Kolejne starcie w wojnie cywilizacyjnej w Berlinie: po jednej stronie pokojowa demonstracja obrońców życia pod hasłem: „Nie dla aborcji i eutanazji”, a po drugiej stronie agresywni kontrdemonstranci wrzeszczący: „Żadnego Boga, żadnego państwa, żadnego patriarchatu!”. Policja z trudem próbuje opanować agresję.

W samym sercu Niemiec, w Berlinie, w mieście aktywnych działań homoseksualnych lobbystów, w mieście ogłoszonym „miastem bez Boga”, tuż pod budynkiem urzędu kanclerza Niemiec, rozpoczął się w sobotnie południe 20 września jubileuszowy, 10. Marsz Dla Życia, tym razem pod hasłem „Dla Europy bez aborcji i eutanazji”.

Od rana zbierali się ludzie w różnym wieku, przyjechali z różnych stron Niemiec (była też grupa z Francji, Holandii i z Polski, ze Szczecina). Wielu z nich będzie niosło jak co roku w milczeniu białe krzyże ku pamięci nienarodzonych dzieci. Zielony kolor balonów i transparentów zdaje się koić napiętą atmosferę. W koło krąży policja, zjeżdżają się liczne jednostki funkcjonariuszy. 10 lat temu pierwszy marsz zaczynała niewielka garstka osób. Mimo tego, że rok w rok marsz atakowany jest przez ekstremalnie agresywnych przeciwników zwołujących kontrdemonstrację, każdego roku przyłącza się do obrońców życia stopniowo coraz więcej osób.

Na podium zebranych wita szef ogólnoniemieckiej organizacji Prawo do Życia (Bundesverband Lebensrecht e.v.) Martin Lohmann:

Chcemy, aby dzisiaj doszli do głosu ci ludzie, którzy głosu nie mają! Występujemy w obronie tych, którzy brutalnie zabijani są w łonach swych matek!

Od 13 już lat burmistrzem Berlina jest Klaus Wowereit, który tuż po objęciu urzędu powiadomił opinię publiczną o swoim homoseksualizmie, zrobił tzw. coming out i zapowiedział wsparcie dla postulatów środowisk gejowskich, lesbijskich i określających się jako scena queer, czyli wszelkich osób określających niejednoznacznie własną tożsamość płciową. Wypowiedział też otwarcie wojnę homofobii. Jak podaje stern.de, berlińczycy są mu szczególnie wdzięczni za zorganizowanie poradni dla homoseksualistów cierpiących na uzależnienia od narkotyków, jak i za jego zaangażowanie w parady homoseksualistów, tzw. Christopher Street Day. Na ostatniej z nich, w czerwcu tego roku, ramię w ramię z Minister Rodziny Manuelą Schwesig z SPD krytykował on dyskryminację homoseksualistów jakiej doznają poprzez wstrzymywanie im prawa do adopcji. W 2008 roku stanął w Berlinie monument o niezwykłej sile propagandowej – pomnik ku czci homoseksualistów prześladowanych pod rządami Hitlera. We wmontowanym w bryle pomnika okienku można zobaczyć film z całującą się namiętnie gejowską parą. W Berlinie kwitnie życie kulturalne różnych queerowych artystów. Można skorzystać z oferty spotkań dla gejów czy lesbijek, transgenderowych zakątków, teatrów, koncertów, klubów, czy czytelni. Między nimi są też reklamujące się wulgarnymi hasłami puby z tzw. dark room’ami, w których można po ciemku, nie patrząc w ogóle przygodnemu partnerowi w twarz, odbyć szybki stosunek seksualny. Dzieci i młodzież w szkołach uczone są pochwalania homoseksualnego stylu życia i zachęca się je do sprawdzenia się w nowych rolach. Pikantne szczegóły stosunków (poza-hetero)seksualnych nie są bynajmniej w czasie szkolnych zajęć przed nimi zatajane.

Niemieccy podatnicy płacą rocznie za aborcję 60 mln Euro

Dzieje się to w kraju, w którym swoje żniwo zbiera od lat 70-tych przybierająca coraz bardziej perwersyjne formy szkolna edukacja seksualna. Według oficjalnych statystyk Federalnego Urzędu Statystycznego w Niemczech dokonywanych jest ponad 100 tys. aborcji rocznie, a jak podaje Alexandra M. Linder z niemieckiej organizacji Aktion Lebensrecht für Alle ALFA (Prawo do Życia dla Wszystkich), jest ich ponad dwukrotnie więcej. Płacą za nie podatnicy. Co roku poprzez kasy chorych 60 mln euro przeznaczanych jest na aborcję. Do 14 tyg. ciąży można ją uzyskać po odbyciu tzw. porady w filiach proaborcyjnej organizacji Pro Familia.

W tym bogatym kraju, w którym jest coraz więcej samotnych starców, a coraz mniej śmiejących się dzieci, nie ma miejsca dla „nieuwzględnione w planach” dzieci. Ten niewygodny temat wyciszany jest w debatach publicznych. Uwiera bowiem zbyt wielu, gdyż - jak głoszą szacunki - właściwie co drugi obywatel miał do czynienia w swoim otoczeniu z aborcją. Może chodziło o babcię, ciotkę, brata, który się rozszedł ze swoją dziewczyną? Koleżankę z klasy, która miała problem po „odjechanej imprezie”, mimo „zabezpieczenia”? A może przyjaciółkę, która nie planowała już trzeciego dziecka, znajomą z personelu medycznego? W Niemczech każdy kształcący się lekarz ginekolog musi uczestniczyć przy aborcji, aby uzyskać zaliczenie swojej specjalizacji.

I w tym otoczeniu grupa - wydawać by się mogło szaleńców- wychodzi na ulice i woła :

Jesteśmy ruchem niosącym pozytywne przesłanie: mówimy TAK dla życia każdego człowieka, TAK dla humanitaryzmu, wolności i odpowiedzialności i solidarności! Jesteśmy adwokatami życia, pokoju i tolerancji! Każdy człowiek, niezależnie od swoich cech i warunków życia, posiada godność i jego życie ma sens i jest wiele warte! Każdy człowiek warty jest miłości! Właśnie dlatego, że mówimy TAK dla życia, musimy powiedzieć NIE wobec każdej formy nienawiści i przemocy. Nie dla każdej formy rasizmu i nietolerancji, NIE dla każdej dyskryminacji ! Mówimy to tutaj przed budynkiem kanclerza Niemiec: Nigdy więcej nienawiści wobec Żydów i chrześcijan! NIE dla dyktatury przeciwko życiu, NIE dla mówienia o bezwartościowym życiu, NIE dla eutanazji i NIE wobec ucisku!

Perfidne akty przemocy lewicowych bojówek

Martin Lohmann wie, o czym mówi nawołując do zaprzestania przemocy. Od 10 lat obrońcy życia, których zwołuje do Berlina, stają się podczas marszów ofiarami agresywnych ataków godzących w mienie i zdrowie. A. Maria Lindner relacjonując zajścia z poprzednich lat mówiła:

Napaści na idących w milczeniu były tak brutalne i zmasowane, że gdyby policja odpowiednio nas nie odgrodziła od atakujących, rozszarpaliby nas całkowicie.

Dlatego przed rozpoczęciem marszu padł apel:

Nie dajmy się mimo wszystko sprowokować !

W tym roku, zorganizowane zostały dwie kontrdemonstracje ze strony lewicowego - queerowego konglomeratu. W noc poprzedzającą marsz, pomieszczenia należące do dwóch organizacji pro-life Lebensrecht e.v. i do stowarzyszenia Kaleb e.v. z przytulnie urządzonym pokojem do przyjmowania niemowląt, w których prowadzone jest poradnictwo dla matek i ojców szukających pomocy ze względu na to, że chcieliby powiedzieć „tak” dla życia, uległy atakowi jednej z lewicowych bojówek. Poleciały butelki z czerwonym lakierem rozbijając szyby, zalewając wnętrza. Wściekle zdewastowano i zniszczono, co tylko się dało.

Kiedy marsz wyruszył spod budynku kanclerza w stronę Bramy Branderburskiej, przygotowani kontrdemonstranci zaczęli bezpardonowe, brutalne ataki. Obrzucano idących prezerwatywami, oblewano farbą, popychano, opluwano i wykrzykiwano chamskie obelgi. Słychać skandowanie: „Masturbacja zamiast religii !!!” (po niemiecku się rymuje). I jak co roku w krzykach i na transparentach: „Gdyby Maryja abortowała, mielibyśmy teraz spokój!”. Dochodzą też inne hasła: „Sexist fuck off!”, „Zdejmijcie Jezusa & miejsce dla feminizmu”, „Heil Satan”. Słychać też skandowanie „Chcemy z prezerwatywami i spiralami, a nie z prawicowymi radykalistami!”

Jak zwykle idącym w milczeniu wyrywano z rąk krzyże, obracano je w dół, często łamano i deptano. W poprzednich latach rzucano w idących podpalone Biblie (!). Rok temu szalały obnażone prowokatorki ze znanej z podobnych akcji grupy Femen. Policja interweniowała wielokrotnie w wielu miejscach. Jej działanie jest zwykle utrudnione, gdyż prowokatorzy potrafią wmieszać się między idących w marszu ludzi. Trudno ich obezwładnić, nienaruszając innych po drodze. Taka jest strategia prowokatorów, którzy wykrzykują: „A policja bije nas za chrześcijan!”. Tak jakby maszerujący w milczeniu demonstranci byli winni interwencji policji. Marsz kilkakrotnie wstrzymywany był przez blokady.

Atak na kościół

Noc wcześniej został zaatakowany kościół katolicki pod wezwaniem Serca Jezusowego (Herz Jesu Kirche am Prenzlauer Berg). Kolejna lewicowa bojówka rozbiła szybę przy głównym wejściu, do środka poleciały butelki wypełnione czerwonym lakierem i metalowymi ostrymi drzazgami. Wnętrze kościoła i zakrystii wraz z meblami, szatami liturgicznymi, książkami zostało doszczętnie zdemolowane. Kościół ten użyczał w tym czasie swoich pomieszczeń organizatorom berlińskiego Marszu dla Życia. Do ataków przyznał się „autonomiczny związek What the fuck”, czyli tzw. grupy antyfaszystowskie i antyhomofobiczne. Jego przedstawicielka Sarah Bach zarzuciła policji używanie zmasowanej przemocy fizycznej wobec osób tworzących blokady. Inna grupa lewicowych aktywistów nazywających się „Holy Powder statt Holy Shit”, która również dokonywała ataków na marsz, oświadczyła:

Obrońcom życia wcale nie chodzi o prawo do życia dla wszystkich, lecz o wiele bardziej o to, aby kwestionować nasz styl życia.

Do protestów przeciwko pokojowemu marszowi wzywali również członkowie Związku Seksualnego Samostanowienia (Bündnis für sexuelle Selbstbestimmung) i Humanistyczne Zrzeszenie Niemiec (Der Humanistische Verband Deutschlands), jak również Związek Gejów i Lesbijek Berlin – Branderburg (Lesben- und Schwulenverband). Partia Zielonych, jak sama podała, wydała 1500 Euro na zmobilizowanie kontrdemonstracji. Pieniądze pochodziły ze środków zarządu partii. Wykorzystano je na przygotowanie ulotek i transparentów. Politycy SPD również dawali nieodosobnione wyrazy dezaprobaty dla „samozwańczych obrońców życia”.

Tak zachowują się ci, który głoszą w mediach tolerancję, wolności przekonań, szacunek wobec odmienności i opowiadają się przeciwko przemocy. Ich nieposkromiona niczym wulgarność i arogancja, obnoszenie się na transparentach, jak i poprzez słowa i gesty z własnymi perwersjami seksualnymi, twarze pełne pogardy, a wręcz upojone dobrą rozrywką, nie dają uwierzyć, że wyszli na ulice po to, aby – jak piszą na swoich stronach - bronić kraju przed nazistami, którzy idąc w milczeniu z symbolami religijnymi, zagrażają demokracji i zakłócają porządek publiczny. O wiele bardziej narzucało się wrażenie, że to kontrdemonstranci reprezentują tych, którzy w tym kraju przejęli już władzę. Nie jest to pierwsza manifestacja w Niemczech, na której okazuje się, że publiczne manifestowanie poglądów sprzecznych z dominującym nurtem homouległości uwalnia wobec niepokornych rozgoryczoną nienawiść i doprowadza do eskalacji przemocy. Więcej tutaj.

Apel do kanclerz Angeli Merkel

Droga Pani Merkel, mówię to stojąc tutaj pod budynkiem, w którym Pani urzęduje

— kontynuuje prowadzący.

Proszę się przyjrzeć temu, co się dzieje w Niemczech z chrześcijanami, jak postępuje się w Pani kraju z tymi, którzy wstawiają się najbardziej oczywistą rzeczą na świecie: za prawem do życia każdego człowieka! Niech będzie Pani odważna i przemówi! Były takie czasy, kiedy dzielono ludzi na ludzi I i II klasy, ale takich ludzi nie ma! Wszyscy mają taka samą godność! Każdy człowiek to wybór I klasy, każdy człowiek to najlepszy wybór i do tego w każdej sytuacji jego życia! Dziękujemy politykom z różnych partii, którzy przesłali nam na dzisiaj swoje pozdrowienia. Dziękujemy, że pokazali, że to wcale nie jest wszystko jedno, czy ludzie są zabijani, czy nie. Dziękuję policjantom za to, że nas chronią, lecz o wiele bardziej chciałbym, żeby nie byli oni tu potrzebni!

*Seksualne samostanowienie ponad wszystko?

Mimo tego, że Marsz zbiera z roku na rok coraz więcej uczestników długo był całkowicie i świadomie ignorowany przez publiczne media i polityków. Udawali oni, że nic się nie wydarzyło, że sprawa ta nie jest warta żadnej relacji. Ot, „garstka fundamentalistów religijnych zebrała się na wiecu”. Zamiar uśmiercenia tej inicjatywy poprzez jej przemilczanie stawał się jednak z roku na rok coraz trudniej wykonalny. Już rok temu była to jedna z największych manifestacji w Berlinie. (4,5 tys. osób). Poseł Gregor Gysi z Partii Zielonych w tym roku nie wytrzymał. Już pod koniec sierpnia złożył interpelację do Rządu Fedralnego (Kleine Anfrage Drucksache 18/2284) zarzucając organizatorom marszu, że ich celem jest zastraszanie lekarzy (czytaj: aborterów) i dążenie do ograniczania praw reprodukcyjnych i seksualnego samostanowienia obywateli. Jego zdaniem nie można ograniczać nikomu chęci do uprawiania seksu ze względu na to, że przy okazji poczęci zostają nowi ludzie. Według tej logiki wymyślonej niedawno przez genderowe feministki tzw. prawa seksualne stoją ponad najbardziej oczywistym z ludzkich praw: prawem do życia. Czy tak właśnie orzeknie niemiecki parlament?

Jak obchodzić się z własną seksualnością

Dobra wiadomość jest taka, że w Niemczech, jak i również w blisko 30 innych krajach, działa program dla młodzieży Teenstar, idący pod prąd lansowanym od dziesięcioleci trendom pogoni za przyjemnym seksem bez zobowiązań, który rodzi kulturę śmierci.

Martin Lohmann:

Teraz będzie mowa o rozsądnym, pełnym szacunku obchodzeniu się z własną seksualnością. Często odnosimy takie wrażenie, że ci po drugiej stronie wcale nie są tak dobrze w tym temacie wyedukowani. Zdaje się, że wcale nie wiedzą o co chodzi z tą seksualnością, dlatego potrzebujemy takiej kobiety, jak Pani: dr Elizabeth Logee. Logee to matka czwórki dzieci, szefowa programu Teenstar. Zapraszam Panią do mikrofonu:

Elizabeth Logee:

Doszłam do wniosku już dawno, że edukacja seksualna w szkołach publicznych poszła w zupełnie złym kierunku i nie uczy młodzieży podejścia do seksualności opartego na szacunku wobec człowieka, ani wobec życia. Dlatego tak ucieszyłam się kiedy znalazłam Program Teenstar. Dociera on do młodych z przekazem jak zrealizować tęsknotę każdego człowieka za trwałym związkiem opartym na szacunku, wierności i miłości. Analizy Szymona Grzelaka, psychologa z Warszawy, który porównywał statystyki różnych programów ze sobą, wykazały, że edukacja seksualna bazująca na dostarczaniu wiedzy o antykoncepcji nie zmniejsza ilości zachowań ryzykownych u młodzieży, a także prowadzi do wszystkich negatywnych konsekwencji tych zachowań, natomiast edukacja ku wartościom i ku budowaniu trwałego związku, jako warunku dla decyzji o rozpoczęciu współżycia seksualnego, zmniejsza ilość zachowań ryzykownych i przynosi wszystkie tego pozytywne konsekwencje. Trzeba uświadomić młodym ludziom, że kiedyś mogą stać się rodzicami, muszą stać się świadomi własnej płodności. Tę świadomość należy wzmacniać, a nie ją wygaszać.

Słychać przybierające na sile krzyki i kłujące w uszy gwizdy, grupa z gwizdkami wyskoczyła przed podium i chciała zagłuszyć padające słowa. Policja musiała ponownie interweniować.

Współżycie seksualne nie dotyczy tylko ciała, lecz ma również wymiar duchowy. Kiedy młodzież zrozumie sens współżycia seksualnego, ten sens, który tkwi poza wiedzą biologiczną, wówczas wyzwoli w sobie energię ku tworzeniu przestrzeni dla trwałych związków, w których każdy chce kochać i być kochanym.

Pomnik ofiar eutanazji z okresu III Rzeszy zagwizdany

Martin Lohmann kontynuuje:

Do mikrofonu teraz podejdzie Matias Kühler, pastor kościoła ewangelickiego, przedstawi nam szczególną sprawę: Z początkiem września, 15 minut pieszo stąd, czyli od urzędu kanclerza, został uroczyście i oficjalnie odsłonięty pomnik szczególnej wagi. Nareszcie mamy w tym mieście oficjalny monument ku pamięci i przestrodze przyszłych pokoleń - pomnik 300 000 ofiar eutanazji z okresu III Rzeszy, ludzi, których zamordowano, bo byli niepełnosprawni, bo cierpieli na gruźlicę, bo ich życie zostało uznane za bezwartościowe, za niewarte utrzymania. Tak jak uzgodniłem z organizatorami marszu, chciałbym teraz poprosić o minutę ciszy dla uczczenia pamięci tamtych ofiar, aby okazać nasz szacunek wobec cierpienia, jakie wówczas im zgotowano. Tych wszystkich, którzy uznają szacunek wobec życia prosimy o minutę ciszy czci i szacunku wobec tych 300 tys. ofiar. Proszę o opuszczenie plakatów, zamknięcie oczu i wstrzymanie wszelkiego ruchu na ten moment.

W powietrzu słychać przybierający na sile szum przeciwników marszu przeradzający się w krzyki, rozwścieczone piski, skandowanie, odgłosy szarpaniny z policjantami, coraz głośniejsze hałasy i gwizdy. W Berlinie po tym wezwaniu cisza nie nastała.

To bardzo dobra wiadomość, że obok berlińskich pomników dla uczczenia pamięci pomordowanych Żydów, Romów i prześladowanych homoseksualistów, pojawił się 4 września tego roku w końcu i ten. W czasie otwarcia „Pomnika i punktu informacyjnego ku pamięci ofiar mordów eutanazji Niemiec Narodowosocjalistycznych” głos zabrała pełnomocnik Rządu Federalnego ds. Kultury i Mediów, pani Monika Grütters (CDU):

Zbyt dużo upłynęło czasu, zanim Niemcy doczekały się tego miejsca pamięci. Wspominanie tych ofiar, oznacza również występowanie przeciwko niepojętej pogardzie wobec ludzi, których życie było rozróżnianie na wartościowe i bezwartościowe. Każde istnienie ludzkie jest warte życia – to przesłanie tego miejsca, szczególnie aktualne w obliczu trwającej debaty nad dozwoleniem eutanazji osób ciężko chorych.

Zdjęcia nowego pomnika można obejrzeć tutaj.

Miłość silniejsza od nienawiści!

Trasa marszu dobiegała pod Bramę Branderburską. Synod Kościoła Ewangelickiego w Niemczech odmówił już w zeszłym roku odprawienia nabożeństwa kończącego marsz w berlińskiej katedrze. Zatem na skromnym podium pastor ewangelickiej wspólnoty z Berlina Axel Nehlsen rozpoczął nabożeństwo, a o wygłoszenie kazania poproszony został katolicki duchowny z Regensburga, prałat Michael Fuchs. W czasie odczytywania słów z Ewangelii rozległy się krzyki i na siedzących na schodach zebranych wpadła grupa z transparentami, skandując: „Żadnego Boga, żadnego państwa, żadnego patriarchatu!” (po niemiecku tekst się rymuje), „Bez kościoła, nie ma piekła!”, „Nie- moje ciało, nie - mój wybór!”. Poziom agresji, nienawiści, drwin i ataków, z jakim stykają się niemieccy obrońcy życia, zastanawia i przeraża jednocześnie. Sceny z marszów z kolejnych lat wywołują nieodparte wrażenie trwającej w tym kraju wojny sumień. Po obu stronach są ludzie młodzi i starzy, związki i stowarzyszenia. Dlaczego pokojowi demonstranci i ich organizacje, które nie uczyniły nikomu żadnej krzywdy, są tak zażarcie atakowane? Mają niepodważalne argumenty, poruszają sumienia, ich głos jest brany pod uwagę, mają również coraz większy wpływ na scenę polityczną. Ruchy pro-life rosną w siłę w całej Europie. Czy uda im się kiedyś przełamać sukcesy ostatnich dziesięcioleci przemysłu aborcyjno-antykoncepcyjnego, lobby homoseksualnego i lobby pedofilskiego wraz z całym biznesem erotyczno-pornograficznym?

Ta przemoc, którą okazaliście nam - to i tak nic wielkiego w porównaniu z okrutną przemocą, jakiej doświadczają dzień w dzień ludzie zabijani w łonach swych matek!

— mówił Martin Lohmann podczas tegorocznego wystąpienia.

Tym, którzy zieją nienawiścią i dopuszczają się wobec nas przemocy, można poradzić: wyzwólcie się z waszego zaślepienia nienawiścią, jest to bowiem niewola zgotowana przez zło. Nienawiść zabija, zabija również własną wolność. (…) Człowiek nie jest rzeczą, jest stworzeniem Bożym, ma nieśmiertelną duszę i nienaruszalną godność i powołany został do życia w miłości, a miłość jest zawsze silniejsza od nienawiści.

Według policyjnych statystyk liczba uczestników marszu była w tym roku rekordowa – przekroczyła śmiało 5000 osób. Ochraniało ich 460 funkcjonariuszy policji. Publiczne media niemieckie radia, gazety, stacje telewizyjne nie relacjonowały powyżej opisanych wydarzeń.

Zebrała i opracowała: Magdalena Czarnik

Poniżej nagrania filmowe z tegorocznego Marszu dla Życia w Berlinie: