Zwykli rodzice, przejęci, że dzieci nie lubią chodzić do szkoły, poszli na terapię rodzinną do KIP.
Opowiadali terapeutom certyfikowanym przez Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, jak wychowują dzieci - dobrze funkcjonującą i dobrze uczącą się trójkę chłopców w wieku 10 i 13 lat. Chcieli je wychowywać jeszcze lepiej, bez klapsów, które ojciec wymierzył, gdy syn rzucał kamieniami w ludzi. Gdy postanowili zrezygnować z terapii, bo nie odpowiadała ich potrzebom, psycholodzy rozpętali rodzinie piekło.
Zgłosili do sądu, że rodzice rzekomo stosują przemoc, dzieci zostały skierowane na badania psychologiczne do krakowskiego Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno- Konsultacyjnego (RODK). Psycholodzy z tej placówki zalecili odebranie dzieci i umieszczenie ich w placówce. Motywowali to klapsami (diagnoza: przemoc) i stawianiem w „sytuacjach nadmiernej – jak na ich wiek oraz możliwości rozwojowe – samodzielności i odpowiedzialności (np. podróż pociągiem bez opieki)”. Przerażone dzieciaki, pomimo wysiłków rodziców, zabrano podstępem do domu dziecka, który nazwały „więzieniem”.
Opisana tu systemowa i systematyczna przemoc państwa i psychologów wobec dzieci i rodziców przeraża. Co parę miesięcy pojawia się tego rodzaju doniesienie w mediach. Niezależnie więc od indywidualnych nadużyć specjalistów, zły jest system mający chronić przed przemocą w rodzinie. Zła jest ustawa i złe przepisy wykonawcze. Niezależnie od intencji twórców – liczą się fakty, a fakty to traumy dzieci, niekiedy śmierć dzieci odebranych rodzicom, cierpienie rodziców niemogących zapewnić dzieciom bezpieczeństwa przed przemocą ze strony państwa.
Niektóre przyczyny dramatu pacjentów KIP i klientów RODKu
Specjaliści z obszaru pomocy psychologicznej i pomocy społecznej często ulegają naiwnemu poglądowi, ze gdy rodzice nie są idealni, to najlepiej jest dziecko z takiej rodziny wyjąć i włożyć w inne miejsce, gdzie tych niedobrych rodziców nie będzie. Że dziecko, jak roślinę, można wykopać z jednego miejsca i zasadzić w lepszym.
Dzieci to nie rośliny. Ich rodzice, tacy niedoskonali i ludzcy, jakimi ich widzimy, są dla własnych dzieci najlepszą glebą i środowiskiem. Dziecko ma niezbywalne prawo do swoich rodziców, także, jeśli się nie komuś nie podobają. Nie można dzieci wyrwać z rodziny bezkarnie, bez dramatycznych konsekwencji, jakimi są późniejsze chroniczne depresje, zaburzenia osobowości, tendencje samobójcze czy zachowania antyspołeczne - żeby wspomnieć to, co najczęstsze. Ludzie pozbawieni więzi z biologicznymi rodzicami mają niewielkie szanse na stworzenie w dorosłości szczęśliwych związków. Dlatego, z wyjątkiem ekstremalnych przypadków - zagrożenia życia czy zdrowia, dla dziecka najlepsza jest własna, biologiczna rodzina. Rodzice wymierzający klapsy czy niemający dość czasu dla dzieci, są o niebo lepsze, niż najlepszy dom dziecka czy rodzina zastępcza. I wysiłki specjalistów powinny skupiać się na wspieraniu rodziców i ich kompetencji. Czasem się nie udaje. Ale to nie ten przypadek.
Ważnym czynnikiem jest niekompetencja psychologów – diagnostów w RODKach oraz psychologów niemających dostatecznych kompetencji, ale prowadzących terapię. Powyższa sytuacja boleśnie udowadnia jak bardzo niebezpieczny jest ten brak kompetencji. Młodzi terapeuci Bajkowskich, moralnie odpowiedzialni za dramat tej rodziny, są w szkoleniu na certyfikat psychoterapeuty, lub mają certyfikat Sekcji Naukowej Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, jedno ma tytuł psychologa klinicznego. Superwizorem tych młodych ludzi (nie chcę podawać ich nazwisk, bo chodzi mi o zjawisko) jest superwizor także z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Pomimo sprzeciwów profesjonalnych psychoterapeutów NFZ jawnie, a czasem na podstawie niejawnej instrukcji, preferuje kontraktowanie psychoterapii z posiadaczami certyfikatów i szkolącymi się w Polskim Towarzystwie Psychiatrycznym, Psychologicznym i z psychologami. Natomiast dyskryminuje dobrze wyszkolonych psychoterapeutów z profesjonalnych stowarzyszeń psychoterapeutycznych np. terapii Gestalt, psychoterapeutów z innym wykształceniem czy nawet - posiadaczy European Certificate of Psychotherapy. Czy trzeba jeszcze innych dowodów na szkodliwość faworyzowania PTP i psychologów przez NFZ? I nie chodzi tu o to, że w PTP nie ma kompetentnych psychoterapeutów. Bo są, i to liczni. W KIPie też są tacy. Ale w sytuacji praktycznego monopolu pacjenci są pozbawiani wyboru, a standardy organizacji monopolistycznych, jak wiemy, degradują się szybko.
Psycholog kliniczny też z definicji nie ma kompetencji psychoterapeuty.
Oboje adeptów psychoterapii z KIPu legitymuje się certyfikatem terapeuty środowiskowego Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. By ten certyfikat dostać nie potrzeba mieć kompetencji psychoterapeuty.
O tym wszystkim nie wiedzieli państwo Bajkowscy zgłaszając się po pomoc. Jako psychoterapeuci nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć nikogo przed przemocą i nadużyciem ze strony innych specjalistów, ale możemy i jest naszym obowiązkiem edukować potencjalnych klientów, jakie kompetencje powinien mieć psychoterapeuta. I jak mają rozpoznać zawczasu, że może im się stać krzywda.
Oto garść rad dla tych, którzy nie chcą podzielić losu rodziny Bajkowskich
Kiedy szukasz psychoterapii:
- NIE idź do psychologa, terapeuty środowiskowego ani psychologa klinicznego. Oni nie mają kwalifikacji psychoterapeuty. Idź do psychoterapeuty z certyfikatem, rekomendacją, licencją itp. profesjonalnego stowarzyszenia psychoterapeutycznego lub psychoanalitycznego. Zwykle mają nazwę wskazującą psychoterapię i jej modalność. Jest ich w Polsce około 20.
- psycholog, psychiatra, psycholog kliniczny może być psychoterapeutą, pod warunkiem,, że ukończy specjalistyczne, 4-10 letnie kształcenie w zawodzie psychoterapeuty.
- jeśli psychoterapeuta nie ma certyfikatu, sprawdź czy jest w superwizji u superwizora psychoterapii
- Poszukaj opinii na temat osoby, do której idziesz, na forach i u znajomych. Na własnej stronie można napisać wszystko, trzeba tylko umieć pisać. Najważniejsze by psychoterapeuta nie szkodził.
-