Gender, biskupi i cykliści
Strasznie naiwny ten profesor Hartman, kiedy tłumaczy biskupom, że walka z ideologią gender nie ma sensu, bo taka ideologia nie istnieje. Biskupi nie są idiotami i właśnie dlatego podjęli walkę z ideologią gender, że ona nie istnieje.
Właściwie, to ten Hartman nie jest naiwny, tylko cwany – ot, polityk przed wyborami. Staje przed Bazyliką Mariacką i odczytuje manifest partii Palikota pt. „Prawda nas wyzwoli”. W manifeście mowa o tym, że polska rodzina ma całą masę innych problemów, ale nie problem z ideologią gender. Prof. Hartman, by wzmocnić wymowę listu dodaje, że wojnę z gender wymyślili biskupi by przykryć skandale pedofilskie: "skala rozpasania, zepsucia seksualnego wśród duchowieństwa katolickiego jest porażająca, a propagandziści Kościoła próbują bronić Kościoła poprzez atak, urządzając nową wersją polowania na czarownice".
Z jednej strony biskupi twierdzą zatem, że polskiej rodzinie grozi gender, z drugiej politycy Palikota zapewniają, że to zwykła hucpa, bo prawdziwym skandalem jest pedofilia wśród księży. Jedni i drudzy straszą, walczą z wrogiem, mobilizują do oporu i zwierania szeregów – jedni w imię obrony moralności, drudzy rozumu. Dla każdego coś miłego. Jednym i drugim spada poparcie, więc robić coś trzeba, a najłatwiej ludzi mobilizować strasząc ich.
Biskupi od kilkunastu wieków z upodobaniem straszą ludzi opowiadając o piekle po śmierci, i o wrogach za życia. Niby wszyscy są braćmi, ale jakoś tak się składa, że zawsze część tych braci to kainowe plemię: innowiercy, Żydzi, masoni, cykliści – zawsze byli jacyś wrogowie, którymi można było straszyć, przed którymi można było chronić. Jednak nawet najbardziej konserwatywni katolicy zorientowali się, że walka z Żydami i masonami jest passé, więc jak manna z nieba spadła im ta ideologia gender. Gender na szatańskiego wroga nadaje się znakomicie, bo nikt tego gendera nie widział, więc strach może być tym większy. Dzieci niegrzeczne – gender winny, córka się puszcza – gender, wnuki nie szanują – gender. Jak w filmie Woody Allena – „Wszystko czego nie wiecie, a boicie się zapytać...” Można się śmiać, ale to naprawdę wróg idealny i biskupi musieli by być kretynami, by tej szansy nie podjąć. Przecież kilka lat temu straszyli z ambon Unią Europejską i co? Jak dzisiaj wyglądałaby Polska poza Unią, bez rosnącego eksportu, bez funduszy na inwestycje? Żadna grupa tak wiele nie zyskała na wejściu do Unii, jak polscy rolnicy, bo szalenie rośnie eksport polskiej żywności, i popyt na produkcje rolną. Dodatkowo, rolnicy od czasów gierkowskich kredytów nie widzieli takiej gotówki, jaką teraz dostają jako dopłaty. No i niech teraz jakiś wiejski proboszcz wyjdzie na ambonę i gardłuje za wystąpieniem z Unii! Wyśmieją go, wykpią, albo jeszcze gorzej. Taaak, z tą wojna przeciwko Unii, to była chwilowa koniunktura polskiego kościoła, która się skończyła i teraz lepiej nawet nie wspominać ludziom na wsi tych bzdur, którymi ich straszyli biskupi. Ale Gender jest świetny, bo nikt nie wie co to za diabeł! Wszystkie lęki, obawy, każde niemal cierpienie można tłumaczyć czymś, czego nikt nie widział. Wszystkie problemy rodziny tłumaczyć knowaniami ideologów gender, którzy demoralizują dzieci. A co, może dzieci nie są dziś zdemoralizowane? Wystarczy zapytać jakąś starszą panią, a chętnie Wam powie, że dzisiaj dziewczyny się nie szanują, bo za jej czasów...
Strasznie cyniczna jest ta walka przeciwko gender w obronie polskiej rodziny, bo biskupi nie są kretynami, i doskonale problemy polskich rodzin znają. Tu akurat w pełni się zgadzam z autorami listu odczytanego przez Hartmana przed Bazyliką Mariacką: polska rodzina ma problemy z biedą, bezrobociem, brakiem mieszkań, brakiem perspektyw dla dzieci, przemocą, bezdzietnością, rozwodami, alkoholizmem, uzależnieniem od internetu. Wyliczam w tej kolejności, w jakiej te problemy wymienili autorzy listu, ale ja widzę tę kolejność inaczej. Otóż w ciągu ostatnich lat zjeździłem setki tysięcy kilometrów jeżdżąc po Polsce i kręcąc zdjęcia do rozmaitych dokumentów, reportaży. I z pełnym przekonaniem zaręczam, że największym problemem który degraduje polskie rodziny jest alkoholizm i nadużywanie alkoholu. W każdej wsi, w każdym miasteczku są rodziny skazane przez wódkę na nędzę, upokorzenia, degrengoladę, ubóstwo. Mnóstwo jest dzieci zabiedzonych, zaniedbanych, a wręcz niedorozwiniętych z powodu ciągłego pijaństwa rodziców, wujków, itd. Wódka jest najbardziej dostępnym i najtańszym sposobem na poprawienie dojmującego poczucia beznadziei, która jest udziałem starszych oraz młodszych, którzy jeszcze nie wyjechali do Irlandii.
Biskupi tak naprawdę doskonale znają realia, bo wcale nie żyją wieży z kości słoniowej, ale wizytują parafie, bywają na odpustach, zajmują się problemami podległych proboszczów i ich wspólnot. Dlatego, jeśli w obronie polskiej rodziny wypowiadają wojnę ideologii gender, a nie polskiemu pijaństwu, to uważam to za skrajny cynizm i wyrachowanie. Ja wiem, że występując przeciwko pijaństwu podkopywali by jeden z filarów polskiej tradycji i obrzędowości, na której zasadza się polski fasadowy katolicyzm. Dość sobie wyobrazić wszystkie najświętsze sakramenty bez wódki. Czy przyjęcie „Pana Jezusa” było by tak atrakcyjne, jeśli nie towarzyszyłoby mu obżarstwo i pijaństwo? Czy naprawdę wyobrażacie sobie, by proboszczowie tak gorliwie walczyli z „nieumiarkowaniem w jedzeniu i piciu” podczas chrzcin, komunii, wesel, świąt, i styp? Przecież na polskich wsiach każdemu takiemu wydarzeniu towarzyszy picie wódy, nierzadko kończące się mordobiciem. Czy miejscowy proboszcz rzeczywiście zechce tak chętnie wypowiedzieć wojnę uświęconej tradycji picia wódki przy okazji uczestnictwa w sakramentach świętych? Czy zechce wystąpić przeciw ludowej tradycji, której sam zawdzięcza dość wygodną egzystencję? Czy stanie w niedzielny poranek naprzeciw swych parafian o obrzmiałych twarzach i wygarnie im prawdę o prawdziwej przyczynie zbydlęcenia ojców, skurwienia żon i córek, zabiedzenia dzieci? Zwłaszcza jeśli poprzedniego wieczora gościł na imieninach u swych parafian; jeśli chodząc po kolędzie sam pozwalał wozić się kierowcy, „bo przecież ksiądz nie odmówi...”,
Walka z prawdziwym problemem polskich rodzin byłaby dla biskupów naprawdę ciężka, bo to właśnie problem prawdziwy. Mogłaby się także okazać mordercza, bo zapijanie wódą hostii jest świętą tradycją polskiego ludowego katolicyzmu, a instytucja kościoła opiera się przede wszystkim na tradycji. Dlatego tak wspaniałym pomysłem jest walka z genderem, szatanem materializującym się we wszystkim co tradycji obce: pedalstwo, liberalizm, feminizm i cholera wie co jeszcze – wszystko co nie tak swojskie jak flaszka ze szwagrem na chrzcinach – wszystko da się pod ten gender podciągnąć.
Byłbym już chętny wpaść pod skrzydła Hartmana, a możne nawet Palikota, którzy obiecują bronić dzielnie przed cynicznym manipulatorstwem biskupów, gdyby nie... cynizm i manipulatorstwo samego Hartmana i Palikota. Wobec zbliżających się eurowyborów wpadają w objęcia Kwaśniewskiego i Siwca przekonując, że sanacja moralna narodu i całej Europy ziści się dzieki kompromitującemu się opilstwem i zarabianiem na reżimach antydemokratycznych Kwaśniewskiemu, czy bezideowemu karierowiczowi Siwcowi. Na marginesie: przyszła mi do głowy śmieszna myśl, jak kampanię przeciwko polskiemu pijaństwu prowadzić mogliby chory na filipińską grypę Kawśniewski i wzbogacony na Polmosie Palikot :-)
Rozumiejąc płyciznę ideologiczną sojuszu Palikota i Kwaśniewskiego, Hartman występuje pod Bazyliką Mriacką grzmiąc: "skala rozpasania, zepsucia seksualnego wśród duchowieństwa katolickiego jest porażająca, a propagandziści Kościoła próbują bronić Kościoła poprzez atak, urządzając nową wersją polowania na czarownice." No cóż, choć skandale pedofilskie napawają zrozumiałą i uzasadnioną odrazą, to głoszenie przed kościołem o porażającej skali rozpasania seksualnego wśród duchowieństwa jest tylko cynicznym chwytem propagandowym przed zbliżającymi się eurowyborami. Bo politycy Palikota doskonale zdają sobie sprawę, że zamiast mierzyć się z prawdziwymi problemami polskich rodzin, jak brak mieszkań, bezrobocie, czy brak opieki zdrowotnej, lepiej walczyć zapamiętale przeciwko rozpasaniu biskupów. I tak biskupi walczyć będą z ideologią gender, a Palikot ze skandalami pedofilskimi księży. I tak, nic się nie zmieni i wszystko zostanie po staremu:
„Ksiądz pana wini, pan księdza,
A nam prostym zewsząd nędza…”
w:
http://wojciechlazarowicz.natemat.pl/86827,gender-biskupi-i-cyklisci
dziennikarz, stolarz, operator obrazu