Magdalena Środa
23.10.2014

W „Do rzeczy” ukazał się „sensacyjny” tekst wyśmiewający studia gender, które odbywają się w Polskiej Akademii Nauk. Tekst stanowi w miarę rzetelną i nudną relację z zajęć, a autorka musiała bardzo się wysilić, by dopatrzeć się w nich sensacji. Ponieważ ktoś na ćwiczeniach powiedział, że nie lubi książek Grocholi, dziennikarka „Do rzeczy” umieściła w swoim tekście wielkie zdjęcia Grocholi z podpisem, że feministki nie lubią jej pisarstwa, bo jej bohaterki gotują krupnik i podają swojemu mężczyźnie. I oto dziwactwo feministek zostało udowodnione!

Jak można nie lubić Grocholi za krupnik! Metoda pracy dziennikarskiej pani Niewińskiej była bardzo prosta: wtłoczyć zajęcia z gender w „przezabawny” schemat z „Seksmisji”. Zapewne w redakcji „Do rzeczy” śmiechom i żartom nie było końca. Kolejny odcinek w następnym numerze, ale nie kupujcie pisma, bo naprawdę - nudne.

Studia Gender mają charakter specjalistyczny, wymagają od słuchaczy pewnej wiedzy, otwartości, inteligencji i wyobraźni. Redaktorce „Do rzeczy” tych cech wyraźnie zabrakło, przyszła z gotową makietą własnego tekstu i powrzucała weń co usłyszała. Zastanawiam się jak sensacyjny tekst by powstał, gdyby autorka udała się na zajęcia z informatyki czy filozofii współczesnej, gdzie jest dużo kategorii trudnych, abstrakcyjnych, których zrozumienie wymaga otwartości i wysiłku intelektualnego, bo do żadnego z przesądów one nie pasują. Jeśli się czegoś nie rozumie, to łatwo to obśmiać jako dziwactwo.

Polecam jednak autorce zajęcia jeszcze śmieszniejsze niż gender czy filozofia współczesna a mianowicie szkolne lekcje katechezy. Można je – posiadając zamiar wyszydzenia - opisać jako zajęcia, na których facet w sukience rozprawia o dziewictwie kobiety, która urodziła syna, o zarodkach, które są święte, o aniołach, które nie pochodzą z zarodków, o wniebowstąpieniu, wniebowzięciu czy ciele w postaci opłatka.

Na zdrowy rozum, czyż to nie dziwactwo?! Gdyby to robił w kościele a więc w sferze sacrum kwestie te miałyby inny status, ale w szkole gdzie nauczyciele starają się zachować standardy obiektywnej, sprawdzonej wiedzy, treść zajęć katechetycznych jest znacznie bardziej zaskakująca niż zajęcia z gender. Niepojęty jest też ich cel. Bo czemu służą? Wiedzy nie przekazują, wiary nie wzmacniają, nie mają żadnego wpływu na postawy moralne. A od przedszkola do matury jest ich ponad 800 godzin. To dopiero dziwactwo, to dopiero sensacja!