Producent spektrometrów Jan Bokszczanin podczas posiedzenia sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka zdementował informacje Naczelnej Prokuratury Wojskowej, że detektor w taki sam sposób mógł zareagować na materiał wybuchowy, pestycydy czy pastę do butów.
Niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT), co nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z całą pewnością z materiałami wybuchowymi - powiedział naczelny prokurator wojskowy, płk Jerzy Artymiak. - Te same urządzenia (...) po skalibrowaniu i zbliżeniu do opakowania pasty do butów zareagowały, pokazując TNT, co może wskazywać na zbliżony skład chemiczny - zastrzegł. Dodał jednocześnie, że urządzenia są wysokiej jakości.
- Detektor 3M rozpoznaje na 100 mld cząsteczek jedną cząsteczkę trotylu (…) jeżeli to urządzenie pokazuje, że był tam trotyl, to prawdopodobieństwo, że nie był to trotyl, jest równe zeru – wyjaśnił Jan Bokszczanin, producent spektrometrów. I dodał, że cechą charakterystyczną każdego jonu jest różna ruchliwość w polu elektrostatycznym. - Dlatego nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że jeżeli to urządzenie pokazuje, że to są jony np. trotylu, to mogą to być również jony innych substancji – wyjaśnił producent.
Jak podkreślił Bokszczanin, urządzenie stosowane w Smoleńsku jest urządzeniem rzędu najwyższych technologii, które jest stosowane przez siły specjalne ponad 60 krajów, takich jak m.in. Francja, Belgia, USA, Indie, Chiny, Rosja czy Polska. Zauważył, że gdyby ich wskazania były nieprecyzyjne i miały błędy, to urządzenia te "nie byłyby kupowane i takie drogie".
Bokszczanin podkreślił, że „urządzenia te nazywają się detektorami par materiałów wybuchowych, a nie detektorami substancji o podobnym charakterze jonów”.
Jak podkreślił producent, można zaburzyć na krótko pracę spektrometru, np. rozpylając perfumy, jednakże „już po 1-2 minutach te perfumy nie będą wykrywane przez urządzenie MO2M, natomiast materiał wybuchowy będzie przez tysiące lat wykrywany”.
Producent detektorów odniósł się także do zapowiedzi prokuratorów, że dalsze badania potrwają do kilku miesięcy, gdyż analiza jednej próbki trwa od kilku do kilkudziesięciu godzin.
- Za pomocą spektrometrii masowej albo za pomocą chromatografii gazowej czy cieczowej można w ciągu godziny lub dwóch stwierdzić, czy jest obecny materiał wybuchowy - wyjaśnił Jan Bokszczanin, producent spektrometrów.
Przedstawiciele prokuratury wojskowej udzielili sejmowej komisji sprawiedliwości informacji na temat badań dotyczących ewentualnej obecności śladów materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M, jednakże nie odpowiedzieli na większość z zadanych przez członków komisji pytań.
Przewodniczący komisji Ryszard Kalisz (SLD), mimo zgłoszonego wniosku formalnego przez posła Andrzeja Jaworskiego (PiS) o przerwę w posiedzeniu komisji i kontynuację jej w późniejszym terminie po uzyskaniu od prokuratury odpowiedzi na pytania na piśmie, zakończył posiedzenie komisji.
w: http://naszdziennik.pl/polska-kraj/17128,detektory-sie-nie-myla.html