Zaplecze gender w Polsce
Potrzebują Marksa
Wpisuje się w to wydana przez „Krytykę Polityczną” książka Erica Hobsbawna „Jak zmienić świat. Marks i marksizm 1840-2011”. Bardzo ciekawie brzmi zdanie zaczerpnięte z prezentacji na stronach internetowych tejże książki: „Bo dziś, zdaniem autora, Marks i jego myśli są żywe i potrzebne jak nigdy wcześniej”.
Właśnie to można z pewnością powiedzieć o środowisku „Krytyki Politycznej”, że Marks i jego myśli (w nowoczesnym wydaniu nowej zachodnioeuropejskiej lewicy) są żywe. Oczywiście w ofercie zatytułowanej „Nasi autorzy” na stronach internetowych „Krytyki Politycznej” znajdziemy takie nazwiska jak Theodor Adorno (szkoła frankfurcka), znany postmodernista Zygmunt Bauman, Daniel Cohn-Bendit i inni.
„Krytyka Polityczna” doskonale zdaje sobie sprawę z obciążeń polskiej lewicy peerelowskim komunizmem. Dlatego idąc tropem „Gazety Wyborczej”, raz za razem stara się „uczłowieczyć” komunistów, pokazując ich trudną drogę ewolucji ideowej na przestrzeni dziesięcioleci. Wzorcową postacią jest tutaj dla nich Jacek Kuroń, ale publikacji poświęconych tej tematyce jest bardzo dużo (zob. promowanie książki Marci Shore „Dzieci rewolucji”).
Promowane są też raz za razem publikacje wywracające historię europejskiej i narodowej kultury do góry nogami. Reklamowano spotkanie wokół książki Kamila Sipowicza zatytułowanej „Encyklopedia polskiej psychodelii”.
Chodziło o odpowiedź na następujące pytania: „Co zażywał Mickiewicz, a co inni wieszcze? Czy pogańscy Słowianie ćpali więcej niż chrześcijańscy? Jak wiele polska i światowa kultura zawdzięcza substancjom psychodelicznym? Czy psychodeliki są niebezpieczne dla kapitału? A ty skąd miałeś te grzybki? I czemu się ze mną nie podzieliłeś?”. Tego typu książki doskonale komponują się z teoriami propagowanymi przez inne środowiska w stylu, że „Zośka” i „Rudy” byli gejami, a rotmistrz Pilecki narodowym zdrajcą. Promocja takich publikacji i teorii ma oczywiście jakiś cel. Wszelkie autorytety stanowiące osnowę dla narodowej kultury są podważane, a wszystko to po to, by promować nowe wzorce kulturowej rewolucji.
Promują Janion
Niezwykle mocno promowaną postacią jest Maria Janion, znana propagatorka ideologii gender. O tyle jest to postać ważna dla środowiska nowej lewicy, że jako znawczyni romantyzmu (epoki niezwykle mocno kształtującej polską kulturę i polską świadomość narodową) stara się ten „bogoojczyźniany”, romantyczny patriotyzm podważyć.
„Profesor Maria Janion od lat jest zmorą polskiego ’ładu’ składającego się z powstań narodowych, heroizmu i cierpienia. Będąc przede wszystkim badaczką romantycznych fantazmatów, znawczynią i krytyczką literatury, wciąż kontynuuje bunt kwiatu przeciwko swoim korzeniom, jak w słynnej myśli jednego z jej pierwszych wzorów – Stanisława Brzozowskiego (…)” – oto cytat z recenzji Tomasza Janczura dotyczącej książki „Janion. Transe – traumy – transgresje. 1: Niedobre dziecię”. Recenzja ta i promocja książki jest zamieszczona na stronie „Krytyki Politycznej”.
Ideologia gender zajmuje niezwykle ważne miejsce w ofercie intelektualnej promowanej przez środowisko „Krytyki Politycznej”. Jest to zresztą trend ogólnoeuropejski, zatem „Krytyka” stara się nie odbiegać od tego standardu.
Z wielkim zainteresowaniem i niepokojem śledzi zjawisko walki o równość płci, szczególnie zwracając swoje oczy na Polskę. Czytamy: „Światowe Forum Ekonomiczne (World Economic Forum, WEF), znane z organizowania styczniowych szczytów w Davos, opublikowało kolejną edycję Raportu Global Gender Center Gap Report.
WEF ocenia w raporcie poszczególne kraje pod względem równości płciowej na czterech płaszczyznach: ekonomicznej, edukacyjnej, politycznej i zdrowotnej. Polska zajęła 50. miejsce. Pierwsza piątka: Islandia, Finlandia, Norwegia, Szwecja, Nowa Zelandia”.
Środowisko „Krytyki Politycznej” korzysta naturalnie z różnych grantów i dotacji. Działając 10 lat, stara się otwierać nowe kluby we wszystkich większych miastach Polski (w tej chwili jest 20 takich ośrodków). Jak sami piszą, działają również w Rosji, Niemczech, na Ukrainie. Stają się więc ważnym ośrodkiem promocji idei nowej lewicy.
Rewolucjoniści
Szczególnie ważnym obszarem oddziaływania jest szeroko pojęta kultura. Promocja postmodernizmu w sztuce, teatrze, literaturze jest niezwykle mocna. Równie mocno wyraża się to w promowaniu ideologii gender.
Działacze związani z „Krytyką” ze szczególnym upodobaniem starają się wchodzić w kręgi uniwersyteckie, doskonale zdając sobie sprawę, że rewolucja kulturalna na Zachodzie zaczęła się właśnie na uczelniach. Czytamy: „Środowisko ’Krytyki Politycznej’ tworzą dziś młodzi naukowcy, działacze społeczni, publicyści, ale także pisarze, krytycy literatury i sztuki, dramaturgowie, filmoznawcy i artyści”.
Zatem to nie przypadek, że treści dotyczące np. ideologii gender pojawiają się w pierwszym rzędzie w dziedzinie sztuki. Różnorakie skandalizujące spektakle teatralne (mające rzekomo prowokować intelektualnie), wystawy, filmy to tylko pierwszy krok, by osiągnąć ostatecznie cele ważniejsze.
Druga sfera to stała obecność na uniwersytetach, szczególnie poprzez wpływ na wykłady z tzw. ideologii gender i im podobne. Oczywiście cały czas też publikowane są książki promujące taką ideologię. Wszystko to jednak ma prowadzić do kulturowej rewolucji, a później do rewolucji w polityce.
Lewica z „Krytyki Politycznej” bowiem, jak sama o sobie pisze, działalność rozwija „w trzech głównych sferach: nauki, kultury i polityki, starając się jednocześnie eliminować między nimi sztuczne podziały. Wierzymy – piszą działacze „Krytyki” – że naukę, sztukę i politykę dzielą jedynie środki wyrazu, łączy zaś wpływ na kształt życia społecznego”.
Środowisko „Krytyki Politycznej” wydaje się dzisiaj być bodaj najpoważniejszym ośrodkiem kreującym ideologię rewolucji kulturalnej na gruncie polskim.
Korzystając z mocnego wsparcia środowisk zachodnich uważane jest za o wiele bardziej wiarygodne niż skompromitowani postkomuniści z SLD. Sam Sławomir Sierakowski, jak i jego koledzy kreują go na człowieka nowoczesnego, który doskonale pojął, na czym polegała rewolucja kulturowa na Zachodzie.
Jest on o wiele mniej nachalny niż Janusz Palikot, przez to jest o wiele bardziej akceptowalny na uniwersytetach i wręcz wszechobecnych w różnorakich nowoczesnych (a raczej ponowoczesnych) inicjatywach kulturowych. Dotyczy to i tak uczelni, samorządów, inicjatyw państwowych itp. Celem jest rewolucja kulturalna, która oczywiście ma mieć swój finał w rewolucji w polityce.