Sześciolatki tańczące na rurze i nauczycielka zmuszająca chłopców do odgrywania roli dziewczynek. Świat zwariował?

Jeszcze nie opadły emocje po informacji o tym, że w jednym z łódzkich gimnazjów Natalia Siwiec zdradzała dzieciom sekrety swojego sukcesu:

Gdy występy na żywo w dwóch pierwszych odcinkach „Tańca z gwiazdami” wypadły słabo, przed trzecim wypiłam kieliszek wódki.

Czytaj: Szok! Natalia Siwiec w roli autorytetu

A już z nóg zwalić powinny każdego (normalnego rodzica) doniesienia z Bełchatowa:

W jednej ze szkół w Bełchatowie nauczyciele przekupują chłopców obietnicą wyższej oceny, aby odgrywali dziewczęce role i całowali koleżanki. Maluchy reagują płaczem

— donosi „Nasz Dziennik”.

Taka sytuacja miała miejsce w czwartej klasie jednej ze szkół podstawowych (Szkoły Podstawowej nr.8 w Bełchatowie). Wychowawczyni i nauczycielka języka polskiego prowadziła zajęcia tzw. techniką dramy. Nakazała chłopcom odegrać rolę dziewczynek i rozmawiać na temat lalek Barbie. Jeden z chłopców miał się wcielić w rolę matki. Musiał też pocałować dziewczynkę, grającej rolę córki. Chłopiec rozpłakał się.

Za zaangażowanie się w role dziewczynek chłopcy otrzymali obietnicę najwyższej oceny, czyli szóstki

— czytamy na wp.pl.

A więc gender, choćby i przemocą! Ale to jeszcze nie koniec szokujących (znów ta sama uwaga: normalnych rodziców) informacji.

Jak informuje wyborcza.pl w Zielonej Górze powstała grupa tańca na rurze dla dzieci w wieku 5-7 lat. Zespół nazywa się Studio Dance Club i mieści się przy ul. Francuskiej. Instruktorka (Agnieszka Kocińska) namawia do zarzucenia stereotypowego myślenia. A jedna z mam (Iwona Wanowska), która na naukę tańca na rurze zapisała swoją pięcioletnią córkę twierdzi, że nie chciała zmarnować talentu swojego dziecka.

Rurka to zwykły przyrząd do ćwiczeń, taki jak np. szarfa

— tłumaczy mama pięciolatki na wyborcza.pl.

No może z tą tylko różnicą, że z szarf nie korzysta się w nocnych klubach. Szkoda, że tradycyjny balet wychodzi z mody.

Instruktorka Agata Kocińska przyznaje, że zastanawiała się, czy grupę maluchów tworzyć.

Pole dance ciągle budzi kontrowersje. Wszelkie głosy o tym, że to „niemoralne”, kompletnie mnie nie ruszają. Nie zamierzam przejmować się opinią ludzi, którzy nigdy w życiu nie byli na moich zajęciach i nie widzieli, jak one wyglądają. Mam nadzieję, że stereotyp pole dance jako tańca erotycznego będzie się z czasem zacierał

— mówi tancerka.

Moim zdaniem pewnie więc pani Agata się nie przejmie, jednak uważam, że nauka pięcio i sześciolatków tańca na rurze oraz nakłanianie chłopców do odgrywania dziewczynek wbrew ich woli, to przekroczenie kolejnej granicy. Środowiska liberalne i lewicowe bardzo by chciały zerwać ze stereotypami, a szczególnie jednym: tym, że to mama, tata i dzieci równa się rodzina. Świat pędzie na oślep w bliżej nie określonym kierunku. Dobrze by było aby ktoś zaciągnął hamulec, zanim wszyscy roztrzaskamy się o jakiś mur z wielkim hukiem.


Ps. Wczoraj napisałam o podręczniku do muzyki „Nowej Ery” dla szóstych klas, w którym uwagę przyciąga angielska piosenka „Jingle bells”, zapisana  w polskiej transkrypcji (obok angielskiej wersji):

Daszing tru de snoł, in e łan hors ołpen slej, ołr de fildsłi goł, lafing ol de łej.

Czytaj także: Oł, łot fan!

Dziwiłam się dlaczego MEN, który podręcznik do użytku dopuścił pozwolił na takie ogłupianie dzieci. Dziś dostałam odpowiedź:

Poziom kompetencji językowych polskich gimnazjalistów 
jest jednym z najniższych w Europie. Takie wnioski płyną z przedstawionego właśnie przez Instytut Badań Edukacyjnych pełnego raportu z Europejskiego Badania Kompetencji Językowych ESCL, które zostało przeprowadzone w polskich szkołach w 2011 r.

— informuje „Rzeczpospolita”.

MEN musi więc doskonale zdawać sobie z tego sprawę i dlatego pozwala na stosowanie w podręcznikach fonetycznego zapisu.