ostatnia aktualizacja 2014-02-04 02:33:23
,Będzie jeszcze o gender, tym razem nie w Kościele, lecz w Łapach w Podlaskiem. Rada miasta uchwaliła, że stanowczo sprzeciwia się kierowaniu do szkół i przedszkoli programów promujących ideologię gender, która według radnych demoralizuje dzieci i młodzież. Sprzeciwia się też wykorzystywaniu publicznych i unijnych pieniędzy w celu promowania gender.
W uchwale jest wiele patetycznych słów. Między innymi znalazł się tam taki passus: "Dowolność na poziomie społecznym w wyborze płci, bez oparcia o naturalne uwarunkowania biologiczne i genetyczne, zaprzecza nauce, logice i godności człowieka. Zaprzeczenie tego, co w człowieku naturalne, prowadzi do zniewolenia człowieka oraz ideowego i faktycznego totalitaryzmu". Radni opowiadają się wyłącznie za chrześcijańską prawdą o małżeństwie i rodzinie, a od instytucji oświatowych żądają promowania tej integralnej, jak piszą, wizji człowieka.
Długo w Łapach musiano myśleć nad tymi sformułowaniami. Uchwałę zgłosił radny z PiS, ale została przyjęta jednogłośnie - w tym także przez radnych PO. Szczęśliwa to musi być gmina te Łapy. Bez problemów ekonomicznych. Ludzie są zadowoleni, miasteczko kwitnie, więc władze mogą już dbać wyłącznie o dobra duchowe społeczności.
Cóż, prawda o Łapach jest diametralnie inna. W ciągu ostatnich kilku lat zlikwidowano tu dwa duże zakłady pracy: cukrownię, która padła ofiarą unijnych limitów na produkcję cukru, oraz Zakłady Naprawy Taboru Kolejowego, które upadły ponad trzy lata temu. Po dawnych fabrykach hula zimowy wiatr, straszą powybijane okna. Wokół nie ma śladu życia. Ile osób straciło tu pracę? Ponad tysiąc. W każdej rodzinie co najmniej jedna, bo zakłady dawały zatrudnienie setkom mieszkańców. O tym, że nie mają po co przychodzić na następny dzień do pracy, dowiadywali się bez ostrzeżenia, często po przepracowaniu dwudziestu paru lat.
W Łapach o zatrudnienie trudno. Owszem, powstają nowe sklepy, ale nie ma kto w nich kupować, bo żeby kupować, trzeba zarabiać. Mieszkańcy nie ukrywają, że w Łapach nie ma przyszłości, a młodzi uciekają. Do Białegostoku, Warszawy, do Wielkiej Brytanii i Irlandii. Za coś po prostu trzeba żyć. W 16-tysięcznym miasteczku zapanowała stagnacja. Żadnej nadziei - przyznają mieszkańcy. Burmistrz jest trochę większym optymistą, bo liczy na unijne dotacje. Właśnie podpisał akt notarialny na działkę, na której w podstrefie ekonomicznej powstanie drukarnia. Może 50 osób znajdzie tam pracę. A działek burmistrz ma jeszcze kilka, oby tylko inwestorzy dopisali. Jedyna nadzieja w unijnych pieniądzach, które może choć trochę rozruszają lokalną gospodarkę.
Radni miejscy mają jednak, jak widać, inne problemy. Nie bezrobocie, nie bieda, nie emigracja. Tylko gender. Dzięki tej uchwale miasto na pewno podniesie się z upadku. Wybory samorządowe już niedługo, więc politycy będą mieli pole do popisu. Ileż to spotkań w sprawie gender można zorganizować, nawet posłankę Pawłowicz zaprosić. Niech tylko się potem nie dziwią, że ludzie przestaną ich wybierać. W mieście beznadziei nie można budować nadziei na strachu przed wyimaginowanym przeciwnikiem. Bo w Łapach jest inny realny przeciwnik i źródło strachu. To brak pracy i pieniędzy. I z tym trzeba walczyć.
Długo w Łapach musiano myśleć nad tymi sformułowaniami. Uchwałę zgłosił radny z PiS, ale została przyjęta jednogłośnie - w tym także przez radnych PO. Szczęśliwa to musi być gmina te Łapy. Bez problemów ekonomicznych. Ludzie są zadowoleni, miasteczko kwitnie, więc władze mogą już dbać wyłącznie o dobra duchowe społeczności.
Cóż, prawda o Łapach jest diametralnie inna. W ciągu ostatnich kilku lat zlikwidowano tu dwa duże zakłady pracy: cukrownię, która padła ofiarą unijnych limitów na produkcję cukru, oraz Zakłady Naprawy Taboru Kolejowego, które upadły ponad trzy lata temu. Po dawnych fabrykach hula zimowy wiatr, straszą powybijane okna. Wokół nie ma śladu życia. Ile osób straciło tu pracę? Ponad tysiąc. W każdej rodzinie co najmniej jedna, bo zakłady dawały zatrudnienie setkom mieszkańców. O tym, że nie mają po co przychodzić na następny dzień do pracy, dowiadywali się bez ostrzeżenia, często po przepracowaniu dwudziestu paru lat.
W Łapach o zatrudnienie trudno. Owszem, powstają nowe sklepy, ale nie ma kto w nich kupować, bo żeby kupować, trzeba zarabiać. Mieszkańcy nie ukrywają, że w Łapach nie ma przyszłości, a młodzi uciekają. Do Białegostoku, Warszawy, do Wielkiej Brytanii i Irlandii. Za coś po prostu trzeba żyć. W 16-tysięcznym miasteczku zapanowała stagnacja. Żadnej nadziei - przyznają mieszkańcy. Burmistrz jest trochę większym optymistą, bo liczy na unijne dotacje. Właśnie podpisał akt notarialny na działkę, na której w podstrefie ekonomicznej powstanie drukarnia. Może 50 osób znajdzie tam pracę. A działek burmistrz ma jeszcze kilka, oby tylko inwestorzy dopisali. Jedyna nadzieja w unijnych pieniądzach, które może choć trochę rozruszają lokalną gospodarkę.
Radni miejscy mają jednak, jak widać, inne problemy. Nie bezrobocie, nie bieda, nie emigracja. Tylko gender. Dzięki tej uchwale miasto na pewno podniesie się z upadku. Wybory samorządowe już niedługo, więc politycy będą mieli pole do popisu. Ileż to spotkań w sprawie gender można zorganizować, nawet posłankę Pawłowicz zaprosić. Niech tylko się potem nie dziwią, że ludzie przestaną ich wybierać. W mieście beznadziei nie można budować nadziei na strachu przed wyimaginowanym przeciwnikiem. Bo w Łapach jest inny realny przeciwnik i źródło strachu. To brak pracy i pieniędzy. I z tym trzeba walczyć.