Zagraża nam homodyktatura. W Polsce!
To już nie żarty. SLD i Ruch Palikota, pod przykrywką nowelizacji Ustawy o wdrożeniu niektórych przepisów UE w zakresie równego traktowania, chce wprowadzić w Polsce faktyczną homodyktaturę. Projekt został już przegłosowany i przyjęty do pracy w komisjach, a na wrzesień szykowana jest debata nad nim.
Projekt ten zakłada o wiele szersze niż w Unii Europejskiej rozumienie zakazu dyskryminacji. Wprowadzenie przez jego autorów zakazu dyskryminacji ze względu na tzw. „ekspresję płciową” i „tożsamość płciową”. W praktyce może to oznaczać, że od teraz będzie można bezkarnie epatować zboczeniami czy problemami z seksualnością, karalne zaś będzie każde krytyczne odniesienie się do tego rodzaju zachowań. Zaskakujące, bo odnoszące się do najgorszych tradycji totalitarnych, jest również to, że – wedle nowego prawa – to osoba lub instytucja oskarżona o dyskryminację będzie musiała udowadniać swoją niewinność.
Projekt nakłada również na samorządy i organy państwa obowiązek współpracy z homolobbystami z organizacji LGBTQ, i wyrzucanie naszych pieniędzy w błoto, a konkretniej na programy antydyskryminacyjne (w praktyce oznacza to programy niszczące tradycyjną rodzinę). W szkołach, przedszkolach (a to już się dzieje) za nasze pieniądze dzieci będą więc uczone, że homoseksualizm jest normą, że książę zakochuje się w pastuszku, a nie jak dotąd w księżniczce, a czerwony kapturek odwiedza nie tyle babcię, ile homoseksualnego partnera tatusia, w lesie spotyka zaś nie wilka ale paskudnego homofoba, z którym rozprawia się już nie myśliwy, ale... bohaterski gejowski bohater z Kampanii przeciw Homofobii. W liceach czy gimnazjach, w ramach zajęć finansowanych z budżetu, będą zaś ćwiczenia z homoerotyzmu i historia pederastii w historii ludzkości.
Niebezpieczne są również zapisy dotyczące Kościołów i związków wyznaniowych. SLD i Ruch Palikota nowym prawem chcą uniemożliwić ochronę instytucji kościelnych przed gejowską i transseksualną infiltracją. Jak wskazują prawnicy z Centrum Prawnego Ordo Iuris, gdyby prawo to weszło w życie, ograniczona zostałaby wolność sumienia i wyznania. „... ograniczony charakter wyłączeń odnoszących się do dyskryminacji ze względu na wyznanie i religię prowadzi do pośredniej sprzeczności z art. 25 Konstytucji, ingerując w sposób zatrudniania osób pracujących w ramach misji pełnionej przez kościół lub związek wyznaniowy. Dotyczy to w szczególności konieczności zatrudniania katechetów bez względu na ich orientację, tożsamość oraz ekspresje seksualną, które nie mogą być w tym przypadku ograniczane. Problem tendotyczy także zatrudniania pracowników kościelnych osób prawnych, wszczególności pracowników administracji” - podkreślają eksperci. W praktyce może to więc oznaczać, że to organizacje LGBT narzucać będą Kościołów i związkom wyznaniowym katechetów i niebawem jakiś działacz transseksualny zostanie nauczycielem naszych dzieci... Z zapisów prawnych wynika bowiem, by ponownie zacytować analizę Centrum Prawnego Ordo Iuris, że „można odmówić zatrudnienia katechety, który np. nie jest katolikiem,nie można natomiast powołać się na wyłączenie w sytuacji, gdy katolicki katechetabędzie osobą o orientacji homo-, bi- lub transseksualnej”.
Proponowane przez SLD i Ruch Palikota zapisy prawne nie pozostawiają już wątpliwości, co jest realnym, a nie deklarowany celem homolobbystów. Tu nie chodzi o prawa, ale o zbudowanie świata, w którym normalność będzie niszczona, rodzina prześladowana, a homoseksualiści (a konkretniej gejowscy lobbyści), transseksualiści, transgenderyści, osoby queer, a z czasem zapewne także inne „mniejszości seksualne” będą miały status „świętych krów”, o których nie wolno powiedzieć niczego krytycznego. Zwolennicy rodziny, konserwatyści nie będą zaś już tylko ciągani po sądach w procesach cywilnych (jak to ma miejsce obecnie, czego jestem żywym dowodem), ale wsadzani będą do więzień pod pozorem walki z dyskryminacją. Homoterroryści, i to przy użyciu organów państwa, będą cenzurować wolność słowa, ograniczać wolność religijną, a także promować rozmaite niekorzystne społecznie i niemoralne zachowania. Trudno nie zadać pytania, czy rzeczywiście chcemy żyć w takim świecie? Czy zgadzamy się, by organy państwa uniemożliwiały jakikolwiek społeczny czy indywidualny sprzeciw wobec promowania zboczeń?
Jeszcze jest czas, by zablokować nowe prawo, by nie stworzyć nowej kategorii świętych krów, i by obronić rodzinę. Konieczne jest jednak zaangażowanie każdego. W debacie, ale przede wszystkim w naciskach na posłów, by nie godzili się oni na prawo, które jest jeszcze bardziej bolszewickie, niż to obowiązujące w Wielkiej Brytanii (a to na jego podstawie, przypomnijmy, aresztuje się kaznodziejów głoszących nauczanie św. Pawła na temat aktów homoseksualnych) i uniemożliwia działanie katolickim agencjom adopcyjnym. Polska nie jest jeszcze na etapie Francji, gdzie gigantyczne protesty społeczne zostały zignorowane, a ich przywódcy poddani preferencyjnej policyjnej obróbce. My możemy jeszcze realnie blokować takie prawo. I czerpać wzorce, raczej z Litwy, która zakazuje promocji homoseksualizmu, niż z lewackich marzeń homoterrorystów.
Tomasz P. Terlikowski
w: http://www.fronda.pl/blogi/contra-gentiles/zagraza-nam-homodyktatura-w-polsce,35269.html