|
|
|
PiS do prokuratury: To Gmyz miał rację
wg, PAP
05.12.2012 , aktualizacja: 05.12.2012 21:18
Antoni Macierewicz po konferencji zespołu smoleńskiego (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
PiS zarzuca prokuratorom, że kłamali, mówiąc o wskazaniach detektorów materiałów wybuchowych w Smoleńsku. Prokuratorzy replikują, że wyświetlenie się na nich napisu TNT (trotyl) nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu. Obecny na posiedzeniu komisji producent urządzeń do wykrywania materiałów wybuchowych powiedział. - W warunkach naturalnych (...) jeśli takie urządzenie wskazuje, że był to trotyl, to prawdopodobieństwo, iż nie był to trotyl, jest równe zeru.
- To red. Gmyz miał rację, a nie wy, mówiąc, że detektory wskazały też m.in. trotyl - powiedział poseł Mariusz Kamiński (PiS) na posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości. - Nie mieliście prawa tego ukrywać przed opinią publiczną - dodał.
Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg replikował, że dla prokuratury wyświetlenie się napisu TNT "nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu". - Państwo nie przyjmujecie tego do wiadomości - dodał.
"To pańska ocena; ona nie jest prawdziwa"
Po wysłuchaniu repliki prokuratorów przewodniczący komisji Ryszard Kalisz (SLD) zamknął obrady - przeciw czemu protestowali posłowie PiS. Będą chcieli wrócić do sprawy. Posiedzenie było pełne emocji; dochodziło do spięć słownych. - To pańska ocena; ona nie jest prawdziwa - zwrócił się w pewnym momencie Szeląg do Antoniego Macierewicza (PiS). Potem go przeprosił za "niestosowną uwagę". Sam poseł kilka razy przerywał wystąpienie Szeląga, twierdząc, że mu pomaga. Zarzucił mu też kłamstwo - Szeląg prosił, by go nie obrażano.
"Jak pokazało, że był trotyl, to prawdopodobieństwo, iż nie był, jest równe zeru"
Obecny na posiedzeniu komisji Jan Bokszczanin - producent urządzeń używanych do wykrywania śladów ewentualnych materiałów wybuchowych - powiedział, że "nie może zgodzić się ze stwierdzeniem", że jeśli takie urządzenie wskazuje na jony trotylu, to "mogą to być także jony innych substancji".
- W warunkach naturalnych (...) jeśli takie urządzenie wskazuje, że był to trotyl, to prawdopodobieństwo, iż nie był to trotyl, jest równe zeru - mówił Bokszczanin. Dodał, że kwestia, w jaki sposób trotyl trafił na badane miejsce - "czy został naniesiony przez osoby mające do czynienia z materiałami wybuchowymi i mające na przykład zanieczyszczone ubrania" - to już sprawa śledztwa prowadzonego przez prokuraturę.
Bokszczanin powiedział też, że takich urządzeń używa około 60 państw i gdyby ich wskazania były nieprecyzyjne i miały błędy, to urządzenia te "nie byłyby kupowane i takie drogie". Poinformował też, że urządzenia te produkowane są na licencji rosyjskiej.
Co napisała "Rzeczpospilita"?
W końcu października "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy znaleźli na wraku w Smoleńsku ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa zaprzeczyła tym doniesieniom.
Zaznaczyła, że znalezione ślady - podczas pobytu biegłych w Smoleńsku - mogą oznaczać obecność tzw. substancji wysokoenergetycznych. Jak wtedy wyjaśniał Szeląg, urządzenia wykorzystywane w Smoleńsku mogą w taki sam sposób sygnalizować obecność materiału wybuchowego, jak i innych związków np. pestycydów, rozpuszczalników i kosmetyków.
w: http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,12997277,PiS_do_prokuratury__To_Gmyz_mial_racje.html
|
|
|
|
|
|
|
Wszedłeś do e-Instytutu jako 507845 odwiedzający. Witaj.
copyright by irs
|
|
|
|
|
|
|
|