|
|
|
Jak PiS i PO wydają miliony z budżetu
Agata Nowakowska, Dominika Wielowieyska
11.06.2013 , aktualizacja: 12.06.2013 13:07
Najwięcej z partyjnych kas poza pracownikami dostają fundacje i instytuty oraz zaprzyjaźnione agencje PR. Na dalszych pozycjach są też ciekawi ludzie, niektórzy związani z mediami. To zgodne z prawem
Cały tekst przeczytasz w "Polityce Ekstra".
Partie polityczne dostają z budżetu, czyli od podatników, miliony złotych. Kontrola społeczna nad ich wydawaniem jest słaba.
W Państwowej Komisji Wyborczej dostępne są wyciągi bankowe z partyjnych kont, ale na co konkretnie idą te ogromne sumy? W tle pojawiają się spółki zakładane przez zaprzyjaźnione z partiami osoby. Dziś pierwsza część dotycząca partyjnych finansów PO i PiS.
Platforma Obywatelska
PO dostała w zeszłym roku 18 mln zł dotacji. Najwięcej, bo 7 mln zł wydała na wynagrodzenia dla pracowników etatowych i współpracowników.
400 tys. zł od Platformy dostała w 2012 r. fundacja Świat ma sens, założona m.in. przez Witolda Beresia, Krzysztofa Burnetko i Artura Więcka ''Barona''. - Jako fundacja tworzymy spore wydarzenia artystyczne i akcje społeczne, dla których szukamy źródeł finansowania. Były np. takie wydarzenia, w których działaliśmy wspólnie z Instytutem Obywatelskim, a które w części były finansowane przez Platformę - powiedział nam Witold Bereś. Co dokładnie fundacja robiła z PO, tego Bereś nie chce zdradzić, tłumacząc, że obowiązuje go zasada poufności. Krzysztof Burnetko, który też współpracuje z Instytutem Obywatelskim, deklaruje, że czasami pisze jakieś analizy, a dziś już nie jest związany z żadną gazetą.
Ok. 48 tys. zł zarobiła też na PO firma Bereś Baron Media Production. - Jako spółka Bereś i Baron wspieramy PO, doradzając medialnie i współpracując w tworzeniu wizerunku - mówi Bereś.
- To stała współpraca w ramach szeroko pojętego marketingu, takiego kulturowego, kształtującego pewne postawy Polaków - wyjaśnia skarbnik PO Łukasz Pawełek.
Inna fundacja, Za Wolność Naszą i Waszą, dostała ponad 200 tys. zł, a zajmuje się ''programami z zakresu promowania zasad demokracji w Polsce i jej wschodnich sąsiadów''. W radzie fundacji są m.in. Kornel Morawiecki, radykalny opozycjonista z czasów PRL i założyciel Solidarności Walczącej, Stanisław Szuszkiewicz i Aleksander Milinkiewicz, działacze białoruskiej opozycji wobec Łukaszenki. Fundacja organizowała imprezy, np. festiwal niezależnej kultury białoruskiej.
Platforma zlecała też rozmaite projekty medialne i reklamowe. Zlecenia dostały m.in. firmy: 50 tys. zł Cam Media, której jeden ze współwłaścicieli jest dobrym znajomym ministra transportu Sławomira Nowaka; 50 tys. zł DDB Pawła Kastorego i Szymona Gutkowskiego; ponad 1 mln zł dom mediowy Pan Media Western na kampanię telewizyjną, podczas której premier składał bożonarodzeniowe życzenia Polakom.
Sporo - 790 tys. zł - na Platformie zarobiła też ATM - firma produkująca programy telewizyjne i seriale (np. ''Świat według Kiepskich). Dostarczała spoty reklamowe i materiały filmowe. W zarządzie tej firmy zasiada Maciej Grzywaczewski, szef telewizyjnej Jedynki w latach 2004-06.
PO wspierała też swojego byłego posła Roberta Węgrzyna, który wyleciał z PO za niewybredne żarty o lesbijkach. Była to suma rzędu 2 tys. zł.
Na sondaże partia Tuska wydała niewiele. Na ochronę nic, ale trudno się dziwić, czołowi politycy PO mają ochronę od państwa.
Ostatnio niektórzy politycy PO powrócili do starego pomysłu likwidacji finansowania partii z budżetu.
Dominika Wielowieyska broni dotacji dla partii politycznych: ''Skąd kasa na partie''
Co proponowała PO pięć lat temu
Prawo i Sprawiedliwość
PiS dostało w zeszłym roku niewiele mniej od Platformy - 17 mln zł subwencji z budżetu państwa. I tu najwięcej poszło na wynagrodzenia pracowników - 6,6 mln zł.
Partyjnymi finansami zarządza skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski wraz ze swoją siostrą księgową.
Kostrzewski to szara eminencja PiS. Kojarzona jest z nim fundacja Nowy Kierunek powstała w 2011 r. W jej radzie był Tomasz Pierzchalski, asystent Jarosława Kaczyńskiego i szef biura eurodeputowanych PiS. Prezesem został Bartłomiej Rajchert, także pracownik aparatu PiS i współpracownik Kostrzewskiego.
W zeszłym roku fundacja dostała od PiS co najmniej 500 tys. zł, a sam prezes tej fundacji - bezpośrednio od PiS - pensję rzędu kilku tysięcy złotych. Ponadto jeden przelew dla Rajcherta opiewał na 46 tys. zł.
Na co fundacja wydaje pieniądze? Na jej stronach internetowych czytamy, że wsparła dzieci z Gruzji i Afryki, polsko-węgierski koncert zespołu Karpatia czy wydanie książki Krzysztofa Wyszkowskiego ''Głową w mur''. (...)
Dużą pozycją w wydatkach PiS jest prezes Jarosław Kaczyński. Na jego ochronę partia zapłaciła firmie Grom Group w zeszłym roku ponad 1 mln zł. Kosztowna jest obsługa prawna jego procesów, ale według Kostrzewskiego to zgodne z prawem, bo prezes jest osobnym organem partii. (...)
Na partyjnej liście płac jest też powiązana z PiS spółka Srebrna, która obsługuje centralę telefoniczną na Nowogrodzkiej i dostaje regularne wpłaty rzędu 2 tys. zł.
A ponadto:
* fundacja LUX Veritatis ojca Rydzyka: 20 tys. zł;
* Andrzej Urbański, b. działacz PC, były wiceprezydent Warszawy i prezes TVP: ok. 18 tys. zł;
* prof. Andrzej Zybertowicz z Torunia: kilka tysięcy złotych;
* Stanisław Janecki: ok. 40 tys. zł za obsługę PR i przygotowywanie opracowań dla posłów;
* Radio Wnet Krzysztofa Skowrońskiego, znanego dziennikarza niegdyś Trójki i Radia ZET: 140 tys. zł.
Janecki jako publicysta tygodnika ''Sieci'' nie informuje czytelników o tym, że pracuje także w PiS. Wcześniej mówił jednak publicznie, że dla tej partii nie pracuje. Skowroński mówi, że nie pamięta, za co jego radio wzięło pieniądze.
Cały tekst przeczytasz w "Polityce Ekstra".
w: http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,133047,14083901,Jak_PiS_i_PO_wydaja_miliony_z_budzetu.html
Janecki odpowiada „Wyborczej”: „Ci, którzy robią sensację z tego, że ratowałem dziecko, są zwykłymi hienami i szmatami”
opublikowano: 12.06.2013
Fot. wPolityce.pl
„Gazeta Wyborcza” piórami niezawodnych Dominiki Wielowieyskiej i Agaty Nowakowskiej przygląda się pieniądzom wydawanym przez PiS i PO, m.in. na analizy eksperckie, think tanki etc.
Wśród zbrodniarzy współpracujących dziś bądź wcześniej z Prawem i Sprawiedliwością wymienia m.in. Stanisława Janeckiego.
W „GW” czytamy:
Stanisław Janecki: ok. 40 tys. zł za obsługę PR i przygotowywanie opracowań dla posłów.
(…) Janecki jako publicysta tygodnika „Sieci” nie informuje czytelników o tym, że pracuje także w PiS. Wcześniej mówił jednak publicznie, że dla tej partii nie pracuje.
Stanisław Janecki odniósł się do publikacji w „Gazecie” na Twitterze. Napisał:
Bardzo dziękuję tym, którzy pomogli mi zdobyć środki na leczenie córki, gdy w jednym roku wyrzucano mnie 4 razy z pracy w dziennikarstwie. Ci, którzy robią sensację z tego, że ratowałem dziecko są zwykłymi hienami i szmatami, ale nie życzę im, by spotkało ich to, co mnie. Szmaciarzom silącym się na nauki etyczne polecam lekturę kalendarza i odkrycie oczywistej rozbieżności czasowej w tym, co ich podnieca. Każdego, kto będzie mi wyrzucał, że nie pracując w dziennikarstwie zarabiałem na leczenie ciężko chorej córki nazwę sukinsynem i gnidą.
Dosadne słowa są uzasadnione.
Stanisław Janecki nie pracuje bowiem w PiS. Zarzut Wielowieyskiej i Nowakowskiej jest nieprawdziwy. Publicysta faktycznie przyjął zlecenie od Prawa i Sprawiedliwości – na, jak podkreśla, analizy eksperckie – w czasie, gdy przez blisko dwa lata nie był dziennikarzem, gdy nie publikował tekstów informacyjnych ani publicystycznych.
Co innego taki np. prof. Radosław Markowski, regularnie pracujący dla PO, o czym „Gazeta Wyborcza” chętnie go cytująca i wywiadująca nigdy nie wspomina.
Co innego Jacek Żakowski, regularnie publikujący w „GW” i jednocześnie tworzący analizy dla SLD. Tym „Wyborcza” też nie chce zawracać głowy swoim czytelnikom.
Warto dodać jeszcze, że tak chętna w analizowaniu partyjnych wydatków „Wyborcza” jakoś pomija fakt wydawania milionów – podkreślmy: MILIONÓW – przez instytucje i spółki obsadzone ludźmi Platformy na reklamy w tejże „Wyborczej”. Pisaliśmy o tym wielokrotnie. M.in. w ostatnim wydaniu tygodnika „Sieci”.
Agora, wydawca „GW” jest w tak słabej kondycji (coraz słabszej), że publiczne pieniądze ratują jej życie. Tylko w 2012 r. spółka zanotowała 9 mln zł straty.
Bez kroplówki od władzy pacjent Agora zanotowałby w zeszłym roku dwukrotnie większą stratę. Nie ma więc co ryzykować – takiemu dobremu panu trzeba ssie odwdzięczyć i robić wszystko, by to on wciąż trzymał klucze do państwowego skarbca
- pisze Marek Pyza w artykule „Agora się kurczy”. Cały tekst w tygodniku. Znajdą w nim państwo również analizę Piotra Zaremby „W co gra Michnik” oraz rozmowę Andrzeja Rafała Potockiego z Tadeuszem M. Płużańskim „Dzieci komunizmu straszą faszyzmem”.
POLECAMY: Nowy numer tygodnika "Sieci" od poniedziałku w kioskach! Temat numeru: "W co gra Michnik? Dzieci komunizmu straszą nas faszyzmem." ZOBACZ OKŁADKĘ!
znp
w: http://wpolityce.pl/artykuly/55629-janecki-odpowiada-wyborczej-ci-ktorzy-robia-sensacje-z-tego-ze-ratowalem-dziecko-sa-zwyklymi-hienami-i-szmatami
Niepokorne utrzymanki
Tomasz Lis
13.06.2013
Naprawdę wzruszyłem się czytając informacje o finansowaniu radia pana Skowrońskiego oraz pana redaktora Janeckiego z pieniędzy od PIS, czyli sponsorowaniu ich przez nas, podatników. I uśmiałem się. Niepokorni, niepodległościowcy i patrioci za pieniądze PIS-u robią dobrze prezesowi i robią wodę z mózgu ludziom. Mamy to czarno na białym.
Moralista Skowroński, klezmer pana Kaczyńskiego, daje kolejne dowody totalnej moralnej degrenolady tłumacząc ten żałosny sponsoring. Moralista Skowroński brał pieniądze od PIS, bo w sprawie mediów ma takie same poglądy jak PIS. Cudowne!
Oczywiście, że niepokorni i PIS mają takie same poglądy w sprawie mediów. Dokładnie jeden pogląd. Z godnie z nim jak PIS przejmie władzę Skowroński znowu będzie dyrektorem w Polskim Radiu. Prezesem radia będzie mógł znowu zostać kandydat PIS w ostatnich wyborach, pan Czabański. Gwiazdą Polskiego Radia będzie inny PZPR-owiec, pan Wolski. Bronisław Wildstein będzie mógł być znowu prezesem TVP. Pan Ziemkiewicz dostanie znowu program w TVP i nie będzie problemu w tym, że podobnie jak poprzednim razem program nie będzie miał widzów.
Pan Semka i wybitna publicystka pani Lichocka będą zarabiać w Polskim Radiu i w TVP Historia. Semka niepokornie się znowu podejmie się dzieła edukowania Polaków. Jeden z Karnowskich znowu będzie mógł być szefem Panoramy, albo Wiadomości, w zależności od tego na który odcinek propagandowej roboty rzucą go towarzysze z PIS. O innych niepokornych też PIS nie zapomni. Gdy więc klezmer Kaczyńskiego Skowroński, mówi, że w sprawie mediów ma takie same poglądy jak PIS, to akurat tym razem prawdę mówi. Władza, stołki, kasa.
Z kolei inny niepokorny, Stanisław Janecki mówi, że brał pieniądze od PIS, bo miał chorą córkę. Jestem pełen współczucia dla chorego dziecka i jego rodziców, ale stosowanie obrzydliwego emocjonalnego szantażu dla usprawiedliwiania totalnie amoralnego procederu jest wyjątkowo niskie.
Oczywiście nie ma powodu, by potępiać wyłącznie panów Skowrońskiego i Janeckiego. Pamiętamy przecież relacje o tym jak to związana z panem Sakiewiczem spółka sprzedawała raport zespołu pana Macierewicza. Pamiętamy niedawne relacje o tym jak to w 50-te urodziny niepokornego pana Zaremby biesiadowano za pieniądze od SKOK-ów. Pamiętamy informacje o tym jak to od stefczyk.info, całkowicie niezależnego serwisu całkowicie niezależnych od PIS-u SKOK-ów, pieniądze biorą inni niepokorni. To jest niepokorny biznes, drodzy moi, nic więcej.
Wzruszające jest, że ten cały sponsoring, ujawniający moralne oblicze niepokornych i biznesowy charakter ich niepokornej działalności, zupełnie nie przeszkadza niepokornym stroić się w piórka moralistów. Zupełnie tak jak by prostytutki robiły wykłady o dobrym prowadzeniu się, a paserzy publikowali raporty o uczciwości w biznesie.
Niepokorni nie mają żadnych oporów, by wszystkich, którzy od PIS-u nie biorą pieniędzy(bo to znak niezależności), nazywać rządowymi lizusami, akolitami władzy, agentami salonu i rzecznikami lub psami Tuska. Cóż, to że ktoś nie bierze pieniędzy od polityków rzeczywiście musi w ich oczach być absolutnie kompromitujące.
Oczywiście za dobrze znam mechanikę prawicowego internetowego mobu, by nie wiedzieć co za chwilę przeczytam we wpisach pod tym tekstem. Przeczytam więc tysięczny raz, że Lis dostaje pieniądze z abonamentu. Nie pomoże tłumaczenie, że w ciągu ponad pięciu lat telewizja publiczna zarobiła dzięki mojemu programowi dziesiątki milionów złotych, będzie tego już pewnie pod 100 milionów).
Precyzyjnie więc ujmując nie tylko nie jest mój program sponsorowany z abonamentu, ale dzięki niemu emeryci i renciści nie muszą abonamentu płacić. Takie są fakty, tym gorzej dla faktów.
Ktoś przecież musi utrzymywać program pana Pospieszalskiego. Przeczytam też tysięczny raz jak to mówiłem, że "ludzie nie są tacy głupi jak nam się wydaje, są
jeszcze głupsi". Dyżurni kłamcy nie zacytują oczywiście tego co mówiłem naprawdę, a mówiłem, że w wielu newsroomach w Polsce traktuje się ludzi jak idiotów, bo panuje tam przekonanie, że "ludzie nie są tacy głupi jak nam się wydaje, są jeszcze głupsi". Równie dobrze, gdybym cytował Hitlera albo Stalina można by - ignorując fakt, że to cytat, przypisać mi poglądy nazistowskie albo komunistyczne. Ale przecież prawdomówność każe wskazać, że jakieś słowa są cytatem, prawda? Ależ nie o prawdomówności niepokornych tu mówimy, lecz o zwykłym biznesie. Fakt, zdecydowanie bardziej brudnym niż zwykła prostytucja, bo prostytutka nie udaje przynajmniej moralistki.
Pan Skowroński, klezmer PIS-u, razem z innymi PIS-owskimi agitatorami, przez zupełny przypadek dziećmi polityków PIS-u, nominował mnie do nagrody "hiena roku". Nie mam z tym problemu. Jeśli Skowroński jest niezależnym dziennikarzem, to ja nie tylko nie obrażam się na hienę, mnie hiena zaszczyca. Czekam więc na hienę roku, ale z jednym zastrzeżeniem. Na dziś, a jesteśmy na półmetku roku, nominuję pana Skowrońskiego do nagrody "utrzymanka roku". Być może jakiś inny niepokorny jeszcze o tę nagrodę powalczy, ale na razie niepokorny klezmer PIS-u Skowroński jest w tym wyścigu zdecydowanym faworytem.
w: http://tomaszlis.natemat.pl/64483,niepokorne-utrzymanki
Nawet w najczarniejszych chwilach nie było w nas choćby cząstki tego jadu, tej piany na ustach, które aż biją z każdego lisowego zdania
opublikowano:13.06.2013, 22:20 | ostatnia zmiana: 14.06.2013, 7:57
Z wiekiem teoretycznie człowiek się uspokaja, nabiera choć odrobiny dystansu, widzi co ważne, a co nie, dostrzega w bliźnich coś więcej niż przedmioty. Z tajemniczych przyczyn u Tomasza Lisa jest odwrotnie. Choć zbliża się szybko do wieku poważnie zaawansowanego, jego wypowiedzi publiczne z każdym rokiem bardziej nabierają cech kojarzących się z listami szalonych czytelników, które napływają do każdej redakcji. Zdają się nie mieć kropek, przecinków, dużych liter, zdają się być spisywanymi jednym palcem na maszynie, w pijackim widzie, strumieniami świadomości. Coraz bardziej. Teraz np. pan Lis skomentował ostatnie doniesienia w sprawie dziennikarzy stawiających opór władzy. Zarzucił im, że nie idą z władzą, bo chcą stanowisk po wyborach (choć gdyby naprawdę chcieli stanowisk, to przecież poszliby za Lisem; on wie, gdzie iść, i zawsze wiedział):
- Skowroński znowu będzie dyrektorem w Polskim Radiu. Prezesem radia będzie mógł znowu zostać kandydat PIS w ostatnich wyborach, pan Czabański. Gwiazdą Polskiego Radia będzie inny PZPR-owiec, pan Wolski. Bronisław Wildstein będzie mógł być znowu prezesem TVP. Pan Ziemkiewicz dostanie znowu program w TVP i nie będzie problemu w tym, że podobnie jak poprzednim razem program nie będzie miał widzów. Pan Semka i wybitna publicystka pani Lichocka będą zarabiać w Polskim Radiu i w TVP Historia. Semka niepokornie się znowu podejmie się dzieła edukowania Polaków. Jeden z Karnowskich znowu będzie mógł być szefem Panoramy, albo Wiadomości, w zależności od tego na który odcinek propagandowej roboty rzucą go towarzysze z PIS. O innych niepokornych też PIS nie zapomni. Gdy więc klezmer Kaczyńskiego Skowroński, mówi, że w sprawie mediów ma takie same poglądy jak PIS, to akurat tym razem prawdę mówi. Władza, stołki, kasa.
Pamiętamy przecież relacje o tym jak to związana z panem Sakiewiczem spółka sprzedawała raport zespołu pana Macierewicza. Pamiętamy niedawne relacje o tym jak to w 50-te urodziny niepokornego pana Zaremby biesiadowano za pieniądze od SKOK-ów. Pamiętamy informacje o tym jak to od stefczyk.info, całkowicie niezależnego serwisu całkowicie niezależnych od PIS-u SKOK-ów, pieniądze biorą inni niepokorni . To jest niepokorny biznes, drodzy moi, nic więcej.
Itd., itd. Świat jak z półszalonego kina polskiego połowy lat 80., osadzonego w jakimś zakładzie psychiatrycznym, w brudnych, odrapanych murach ociekających kapiącą z rur wodą. Wszystko zlewa się ze wszystkim, nie ma żadnej hierarchii zdarzeń, wokół ludzie albo źli, albo podli. I wszystko składa się w spójną całość, niemalże w manię prześladowczą. Nie wiadomo, co jest naprawdę, a co jest delirium. Nawet urodziny Piotra Zaremby wyprawione przez przyjaciół ze skromnym wsparciem pracodawcy stają się serioznym zarzutem (ich koszt Lisowi nie starczyłby na 1/10 słynnej lampy z internetu). Może Lis zazdrości, że nie ma takich przyjaciół? Że na jego urodziny nie walą tłumy? Byli współpracownicy - legendy o tym krążą - dobrowolnie nie przyjdą, żeby znów nie przeżywać chwil trudnych i bolesnych.
Życiorysy ludzi, którzy udowodnili, że idą przez życie dla Sprawy (sprawy polskiej, gdyby ktoś pytał) stara się na siłę upodobnić do życiorysu swojego, gdzie celem jest bycie na szczycie i błyszczenie. Błyszczenie wśród tej mniej mądrej części społeczeństwa, która im więcej lisowych produktów czyta, tym mniej trafnie odczytuje rzeczywistość (owe produkty po to, zdaje się, są, poza kasą oczywiście).
Tomasz Lis - promujący na swoim portalu internetowy burdel (aktualnym pozostaje pytanie, czy poleca ten "serwis" ludziom sobie bliskim, choćby dzieciom) - chciałby zapewne, aby ludzie przeciwstawiający się władzy mającej w tym kraju wszystko, po prostu zdechli z głodu. Najlepiej cicho, pełni uwielbienia dla swoich oprawców. Najpierw wspiera, a przynajmniej aprobująco milczy, gdy wszystkich myślących nie po linii władzy wyrzuca się, by zrobić miejsce dla żon celebrytów, a potem frustruje się, że mimo wszystko dziennikarze jakoś sobie radzą, albo - czasem błądząc - próbują sobie radzić. Jasne, branie pieniędzy od partii nie jest czymś godnym pochwały, ale czy to na pewno sytuacja znacząco inna od przydzielania przez partię obecnie rządzącą atrakcyjnych miejsc w ramówkach swoim ulubieńcom?
Najzabawniejsze jest opluwanie SKOK-ów. Naprawdę, nie damy się przekonać, że polski, patriotyczny, spółdzielczy inwestor jest gorszy niż niemiecki koncern, który - pan Lis zapewne wierzy - życzy Polsce "jak najlepiej", oczywiście ze swojego punktu widzenia. Nie, nasz polski inwestor jest o niebo lepszy. I jesteśmy z niego dumni.
Bywało, że nie mieliśmy pracy, i kolejny zakręt nie wyglądał zachęcająco. Ale nawet w najczarniejszych chwilach nie było w nas choćby cząstki tego jadu, tej piany na ustach, tej złości na świat i tej frustracji, które aż biją z każdego lisowego zdania.
To jest jakaś tajemnica. Skąd w człowieku, który tak obnosi się ze swoimi rzekomymi sukcesami, aż tyle nienawiści wobec bliźnich? Skąd ta potrzeba ciągłego odprawiania voo-doo na nazwiskach Zaremby, Karnowskich, Skowrońskiego, Wildsteina, Janeckiego? Bo nie wystarczy mu raz, on musi ciągle. Zabija nas i zabija, jakby nie mógł uwierzyć, że nasze życie nie zależy od niego. Patrzy i nie wierzy, że - dzięki pomocy ludzi dobrej woli - nie tylko żyjemy, ale i skutecznie budujemy, wbrew omnipotentnej władzy - własne media.
A może to poczucie niższości wynikające z faktu, że my się przed prezesem Braunem nie płaszczyliśmy, a Tomasz Lis do prezesa Urbańskiego - powołanego przez PiS - jednak poszedł (albo dał się prezesowi Urbańskiemu "ubłagać", jak zapewne głosi wersja oficjalna)?
W dłuższej perspektywie Lis jest oczywiście sfrustrowany faktem, że wspierana przez niego operacja zniszczenia prawdziwej opozycji się nie udała, że idzie zmiana, i to naprawdę głęboka. Co więcej, Lis przeczuwa przynajmniej (a może już wie), że to my w sporze o Polskę mieliśmy i mamy rację. Jest jak człowiek po rozwodzie, który rozwodu żałuje, ale już się stłukło. Już zawsze będzie w historii jako ten, który blokował z całych sił sanację chorej Rzeczypospolitej, sprzymierzając się (świadomie lub nie) z jej śmiertelnymi wrogami.
W krótkiej perspektywie Lis jest sfrustrowany zapewne ucieczką psa. Tak, pewnie uciekł mu pies. Lisom pies ucieka. Np. gdy ksiądz chodzi po kolędzie, to - słyszymy - tłumaczą przez domofon, że nie mogą przyjąć, bo"pies im uciekł".
Jak wy chcecie Polaków upilnować, skoro nawet pies wam ucieka?
Jacek Karnowski
w: http://wpolityce.pl/artykuly/55781-nawet-w-najczarniejszych-chwilach-nie-bylo-w-nas-chocby-czastki-tego-jadu-tej-piany-na-ustach-ktore-az-bija-z-kazdego-lisowego-zdania
Prostytucja „w” sieci
Grzegorz Jakubowski
14.06.2013
Skompromitowani po ujawnieniu niewygodnej prawdy, Niepokorni zaatakowali w ślepej furii innych dziennikarzy. Słowa o etyce i dziennikarskiej solidarności najzabawniej brzmią w ustach braci Karnowskich, którzy swoich politycznych alfonsów nazywają „ludźmi dobrej woli”.
„Nasz polski, patriotyczny, spółdzielczy inwestor jest o niebo lepszy” – tymi i innymi słowami Jacek Karnowski odpiera zarzuty o finansowaniu swojej redakcji oraz związanych z nią publicystów partyjnymi pieniędzmi. Równocześnie atakuje dziennikarzy, którzy nie muszą pracować jako utrzymanki polityków.
Lista z nazwiskami prawie w ogóle mnie nie zaskoczyła. Co najwyżej bawi mnie wspomnienie rozmowy sprzed kilku miesięcy z naszym wspólnym znajomym z IPN, który zażartował, że „ciekawe z czego się Krzysiek utrzymuje”. Teraz już wiadomo. Konferansjer prezesa to jak się okazuje całkiem opłacalna „fucha”.
Branie pieniędzy bezpośrednio lub pośrednio od polityków to jednak blamaż dla dziennikarza. Co ciekawe, nie tylko to Niepokornym nie przeszkadza ale nawet nie starają się przygotować planu awaryjnego (tak, tak, niektórzy pańscy ludzie mają bardzo długi język i tylko upewniają się czy rozmawiamy „off-the-record”). Podobno tacy z was nieźli macherzy, że wszystko załatwiacie sami a reszta nie ma bladego pojęcia co dalej.
Faktem jest natomiast to, że pańscy ludzie i koledzy biorą kasę od polityków, z którymi tylko przypadkiem mają podobne poglądy. Ciekawe jak wyglądają kulisy nominacji do „Hien”, nagan czy treści tworzonych artykułów. Propagandowe gnioty, które wciskacie naiwnym aż zioną nienawiścią do wszystkiego co nie jest związane z PiSem.
Z mizernie zaszywaną cnotą próbujecie udawać niezależnych podczas gdy podstawowy wyznacznik niezależności – czyli kwestie finansowe – stawia was pod ścianą. Ile to już miesięcy minęło ? Redaktor Michał chwalił się, że po 6 miesiącach będziecie już mieć mnóstwo reklamodawców i staniecie się rentowni. Gratuluję ostatniego numeru – całe 3 reklamy zewnętrzne.
Wracając do etyki i solidarności – nie przypominam sobie by ktoś z was bronił redaktora Lisa gdy za budowanie portalu Internetowego został pozbawiony stanowiska naczelnego „Wprost”. Gdy sami doprowadziliście do wyrzucenia z pracy swojego szefa i rozbicia redakcji winny był już pan Hajdarowicz, który zrobił „zamach” na was. Tak się buduje mity założycielskie nieprawdaż ?
Swojego czasu szczuliście czytelników na redaktora Pińskiego, który śmiał założyć konkurencyjną dla was gazetę. Musiało was strasznie boleć, że to on został nowym naczelnym waszej gazety i jeszcze nie zbankrutował. To jak potraktowaliście Elizę Michalik szkoda nawet komentować. Teraz w podobny sposób niszczycie tygodnik „Do Rzeczy”. Nie było chyba dnia, w którym nie pojawił się artykuł opluwający wydawcę gazety waszych kolegów. Taka to wasza solidarność.
Wracając do redaktora Lisa – jego program na siebie zarabia, jego gazeta przynosi zyski. Wy generujecie tylko straty a biorąc pod uwagę spadek sprzedaży to nawet uprawiana przez was propaganda na rzecz partii „największego z Polaków” jest na żenująco niskim poziomie.
Dziś piejecie na myśl o prywatyzacji publicznej telewizji. Najwidoczniej myśl o pracy u kogoś kto oczekiwać będzie od was czegoś więcej niż tylko ślepej służalczości wobec polityków jednej opcji musi przerażać. Natomiast głoszone otwarcie hasła o tym, że „opozycja nie będzie miała telewizji” tylko pokazują jakimi dziennikarskimi zerami jest wasza ekipa.
Myśl o zbliżającej się kampanii i ewentualnej wygranej PiS wydaję się być całkiem zabawna. Nagle Marsz Niepodległości zaczniecie nazywać kultywowaniem nacjonalizmu, panie z KDN oraz działaczki ONR staną się niebezpiecznymi faszystkami, które chcą podpalić Polskę i rozbić prawicę, Janusz Korwin-Mikke agentem, a Leszek Miller, którego już teraz PiS ustami swojego rzecznika traktuje jako przyszłego koalicjanta, przestanie być „starym cynicznym komuchem” a zostanie okrzyknięty człowiekiem honoru.
w: http://grzegorzjakubowski.natemat.pl/
Oświadczenie
W związku z oszczerczym pomówieniem mnie przez „Gazetę Wyborczą” i jej portal w dn. 12 czerwca 2013, że należę do grona osób, które „dostają” od partii Prawo i Sprawiedliwość „po kilka tysięcy zł” oświadczam, że artykuł ten zawiera kłamstwo.
Nie dostaję ani od początku istnienia partii PiS nie dostawałam stamtąd żadnych pieniędzy. W ciągu kilkunastu lat zawarłam z nią jedną umowę. PiS zakupił ode mnie w 2011 roku prawa autorskie do „Raportu o zagrożeniach wolności słowa w Polsce”. Raport opracowany był pod moim kierunkiem na zamówienie Stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza (nie mylić z partią polityczną), które zasugerowało sprzedaż tych praw. Raport został zaprezentowany publicznie 5.10.2011 roku. Umowę sprzedaży praw podpisałam 10.10.2011 roku. Do Zarządu Głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zostałam demokratycznie wybrana w dwa tygodnie później, 23.10.2011.
Jestem wstrząśnięta zgodą wynajętej do tej roboty Dominiki Wielowieyskiej, córki wybitnego opozycyjnego działacza katolickiego, na oszczercze i kłamliwe potraktowanie mnie w „Gazecie Wyborczej”.
Oczekuję sprostowania od „Gazety Wyborczej” (przeprosin nie oczekuję) w podobnym miejscu co opublikowany artykuł w ciągu 7 dni i wpłacenia przez „Gazetę Wyborczą” 15 tys. zł na Zakład Niewidomych w Laskach. W przeciwnym razie podejmę kroki prawne.
Warszawa, 14.06.2013
Teresa Bochwic
w: http://wpolityce.pl/dzienniki/blog-teresy-bochwic/55815-oswiadczenie-teresy-bochwic-oszczercze-i-klamliwe-pomowienie-przez-gazete-wyborcza
|
|
|
|
|
|
|
Wszedłeś do e-Instytutu jako 508048 odwiedzający. Witaj.
copyright by irs
|
|
|
|
|
|
|
|