Jak podaje Wyborcza.pl, uczniowie, którzy upublicznili filmik otrzymali nagany. Z kolei jak podaje portal Poranni.pl, grozi im sąd dla nieletnich. Wszystko przez to, że uczniowie przeklinali podczas śpiewania piosenki na dyskotece szkolnej. Jeszcze nie jest za późno, by zareagować adekwatnie do sytuacji!
Oto mój tekst, a poniżej komentarz do sytuacji bieżącej. Opieram się na artykule, który ukazał się na stronie Wyborcza.pl.
Szykuje się duża afera. W serwisie YouTube króluje od dwóch dni filmik, nawet jest promowany na stronie głównej w rubryce „Co obejrzeć”. Obecnie ma ponad 600 tys. wyświetleń (dane z niedzieli – przyp. autora). Dyskoteka w podstawówce, rozbawione dzieciaki skaczą do piosenki zespołu Gang Albanii zatytułowanej „Klub Go Go” i głośno śpiewają.
Oto jej refren:
"Pi*** nad głową, pi pi pi*** nad głową.
Kręć dupą swoją, kre kre kręć dupą swoją
Tańczy z Albanii kowboj, napie******* koką
Wszędzie się czuję dobrze, ale najlepiej w klubie go go".
Dla dobra dzieci nie upublicznię filmiku.
Gang Albanii to najpopularniejsze zjawisko muzyczne w sieci, ich album „Królowie życia” jest bestsellerem w Polsce. Przewodzi mu lider Popek Monster - charyzmatyczny raper znany z ciętego, brutalnego, ale też ironicznego języka, podkłady muzyczne są dziełem Roberta M, znanego producenta muzyki klubowej. Członkowie zespołu są bezkompromisowi, imprezowi, partie raperskie są pełne seksizmu, wulgaryzmów i kontrowersyjnych tematów, jak zażywanie substancji psychoaktywnych, ale też ironiczni, bo twórczość bazuje na tzw. „bece”. Chwyciło od pierwszego singla, obecnie każdy z teledysków ma od kilku do kilkunastu milionów wyświetleń. To zjawisko popkulturowe obserwuję od początku internetowego szaleństwa, zasługuje ono na oddzielną analizę w kontekście odbioru przez młodzież, zwłaszcza że będzie się nasilać. Warto dodać, że twórczość tego zespołu nie jest przeznaczona dla dzieci.
To na nauczycieli spadł ciężar wychowania
Dziś skupię się na nauczycielach. Lider zespołu Popek skomentował to na swoim profilu na Facebooku tak, że to nauczyciele powinni pilnować tego, jakie piosenki puszczane są na szkolnych dyskotekach, gdyż to oni są specjalistami od wychowywania dzieci. Oczywiście bez wulgaryzmów się nie obeszło, ale przyznaję mu rację.
Ciężar wychowania spadł w dużej mierze na szkołę, której zadaniem jest wyposażenie ucznia w wiedzę, ale także w kompetencje kulturowe i społeczne, by umiał sobie radzić w życiu. Nie da się tego zrobić bez znajomości młodzieżowej popkultury i aktualnych trendów. Rodzice bywają zajęci, zapracowani, zestresowani, skupiają się na wynikach dzieci w szkołach, często nie mają ani wiedzy, ani kapitału kulturowego, ani świadomości tego, czym żyje ich dziecko. Nie wspominając o braku czasu na zwyczajne rozmowy z własnym dzieckiem. Trendy zmieniają się bardzo szybko, codziennie zalewa nas nieprawdopodobna liczba bodźców i informacji.
Trudno nadążać za trendami młodzieżowymi, ale nauczyciele powinni poświęcić dłuższą chwilę na rozmowy z uczniami, o tym, czym oni żyją. Dzięki temu na bieżąco będą mogli weryfikować przyswajane treści. Czasem nieznajomość popkulturowych zjawisk bywa groźna, gdy nie przyjdzie się uczniowi na czas z pomocą – jak w przypadku nastolatki hejtowanej na portalu Ask.fm, która usiłowała popełnić samobójstwo i straciła przytomność w szkolnej toalecie. Wówczas okazało się, że nauczyciele w ogóle nie mieli pojęcia o istnieniu tego portalu. O niewiedzy dorosłych jako przyczynie słabości wychowawczej pisałem w tekście inicjującym bloga w naTemat: Młodzież i popkultura, czyli o tym, czego nie wiedzą rodzice. Problematyce tej poświęciłem także książkę dla dorosłych, głównie nauczycieli i rodziców, zatytułowaną „Zakaz wstępu! O młodzieżowej (pop)kulturze i relacjach społecznych”. Podobne przykłady niezrozumienia międzypokoleniowego można mnożyć, na szczęście można także zdobyć stosowną wiedzę, by przeciwdziałać złym zjawiskom.
Jak powinna zareagować szkoła na to wydarzenie?
To trudne zadanie, ale najpierw należy ustalić „winnych”: nauczycieli pilnujących dyskoteki, didżeja, uczniów śpiewających niecenzuralny refren. Tylko lepiej w tym zachować umiar i nabrać dystansu, zwłaszcza że odpowiedzialność zbiorowa to żadna odpowiedzialność. Słynny „zakaz dyskotek” będzie odczytywany jako zamiatanie tematu pod dywan, a nie rozwiązaniem problemu. Do tego nie da się ocenzurować całego internetu, to nierealne, warto więc wyposażyć dziecko w odpowiednie narzędzia, aby potrafiło rozróżniać zjawiska i przyswajać je stosownie do swojego wieku. Co, moim zdaniem, powinna uczynić szkoła, w domyśle: wychowawcy?
1. Dążyć do usunięcia filmiku z serwisu. O ile jest to jeszcze możliwe. Dla dobra dzieci, których za chwilę spotka nieprawdopodobny hejt, nie mówiąc o tym, że część z nich będzie się cieszyła z wątpliwego fejmu. Obie reakcje byłyby niepożądane.
2. Zamiast surowych kar i grożenia palcem na wyrost – najpierw rozmowa wychowawcza na temat aktualnych popkulturowych zjawisk. Czasem wystarczy zapytać, czy dziecko ma świadomość popełnionego czynu i spokojnie wytłumaczyć, dlaczego dane zjawiska nie są dostosowane do wieku odbiorców. Przede wszystkim nie udawać, że pewne tematy nie istnieją, nawet jeśli są trudne, to należy je przepracować. Wychowawcy i pedagodzy w Polsce są dobrze przygotowani do zawodu, więc powinni sobie z tym poradzić.
3. Mieć świadomość, że dzieciaki testują dorosłych i lubią wymykać się spod ich kontroli, stąd także mają niesamowitą frajdę z tego, że mogą poprzeklinać podczas śpiewania refrenu piosenki, złamać obowiązujące zakazy. To proste mechanizmy i czytelne dla każdego, kto ma do czynienia z nastolatkami. I owszem, zgadzam się w kwestii ukarania dzieci, ale musi to być sensowne, adekwatne do winy oraz przede wszystkim współgrać z jakimś programem wychowawczym.
4. Świadectwo naszych czasów – nagrywanie za pomocą smartfona i upublicznianie treści. Co z tym zrobić? W zależności od skali przewinienia osoby naruszającej prywatność i medium, w jakim upubliczniono filmik. To trudna sytuacja, ale myślę, że w każdej szkole powinny odbywać się zajęcia wychowawcze dotyczące publikowania treści w internecie. Lepiej uczynić to, gdy mleko się rozlało, niż zakończyć ukaraniem sprawcy. To nie jedyna szkoła i nie jedyny przypadek, czeka nas wiele podobnych „afer” – internet codziennie zalewany jest filmikami. Przez dorosłych także.
5. Rozmowa z rodzicami uczulająca na współczesne zjawiska – obecnie rodzice są najsłabszym punktem relacji uczeń–szkoła. Bywają trudni we współpracy z uwagi na roszczeniową postawę, zrzucanie odpowiedzialności wychowawczej na szkołę oraz do tego dochodzi strach nauczyciela związany z lawirowaniem między dyrektorem szkoły a rodzicem, zwłaszcza gdy nauczyciel ma poczucie, że przekazując wiedzę przedmiotową, kończy swoją powinność wobec ucznia. Można w tym wypadku wezwać „posiłki” – zaprosić autorytet z zewnątrz lub zaproponować lekturę, wysłać linki do ciekawych artykułów.
6. Ja bym poszedł jeszcze dalej – nie udając, że nie istnieje Gang Albanii, przeprowadziłbym ćwiczenie w grupie polegające na napisaniu nowego refrenu na zadany temat. Jest akcja, więc niech będzie kreatywna reakcja. To dobry pomysł o tyle, że uczniowie zobaczą jak trudno stworzyć pozytywne i bardziej wartościowe treści. Może być to poprzedzone pogadanką o rymach, rytmie frazy, akcentach – na tym opiera się rap. Uczniowie się pośmieją, zdziwią, ale gwarantuję, że dostrzegą różnicę.
Tyle tylko, że wymaga to pewnej odwagi i odejścia od sztampy, ale inaczej się dziś nie da. Biorąc pod uwagę okoliczności zewnętrzne, rozumiem strach nauczycieli przez „wychylaniem się”, gdyż zwykle to oni są publicznie obwiniani za to, gdy coś złego się zdarza, najczęściej niesłusznie. To pomysł z tych bardziej kontrowersyjnych, wymagający pewnej odwagi, ale też pewnej dozy kontrolowanego zaufania do dzieci. Bo tak naprawdę o obustronne zaufanie chodzi – to jest najbardziej solidna baza relacji dorosły-dziecko. Afera dyskotekowa może zostać przekuta w sukces wychowawczy, potrzebne są tutaj: wiedza, duża cierpliwość i dobre argumenty do zapoczątkowania rozmowy. Trudnych tematów nie ubędzie, więc warto poświęcić czas i energię na zdobycie wiedzy o popkulturowych zjawiskach, którym karmi się młodzież, by dobrać odpowiednie narzędzia do sytuacji.
Komentarz
Dyrekcja szkoły spanikowała, zapewne na skutek medialnego zamieszania, którego się nie spodziewała. To strach przed opinią publiczną, władzami samorządowymi, kuratorium oświaty, rodzicami – dyrekcja boi się o swoje stanowiska i ja to nawet rozumiem, zwłaszcza że najłatwiej obwinić za wszystko szkołę i jest to woda na młyn dla mediów. Nauczyciele mają trudniej, zwłaszcza gdy nieustannie z wielu stron poddawani są ocenie. Jak podaje Wyborcza.pl, w sprawę zamieszana jest już policja, kuratorium oświaty, to zrozumiałe, że nauczyciele boją się konsekwencji.
A wszystko przez to, że uczniowie przeklinali na dyskotece. Zamiast ogłosić publicznie, jak szkoła planuje rozwiązać problem z perspektywy wychowawczej, najważniejszą sprawą stała się kwestia tego, kto naraził szkołę na utratę dobrego imienia. Co należy uczynić? Wydalić ucznia ze szkoły za upublicznienie filmiku? Bo taka kara czeka dziecko, które wrzuciło filmik na swój profil na Facebooku, jak podaje „GW”. Postawić przed sądem dla nieletnich za upublicznienie nagrania przeklinających dzieci? Bo taka reakcja również jest brana pod uwagę. Zniszczyć dziecku życie, zamiast wskazać właściwy kierunek? Przecież to głównie dorośli mają problem z tym, jakie treści upubliczniaja na Facebooku czy w innych miejscach sieci, stale przekraczają granicę głupoty - od publikowania treści bardzo intymnych po pornograficzne, a co dopiero dziecko, które jeszcze nie odpowiada samo za siebie w świetle prawa.
Po pierwsze, należy skupić się na uczniach. Po drugie, należy ochłonąć, bo panika jest złym doradcą. Po trzecie, wdrożyć stosowne programy wychowawcze. Po czwarte, zdobyć wiedzę na temat młodzieżowej i dziecięcej popkultury – obecnie to podstawa dla specjalistów. Po piąte, wycofać się z nagan, surowych kar, straszenia sądem – owszem zachowanie dzieci jest naganne, nie bagatelizuję tego, ale nie stało się nic aż tak groźnego, by strzelać do wróbla z armaty – zamiast tego powinno się wdrożyć sprawdzony sposób, który często bywa skuteczny: rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać.