcu tylko realna ocena sytuacji może dać komuś motywację do zmiany. Bo gdzie tak naprawdę leży dobro kobiet – w zamykaniu oczu i zakłamywaniu nauki, czy w mierzeniu się z realnym problemem i w pomaganiu pokonania własnych zaburzeń?

Oszukane przez feminizm
Każda ideologia zakłamuje rzeczywistość. Jak widać, ideologia feminizmu zakłamuje nawet medycynę, bo DSM tworzone jest przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne. Szkoda dla prawdy, szkoda dla nauki, szkoda dla samych kobiet – ofiar, które nigdy nie dowiedzą się, w czym tkwi przynajmniej część ich problemu. A więc nie będą miały sposobności, aby pokonać go, bo leczenie osobowości autodestrukcyjnej nie polega na zbiorowym nakręcaniu się w grupach wsparcia, tylko na terapii tych emocji i przekonań, które wiodą daną osobę ku przemocowym partnerom.

Za sprawą ingerencji w podręczniki psychologiczne i psychiatryczne liczba kobiet oszukanych przez feministki jest ogromna. Co prawda w efekcie nie otrzymają one rzetelnej diagnozy i adekwatnej pomocy, ale zachowają za to lepsze mniemanie o sobie, bo nikt nie dowie się o ich problemie. Tak wygląda dobro kobiet w ujęciu doktrynalnego fe! minizmu.