Kobiety na traktory? "Ideologii gender nie da się pogodzić z biblijnym objawieniem o stworzeniu człowieka przez Boga jako mężczyzny i kobiety"
27.12.2013
Awantura o list Episkopatu Polski na Święto Świętej Rodziny była łatwa do przewidzenia. Wybuchła, zanim jeszcze dokument został odczytany z ambon. A nawet gdyby list w ogóle nie powstał, też nie byłoby spokoju. Próby uprzedzającego dyskredytowania Kościoła jako najmocniejszego punktu oporu przeciwko genderowej rewolucji podejmowane są przecież od dawna.
Stanowisko Kościoła wobec gender oficjalnie wyraził papież Benedykt XVI w grudniu 2012 r., w wystąpieniu do pracowników Kurii Rzymskiej. Współbrzmi ono z ustaleniami nauk przyrodniczych, zwłaszcza genetyki, biologii czy medycyny, nie wyłączając seksuologii. Jednym z publicznych krytyków gender jest przecież znany seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Ideologia gender marginalizuje płeć biologiczną, a za istotną dla człowieka uznaje jedynie tzw. płeć kulturową, czyli sposób ekspresji własnej płci i własnej tzw. orientacji seksualnej. To wszystko może się zmieniać, wobec czego płeć nie określa już trwale ludzkiej osoby. Prowadzi to do zachwiania ludzkiej tożsamości jako mężczyzny lub kobiety, a nierzadko do postaw autodestrukcyjnych. Marginalizowanie płci biologicznej ma również skutki społeczne. Pogłębia istniejącą już feminizację mężczyzn i maskulinizację kobiet. Osłabia zdolność tworzenia rodziny, często wyklucza możliwość podejmowania funkcji rodzicielskich. Ciąża i macierzyństwo jest według gender głównym czynnikiem zniewolenia kobiet. Ideologia ta otwiera również drogę do legalizacji związków biologicznie jednopłciowych, nawet tam, gdzie są one formalnie zakazane. Kto bowiem zabroni zawarcia „małżeństwa” dwom panom, z których jeden poczuje się właśnie kobietą?
Papież Benedykt XVI, odpowiadając na fundamentalne dla tej ideologii stwierdzenie Simone de Beauvoir: „Nikt nie rodzi się kobietą, tylko się nią staje”, nieprzypadkowo zacytował opracowanie na ten temat Wielkiego Rabina Francji Gillesa Bernheima. Stanowisko Kościoła, judaizmu, a nawet islamu jest bowiem w tej kwestii identyczne. Ideologii gender nie da się pogodzić z biblijnym objawieniem o stworzeniu człowieka przez Boga jako mężczyzny i kobiety. Kobiecość i męskość są nam dane i zadane – jak mówią zgodnie przedstawiciele wielkich religii – abyśmy je wypełnili treścią. Tam, gdzie wolność czynienia staje się wolnością czynienia siebie samego, nieuchronnie dochodzi się do zanegowania samego Stwórcy, a wraz z tym ostatecznie dochodzi także do poniżenia człowieka w samej istocie jego bytu, jako stworzonego przez Boga, jako obrazu Boga – mówią. W tym znaczeniu abp Hoser nazywa gender współczesną herezją.
Pierwotne źródło ideologii gender tkwi w neomarksizmie, który kształtował się w ojczyźnie Karola Marksa równolegle do rosyjskiego leninizmu i trockizmu. Doktrynalnie neomarksizm jest nawet bardziej radykalny, bo odrzuca wszelkie trwałe struktury, z państwem i rodziną włącznie. Filozofia ta przygotowała grunt pod rewolucję obyczajową na Zachodzie w latach 60. ubiegłego stulecia, z której to ducha wyrasta gender. Pierwsze miejsce w nowej rewolucji zajmuje już nie walka klas, tylko walka płci, a celem jest stworzenie społeczeństwa nie tylko bezklasowego, ale takiego, w którym naturalny podział na płci straci jakiekolwiek znaczenie. Nowa rewolucja ma sięgać nie tyle relacji społeczno-ekonomicznych, co samej natury człowieka.
List episkopatu dotknął tej właśnie bardzo wrażliwej dla gender kwestii, jaką jest jej neomarksistowskie oblicze. Można by rzec: „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”. Wśród najstarszych polskich genderystów większość miała przecież bliskie związki z marksizmem. Wystarczy prześledzić nazwiska i życiorysy. Młodsi hołdują neomarksizmowi. Różnica między jednym i drugim w praktyce jest taka, że o ile kiedyś w imię rzekomego równouprawnienia wołano „Kobiety na traktory”, to dzisiaj ma nie być już żadnych kobiet ani mężczyzn, tylko manekiny odgrywające naprzemiennie niektóre męskie lub kobiece role. Wobec takiego zamachu na godność i naturę człowieka, Kościół nie może milczeć, nawet za cenę świętego spokoju.