Sądząc po zainteresowaniu części mediów, najważniejszym punktem zakończonego właśnie szczytu grupy najbogatszych państw świata G-20 w Petersburgu nie był światowy kryzys gospodarczy ani nawet wojna w Syrii, lecz homoseksualiści: rozmowa przedstawicieli rosyjskich organizacji homoseksualnych z prezydentem USA Barackiem Obamą w ramach jego spotkania z organizacjami pozarządowymi oraz krótka demonstracja dwudziestu osób płci obojga, reklamujących się głośno jako homoseksualiści i lesbijki.
Na petersburskim Placu Marsowym kordony OMON ochroniły dwudziestu homoseksualnych aktywistów przed kontrdemonstracją prawosławno-patriotyczną, a następnie wywiozły ich autobusem za miasto. Kontrdemonstranci śpiewali psalmy wzywające do oczyszczenia świata ze zła oraz obrzucili homoseksualistów drobnymi monetami, wykrzykując, iż demonstracja jest opłacona przez żydomasonerię i rząd amerykański. Poleciało też jedno jajko, a kobieta, która je rzuciła, została natychmiast zatrzymana przez policję. Chociaż prawosławni kontrdemonstranci zapowiedzieli, że nie zamierzają wywoływać żadnej bójki, część mediów fałszywie zrelacjonowała wydarzenie, wytwarzając wrażenie dużej przemocy. Szczególnie wspierająca homoseksualistów rosyjska agencja informacyjna Rosbałt.ru poświęciła temu wydarzeniu wiele artykułów, nie próbując nawet zachować obiektywizmu.
Kwestie homoseksualne zdominowały też relacje ze spotkania prezydenta Obamy z działaczami organizacji pozarządowych, choć byli na nim obecni przedstawiciele tak ważnych organizacji, jak Memoriał, Agora czy Gospodarcza Obrona Okręgu Moskiewskiego (dawniej Ruch w Obronie Lasu Chimkińskiego), a także komentarze analityków.
Ten obraz medialny jest fałszywy; jak wskazują sondaże, społeczeństwo rosyjskie niemal jednogłośnie popiera przyjęte w czerwcu przepisy zakazujące promocji homoseksualizmu i innych „nietradycyjnych stosunków seksualnych” oraz pornografii wśród dzieci. Ostatnio w wywiadzie telewizyjnym prezydent Rosji Władimir Putin skomentował wcześniejsze ostre potępienie nowego prawa przez Baracka Obamę, stwierdzając, że dziwią go pouczenia „przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych”, skoro państwo to samo ma problemy z prawami człowieka, także homoseksualistów. Zadeklarował także, że chętnie spotka się z przedstawicielami rosyjskich organizacji homoseksualnych. Z drugiej strony, część przedstawicieli tych organizacji broni racji stanu Rosji, występując przeciwko proponowanemu na Zachodzie bojkotowi Igrzysk Olimpijskich w Soczi i deklarując, że sami się dogadają z władzami kraju, bez pośrednictwa Amerykanów.
Przewodniczący komisji prawnej oskarżanego o wydawanie „homofobicznych” przepisów parlamentu Petersburga, Witalij Miłonow, także odżegnuje się od dyskryminowania homoseksualistów, stwierdzając, iż państwo rosyjskie nie jest wrogie wobec homoseksualistów, lecz zależy mu jedynie na ochronie dzieci. Krytykując „show”, jaki z obrony praw rosyjskich homoseksualistów robi prezydent USA, pyta: „Gdy Obama chce bombardować Syrię, to nie myśli wówczas o gejach? Jego rakiety będą ich oblatywać? Czy też geje znajdują się tylko w szeregach opozycji, której gwarantuje się możliwość ukrycia? A dzieci, które będą ginąć, nie zasługują na uwagę prezydenta USA. Dla Obamy tylko gej stanowi wartość”. Zdaniem Miłonowa spotkanie Obamy z przedstawicielami homoseksualistów w ramach szczytu G-20 miało w rzeczywistości na celu jego politykę wewnętrzną, tj. korzystne zaprezentowanie się przed liberalnymi wyborcami.
Źródło: Rosbalt.ru, Izvestia.ru
dom