Oskarżona
kobieta z północno-zachodniej Anglii, której nazwiska nie ujawniono, w czasie ciąży piła na umór. Sześć lat temu urodziła córeczkę.
Lekarze nie mieli wątpliwości, że za uszkodzenia mózgu dziecka odpowiada właśnie alkohol. Dlatego lokalny samorząd skierował sprawę do sądu. Bądź co bądź jego pracownicy ostrzegali matkę, czym grozi zaglądanie do kieliszka. Uznali więc, że można oskarżyć ją o świadome podanie dziecku trucizny. I wywalczyć odszkodowanie na leczenie dziewczynki, która znalazła się w ośrodku opiekuńczym.
Gra o wysoką stawkę
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w 2011 r. Sąd stwierdził wówczas, że samorząd ma rację. Jednak urząd ds. odszkodowań w sprawach karnych odwołał się od wyroku, i w grudniu ub.r. sędzia Howard Levenson wydał inny werdykt. Levenson nie negował faktu, że matka zatruła
dziecko. Ale uznał, że dziewczynki nie można uznać za ofiarę przestępstwa, bo była jeszcze nienarodzona - czyli nie była osobą.
Jak informuje "The Times", samorząd zapowiada teraz, że wniesie sprawę do Sądu Apelacyjnego Anglii i Walii. Jego wyrok będzie miał doniosłe konsekwencje nie tylko w tym przypadku, ale też we wszystkich podobnych. Precedensowa sprawa pokaże, czy przepis z Offences Against the Person Act z 1861 r. dotyczący podania trucizny w celu zagrożenia życia lub spowodowania poważnych uszkodzeń ciała ma zastosowanie w przypadku nienarodzonego dziecka.
W kolejce czekają już inne pozwy. Działający na zlecenie samorządu prawnicy z GLP Solicitors reprezentują w całym kraju 80
dzieci z zaburzeniami fizycznymi lub psychicznymi wynikającymi z tego, że ich matki piły
w ciąży alkohol. - We wszystkich sprawach mamy mocne dowody, że pracownicy społeczni, instruktorzy i pielęgniarki wyraźnie ostrzegały kobiety: "Nie możesz tego robić, to zaszkodzi twemu dziecku" - mówi "The Times" Neil Sugarman, partner zarządzający kancelarii.
Brytyjczycy piją na potęgę
Picie alkoholu w ciąży sprawia, że w Wielkiej Brytanii co roku rodzi się ok. 7 tys. dzieci z wadami fizycznymi (np. uszkodzeniami mózgu, zniekształceniami twarzy, uszkodzoną wątrobą), problemami behawioralnymi, trudnościami w nauce, opóźnieniami rozwoju. Z opublikowanego w ub.r. raportu naukowców z Uniwersytetu Londyńskiego wynika, że aż trzech na czterech Brytyjczyków i cztery na pięć Brytyjek przekracza czasem zalecane dzienne normy spożycia alkoholu. A naprawdę ostre picie zdarza się połowie kobiet i mężczyzn.
Aby ograniczyć pijatyki, rząd Davida Camerona nosił się nawet z zamiarem wprowadzenia minimalnych cen alkoholu - 1 jednostka (czyli np. jedna trzecia pinty średniej mocy piwa) miałaby kosztować nie mniej niż 45 pensów. Później jednak wycofał się z tych planów. Tym samym ściągnął na siebie gromy ekspertów, którzy sugerują, że to skutek lobbingu przemysłu alkoholowego.
Jak ujawnia British Medical Journal, od 2010 r. pracownicy ministerstwa zdrowia byli na 130 spotkaniach z przedstawicielami koncernów alkoholowych i supermarketów. Niektóre odbyły się po zakończeniu oficjalnych konsultacji projektu ustawy.