Środowiska zaangażowane w promocję homoseksualizmu postanowiły otoczyć opieką tzw. homofobów. Wyprodukowano więc spot filmowy pokazujący „cierpiącego” na tę przypadłość biznesmena, który pogrąża się w świecie swoich antyhomoseksualnych paranoi.
Spot wyprodukowała niezależna grupa artystyczna La Camera Independent przy wsparciu Kampanii Przeciw Homofobii i Ambasady Kanady w Polsce.
Można go zobaczyć w Internecie oraz przed wszystkimi seansami w mieszczącej się w Pałacu Kultury i Nauki Kinotece i wybranych kinach sieci Multikino. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Multikino długo zwlekało z dopuszczeniem na swoje ekrany filmu opowiadającego o bohaterskiej walce Cristeros. Pokazy „Cristiady” w tej sieci kinowej zostały zorganizowane w skutek silnej presji widzów.
Spot wyreżyserował Albert Bana, scenariusz napisał Mateusz Pacewicz a za zdjęcia odpowiedzialny jest Tadeusz Kieniewicz. Ivo Krankowski wyprodukował spot pod szyldem La Camera Independent, a sfinansowała go Ambasada Kanady w Polsce oraz Kampania Przeciw Homofobii. Postprodukcje wykonało studio Chimney.
W spocie zrealizowanym na w konwencji trailera filmowego wystąpili: Wojciech Zieliński, Katarzyna Herman, Piotr Garlicki, Bartłomiej Firlet, Mariusz Drężek i Bartłomiej Morawski. Jak poinformował producent filmu, twórcy i aktorzy biorący udział w projekcie nie wzięli za to żadnych pieniędzy. Kolejnym krokiem służącym promowaniu spotu ma być powstanie wersji rosyjskiej. Homośrodowiska w ostatnim czasie wzięły na celownik ten kraj, który przyjął prawo wymierzone w promotorów dewiacyjnych zachowań.
Zjedzony przez homofobię
Spot ukazuje historię biznesmena, któremu się „poszczęściło”. Tu trzeba się zgodzić z twórcami filmu, gdyż ukazany obraz szczęścia jest wielce pociągający. Nasz bohater ma dzieci i żonę – przyjmijmy taką interpretację obecności w łóżku młodego biznesmena kobiety – choć we współczesnym świecie nie jest to wcale tak oczywiste. W każdym bądź razie obrazek jest cudowny i romantyczny. Jednak w życiu bohatera – hołdującemu jak widać dość konserwatywnym wartościom – jest jedno ale. Cierpi na homofobię. Można podejrzewać, że do pewnego momentu miała ona charakter bezobjawowy. Skojarzenia z tego typu schizofrenią będącą przyczyną wielu dysydenckich zatrzymań w Związku Radzieckim jest jak najbardziej na miejscu.
Homofobia jest jednak zbyt ciężką „chorobą” by tkwić w stanie wegetatywnym. Przelotne spojrzenie na dwóch potencjalnych kontrahentów-homoseksualistów wrzuca bohatera w paszczę szaleństwa i niszczy jego życie rodzinne i zawodowe. Robi się i śmiesznie i straszno. Wystarczyło bowiem by bohater filmu wykazał więcej entuzjazmu wobec homozwiązków a jego życie ułożyło by się inaczej.
Czego z resztą można się spodziewać po ludziach hołdujących takim wartościom jak rodzina? Wiadomo, że są oni potencjalnym zagrożeniem, swego rodzaju bombą z opóźnionym zapłonem. Choć patrząc na kilka ostatnich produkcji rodzimej kinematografii można uznać, że wszyscy Polacy są takimi ładunkami wybuchowymi. Wystarczy pokazać im homoseksualistę, ekologa czy last but not least Żyda, a już rodaka świerzbią ręce.
Kim jest „polski homofob”?
Wielce frapujący jest opis tego czym objawia się „polska homofobia” zamieszczony na stronie promującej film. Zacytujmy go w całości: polska [podkreślenie red.] homofobia przybiera różne postaci: agresji werbalnej i fizycznej, w miejscach publicznych, w pracy, w szkole; inicjatyw politycznych, a nawet projektów ustawodawczych mającej chronić polskie życie publiczne przed „promocją homoseksualizmu”; batalii w obronie „wartości rodzinnych” (tak jakby obecność w życiu publicznym ludzi LGBTQ mogła wpłynąć na orientację tych, którzy żyją w „tradycyjnych” rodzinach); obsesji doszukiwania się znamion „homoseksualności” i „zgadywania” kto jest gejem, a kto lesbijką; i, najczęściej, przyjmowania lękowej postawy: „my udajemy, że was nie widzimy, a wy udajecie, że jesteście <>”.
Po prostu - wszystko co nie jest pochwałą homoseksualizmu jest homofobią. Najmniejszy nawet gest nie przesycony uwielbieniem dla „tęczowych” przy jednoczesnym okazywaniu wzgardy „heterykom” jest godny potępienia. Wyobraźmy sobie sytuację penalizacji tak pojętej homofobii. Jak szybko zabrakło, by więzień i ktoś rzucił by hasło eksterminacji homofobów?
Autorzy tego katalogu na wstępie podkreślają, że mówią o polskiej homofobii. Może zatem iść krok dalej i spróbować udowodnić tezę, że „choroba” ta jest genetycznie przypisana Polakom. Granty się posypią!
Dwie pieczenie przy jednym ogniu
Promocja tak postępowego i politpoprawnego do bólu głowy filmiku nie mogła obyć się bez nomen omen tradycyjnego przyłożenia Kościołowi. Na stronie spotu pada dramatyczne pytanie: „Czy skoro ofiarami homofobii są osoby LGTBQ warto „pochylać się” nad losem homofobów?”. Zaraz pada dość symptomatyczna odpowiedź: „Warto – bo pozwala to zdemaskować irracjonalne źródła postawy, która w polskiej opinii publicznej funkcjonuje jako pogląd uzasadniany „naukowo”, ideowo, a nawet religijnie – samozwańczy specjaliści przedstawiają „dowody” na „uleczalność homoseksualizmu”, politycy przekonują nas, że homoseksualizm zagraża narodowej tożsamości, księża powołują się na „słowo Boże”.
Warto zapytać choćby o jedno – a na co mają się powoływać księża? Na publicystykę Adama Michnika?
Samo pojecie tzw. homofobii idealnie wręcz wpisuje się w to, co dla autorów tych słów jest godne napiętnowania. Jego „naukowość” jest mocno wątpliwa, ma ono charakter uznaniowy i służy wyłącznie jako swoiste narzędzie przemocy wobec niewpadających w zachwyt na „tęczową” wizją świata.
Reasumując . Jak mawiał tow. Lenin: „kino jest najważniejszą ze sztuk”. Współczesnemu człowiekowi przyzwyczajanemu do szybkiej i niezbyt wyszukanej konsumpcji – we wszelkich dziedzinach – twórcy filmiku postanowili łopatologicznie wytłumaczyć kto ich zdaniem stanowi największe zagrożenie i kogo należy się bać.