Zobacz także tekst Dominiki Wielowieyskiej Gender na niedzielę
Co mówią księża? "Społeczeństwo wymrze" - księża czytają i komentują list biskupów o gender
Halina Bortnowska, publicystka
Choć poprawiony, ów list jest nadal trudny do odczytania. Rzucając od ołtarza te wywody, każdy ksiądz musi się poczuć chyba nieswojo.
A słuchacze, zwłaszcza ci pełni dobrej woli, mogą się poczuć skonfundowani. W liście razi napięcie polemiczne. Czuje się, że to jest napisane i zredagowane z zaciśniętymi zębami.
Piszę od siebie, ale mam wrażenie, że niemal wszyscy pragną dziś duszpasterstwa z serdecznym uśmiechem, takiego, w którym zachęta przeważa nad napominaniem. Napięcie polemiczne sugeruje strach i gniew na tych, którzy naszym zdaniem ulegają błędom.
W miarę spokojne odczytanie tego listu we własnym domu, a nie w przestrzeni zgromadzenia liturgicznego, pozostawia mnie w przekonaniu, że krytykowane w nim osoby i ich poglądy zostały źle zrozumiane. W spokojnej lekturze nie da się nie zauważyć insynuacji, że mamy do czynienia z wrogim spiskiem przeciw katolicyzmowi, rodzinie i wręcz przeciw ojczyźnie. Nie ma jednak dowodów, że tak jest.
Nie wiem, czy starczy mi czasu, by się o tym dowiedzieć więcej. Mam inne pilne pytania, może jakoś związane z kwestią umownie nazwaną "gender". Np. o solidarność społeczną, rodzinną i osobistą z tzw. seniorami. Albo o troskę o przeciwstawianie się dyskryminacji wobec tych, których określamy jako "innych".
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocniczka ds. równego traktowania
Cieszę się, że list pasterski został złagodzony. To zaczątek dialogu, ale nadal jest w nim wiele tez, które są krzywdzące dla badaczy płci kulturowej. Powtarzane są nieprawdziwe tezy o jakiejś "ideologii gender".
Rozumiem, że Kościół postanowił określać tym mianem wszelkie zło tego świata.
Natomiast gender w nauce i w polityce ma określone definicje odległe od tego, co przedstawia Kościół.
Prawo dotyczące równości płci nie ma nic wspólnego z zacieraniem różnic między kobietą i mężczyzną, natomiast wycofujemy się z pewnych stereotypów dotyczących np. władzy mężczyzn nad kobietami. Ze schematycznego postrzegania męskości i kobiecości, od tych klisz, że kobiety są miękkie, łagodne i nie mogą być liderami, a mężczyźni z natury są przywódcami.
Nieprawdą jest to, że programy unijne dotyczące równości płci promują ubieranie chłopców w sukienki. Te programy zakładają jedynie, że dziewczynki mogą się bawić
samochodami i nie ma w tym nic złego.
Może to wymaga dyskusji - jaki to ma wpływ na
dzieci. I ja na taką dyskusję jestem gotowa. Nie rozumiem jednak, po co wmawiać ludziom, że jakiś "zły gender" chce im seksualizować dzieci.
Seksualizacja dzieci jest problemem, bo tematyka seksualna atakuje dzieci zewsząd, ale nie dlatego, że gender to załatwił, tylko dlatego, że taki stał się świat, każdy ma dostęp do internetu i jest wielki popyt na te treści. Natomiast seksualizacja nie ma nic wspólnego z edukacją seksualną, która powinna młodym ludziom dostarczyć wiedzę na ten temat i także przygotować ich na ten zalew seksu.
Tracimy czas na wskazywanie fałszywych wrogów, przypisywanie drugiej stronie złych intencji, zamiast wspólnie zastanowić się poważnie, jak ochronić dzieci przed tymi zagrożeniami. Rozumiem, że zmiany kulturowe dotyczące ról kobiety i mężczyzny niepokoją Kościół, i ja jestem gotowa poważnie dyskutować o konsekwencjach tych zmian dla instytucji rodziny - na ile one zagrażają jej stabilności, co można zrobić, aby rodzinę wzmocnić. Ale trzeba do tego dobrej woli obu stron.
Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej
"Ideologia gender" nie jest ideologią jednolitą, wykracza daleko poza równouprawnienie kobiet i mężczyzn. Jej zwolennicy zgłaszają także bardzo radykalne postulaty, które słusznie budzą niepokój Kościoła katolickiego. Szczególnie chodzi o tę ideę, że płeć kulturowa ma dominować nad płcią naturalną.
Gdyby doszło w edukacji do realizacji tych postulatów, że człowiek na pewnym etapie rozwoju musi wybrać płeć - tę właściwą, w której chce się realizować - to będzie to prowadzić do zaburzeń u młodych ludzi. Może w Polsce dziś to margines, ale już są przedszkola, gdzie chłopców zmusza się do przebierania się w sukienki.
Natomiast jeśli chodzi o równouprawnienie kobiet i mężczyzn, to Kościół tego nie odrzuca. Tu olbrzymie zasługi miał
Jan Paweł II, który stał się patronem feminizmu katolickiego. Ale równe prawa dla wszystkich nie są jednoznaczne z tym, że negujemy różnice między kobietami i mężczyznami.
Drugim niebezpieczeństwem dla rodziny są postulaty zalegalizowania związków partnerskich dla par hetero- i homoseksualnych. I ja się z biskupami zgadzam, bo rodzina to naturalna instytucja, która wymaga wsparcia, a nie osłabiania.
A jeżeli związki partnerskie będą miały takie same prawa i przywileje jak małżeństwa z rodzinami, to zniknie zachęta do zawierania małżeństw, do brania pełnej odpowiedzialności za rodzinę. Wytworzymy atmosferę sprzyjającą takim luźnym związkom bez zobowiązań. To bardzo groźne, bo niszczy rodzinę, niszczy więzi społeczne.
Osoby homoseksualne żyją w naszym społeczeństwie i Kościół nie chce ich potępiać ani prześladować, głosi potrzebę tolerancji. Podkreśla tylko, że instytucja małżeństwa jest dla państwa o wiele ważniejsza, bo to małżonkowie wychowują dzieci, wzbogacają i buduję siłę społeczeństwa. To inwestycja w przyszłość.
Tak dynamiczny rozwój Europa zawdzięczała temu, że otoczyła rodzinę troską. Jeśli będziemy wspierać finansowo także związki partnerskie, to rodziny dostaną mniejsze wsparcie i będzie to olbrzymi błąd. Zmiana tradycyjnego modelu rodziny nie ma uzasadnienia i może mieć fatalne skutki dla naszego kręgu cywilizacyjnego. Będziemy mieć coraz mniej dzieci, będziemy się czuli zwolnieni z odpowiedzialności za nie, bo przecież najważniejsza jest nasza wolność i nasza wygoda.
Grzegorz Ryś, biskup pomocniczy krakowski
W związku z trwającą od dłuższego czasu wymianą zdań (bo przecież nie dialogiem!) na temat gender nasuwa mi się wiele pytań, z których trzy ośmielę się zadać - mówi biskup Ryś w najnowszym numerze "Tygodnika Powszechnego".
Pierwsze pytanie zadaje tym, dla których "gender jest synonimem i dowolnie konfigurowanym zbiorem wszelkiego zła". - Czy prawo naturalne nie jest porządkiem rozumnym (z samej definicji prawa), odkrywanym przez człowieka, nie stwarzanym przez niego, lecz zadanym mu przez Boga, to prawda (!), ale - skoro odkrywanym rozumem, kierującym się wiarą - to chyba nie bez związku z aktualną kulturą, która każdej rozumowej operacji dostarcza pojęć, form, sposobów wyrażania i przeżywania wartości? - pyta biskup.
Drugie pytanie kieruje do zwolenników teorii gender: - Od kiedy to kultura stała się jedynie narzędziem opresji i uciemiężenia człowieka? W którym momencie przestała być przede wszystkim wypowiedzią najwyższych przeczuć ludzkiego ducha, a stała się wyłącznie zbiorem kaleczących go i ograniczających kulturowych kalk i stereotypów? Od kiedy rozwój kultury stał się możliwy jedynie przez zaprzeczenie i odrzucenie wszystkich jej "tradycyjnych modeli"?
Trzecie pytanie dotyczy umiejętności podjęcia dialogu i bp Ryś kieruje je do obu stron konfliktu: - Czy cokolwiek wynika choćby z dwóch zdań, tak chętnie cytowanego przez wszystkich papieża Franciszka, zaczerpniętych na gorąco z adhortacji "Evangelii gaudium": "Kościół jest powołany, by być na służbie trudnego dialogu"; "Dialog jest czymś znacznie większym niż komunikowanie prawdy"? Co zrobić z papieską zachętą do "gotowości do dialogu, cierpliwości, ciepła i przyjęcia wolnego od osądu"?