Magdalena Środa, 24.09.2014
Mam coraz częściej wrażenie, że niektórzy katoliccy biskupi zdradzają chrześcijaństwo i jego idee równości i miłości w imię wąsko pojętych instytucjonalnych interesów i prywatnych ambicji, które niewiele mają wspólnego z nauczaniem Jezusa, a nawet obecnego papieża.
Przed dzisiejszym głosowaniem w Sejmie nad ratyfikowaniem konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej hierarchowie rozpętali kampanię nienawiści, korzystając notabene z nowoczesnych, ale nie kościelnych, środków komunikacji, takich jak automatyczne wysyłanie sprzeciwów drogą internetową przez wyspecjalizowane agencje.
Walka z przemocą wobec kobiet i
dzieci nazywana jest dziś "ideologią gender". "Gender" to tajemnicze słowo, którego według hierarchów "ciemni" wierni nie rozumieją, więc będą się go bali bardziej niż przemocy w rodzinie. Bo przecież ta należy do świętej tradycji.
Kościół i prawica zachowują się tak, jakby zniesienie przemocy wobec kobiet i dzieci było największym wrogiem wiary, katolicyzmu i pozycji hierarchów. Wiary na pewno nie jest, Jezus był zawsze za zniesieniem przemocy. Jeśli natomiast chodzi o pozycję hierarchów, to być może łatwiej sprawować im władzę nad rodziną, której "tradycyjność" polega na bezwzględnym posłuszeństwie żony mężowi i przymykaniu oczu na przemoc. "Nieś swój krzyż" - mówi bitym kobietom wielu księży, uważając, że lepsza jest "rodzina tradycyjna" niż szczęśliwa.
"
Polska potrzebuje krzyży, kościołów i ołtarzy (...). Ojczyzna bez ołtarzy straci swoją tożsamość" - grzmiał jeden z hierarchów na Jasnej Górze, zagrzewając wiernych do sprzeciwiania się ratyfikacji konwencji. Mnie się wydaje, że to raczej księża bez wiernych stracą swoją materialną i polityczną pozycję. A ojczyzna nie ma nic do tego, bo przecież jest w niej miejsce i dla wiernych, i dla niewiernych, choć nie chciałabym, by było w niej miejsce dla przemocy.
Polska potrzebuje nowoczesności, sprawiedliwości i równego traktowania. Rodziny potrzebują bezpieczeństwa i partnerstwa, a jeśli chodzi o ołtarze, kościoły i bogate plebanie, to mamy ich bez liku. I, niestety, nic z tego nie wynika.
Każdego roku gwałconych jest 30 tys. kobiet, ofiar przemocy jest około miliona. Co tydzień ginie jedna
kobieta, która mogłaby żyć, gdyby jej losem zainteresowało się państwo. Coraz więcej mamy przypadków molestowanych, gwałconych i krzywdzonych dzieci.
Przyczyną tego okrucieństwa nie jest gender, ale domowe podporządkowanie i bezbronność kobiet, alkohol, znieczulica (mylona często z tradycją), brak edukacji, brak interwencji państwa. Ratyfikując konwencję, możemy się przyczynić do zmniejszenia liczby ofiar.
Polska podpisała już sporo międzynarodowych dokumentów dotyczących przeciwdziałania przemocy. Ponadto Polska przeszło tysiąc lat temu przyjęła religię, której jednym z głównych celów jest równość, miłość i eliminowanie przemocy w stosunkach społecznych.
Jezus z pewnością byłby za ratyfikacją. Dlaczego nasi hierarchowie i mieniący się katolikami politycy są przeciw?