Przyzwyczaić to się do tego raczej nie można. Można za to przekonywać i argumentować. Ja bym zapytała Terlikowskiego, a kim jest człowiek? Swoją ręką, penisem, pochwą czy wątrobą? Każdy powie, że nie. Człowiek jest pewną całością, która ma tożsamość umiejscowioną w psychice. Ktoś inny stwierdziłby, że ma swoją duszę, z którą się rodzi, a którą nie można manipulować czy sterować. Biologicznie człowiek rodzi się w poczuciu płci, a więc osoby transseksualne po prostu rodzą się z taką tożsamością. Wierzący powiedziałby nawet, że Bóg im ją dał. Ale nie pan Terlikowski, rycerz Kościoła, któremu daleko od ludzkich uczuć i miłości, a w moim przekonaniu, daleko także od Boga, jeśli jest.
Mówi Pani "przekonywać i argumentować", ale czy w tym przypadku da się choćby rozmawiać?
Z panem Terlikowskim niebawem dyskutowała będę na sali sądowej, bo poza nią na razie nie ma możliwości [chodzi o słowa Terlikowskiego o Grodzkiej: "jest mężczyzną, który pozbawił się narządów płciowych i udaje kobietę" - red.]. Tam rozstrzygnie się, czy można obrażać i poniżać osoby o innej tożsamości. Bo nie po to człowiek przechodzi przez ten dramatyczny proces zmiany płci, by jakiś pan Terlikowski odbierał później mu szacunek. Tutaj przecież chodzi o szacunek dla człowieka, dla istoty ludzkiej.
Tomasz Terlikowski mówił także cytując papieża Benedykta XVI, iż jednym z największych zagrożeń dla Kościoła w XXI wieku jest "ideologia gender". To prawda?
Myślę, że największym zagrożeniem dla Kościoła XXI wieku jest sam kler, tacy sami działacze jak on, którzy są przepojeni nienawiścią, agresją i brakiem szacunku. Z drugiej strony Kościół rzeczywiście traktuje "ideologię gender' jako wroga. Bo jego wrogiem jest ogólnie rzecz biorąc humanizm.
Może słusznie, skoro Kościół obstaje przy innej koncepcji płci. Nie spodziewa się chyba Pani, że uzna on postulaty zgłaszane przez drugą stronę..
.
Absolutnie nie można powiedzieć, że gender i nauka Kościoła są nie do pogodzenia. W moim przekonaniu nauka o płci nie jest wrogiem małżeństwa. Tyle że jeśli Kościół uważa, że małżeństwo to związek tylko kobiety i mężczyzny, a kobietę i mężczyznę określa po ogólnym wyglądzie rodzaju genitaliów, to naprawdę trudno tutaj dyskutować. Ja uważam, że zamiast definiować wrogów powinien raczej przyjąć, że geny to jest swego rodzaju plan, a płeć to to, co czuje się w sercu.
A Pani, jako zwolenniczka gender, uznaje Kościół za wroga?
Nie widzę żadnych wrogów nauki o płci, bo nauka z natury rzeczy nie ma takich. To ci po drugiej stronie widzą w pewnych rodzajach wiedzy fałszywe zagrożenia dla siebie i własnych ideologii.
Terlikowski wietrzy także spisek w tym, że kategorię gender wpisano do konwencji o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet. Dlaczego to było konieczne?
Dlatego, że musimy myśleć o człowieku przez wzgląd na jego tożsamość, a nie przez jego organy, jak chciałby Terlikowski. Prościej się tego wytłumaczyć nie da.
w: http://natemat.pl/46179,gender-to-najwieksze-zagrozenie-dla-kosciola-w-xxi-wieku-grodzka-odpowiada-terlikowskiemu