Od zawsze, a szczególnie dziś (w perspektywie wydarzeń, jakie dokonały się na Pl. Zbawiciela) usłyszeć można wiele trudnych do przyjęcia słów. W stosunku do osób o skłonnościach homoseksualnych używane są zwroty typu: zboczeniec, zwyrodnialec... i wiele innych. Co gorsza słowa takie używane są nie pod miejscową budką z piwem, padają one z ust osób znanych z mediów, polityków, publicystów, redaktorów, duchownych (nie koniecznie katolickich). Czy ludzie kultury, szeroko rozwiniętego pierwiastka humanizmu, powinni stosować tego typu nazewnictwo?
Każdy racjonalnie myślący człowiek stoi w opozycji do zjawiska, jakim jest homoseksualizm. Promowanie związków homoseksualnych jest pozbawione logiki opartej na logice natury. Jednak używanie pejoratywnych określeń nie pozwoli na zmniejszenie skali problemu promocji par jednopłciowych.
Każdy, kto jest przekonany o „świętości” i „prawdziwości” swoich poglądów za wszelką cenę będzie bronił swoich przekonań. Atak skierowany przeciw nim, będzie powodem do utwierdzania się i obrony swojego stanowiska. Atak na prawdziwą ideę powoduje, iż wzmacnia się zaangażowanie jej zwolenników. Atak na ideologię (jak w przypadku homoideologii) również może spowodować jej wzmocnienie. Czyż część społeczeństwa, która nie ma wyrobionego zdania na temat ideologii homo, nie powie: ''biedna uciśniona mniejszość seksualna”, kiedy usłyszy, iż polityk z mównicy będzie rzucał obelgami w kierunku homoseksualistów? Czy ta sama grupa nie określonych światopoglądowo, słysząc z ambony: „ homoseksualiści powinni być paleni na stosie’’ nie nabierze niechęci do Kościoła?
Trzeba nam mowy inteligentnej. Mowy, która nie będzie zakrawać o nienawiść. Jeśli chrześcijanin, który ma głosić miłość Chrystusa do ludzi, z nienawiścią w oczach powie: '' ty zwyrodnialcu, idź się leczyć'' nie może liczyć na to, że osoba o skłonności homoseksualnej zgłosi się do chrześcijańskiej poradni prowadzącej terapię reparatywną. Jednak osoba, (zaznaczam - nadal ma godność osoby) paradująca półnago po ulicach, obściskująca się ze swoim homo-partnerem nie może liczyć na akceptację swojego zachowania.
Nie można oczywiście stać niczym posąg i uśmiechać się do tych, co plują na wartości takie jak chrześcijaństwo i rodzina. Nie można nie reagować, jeśli aktywiści homoideologii chcą wejść do szkół, chcą wejść do świadomości młodych ludzi. Jednak obrona przed ideologią powinna być prowadzona na odpowiednim poziomie. Jeśli jednak działania homolobby przybierają znamiona agresywnego ataku, również i my musimy stosować obronę konieczną, która niekiedy musi niestety uciec się do uderzenia pięścią w stół na znak sprzeciwu. Aktywistom LGBTQ chrześcijaństwo zawsze będzie mówić stanowcze NIE!
Nielukrowanym językiem miłości można zapewne więcej osiągnąć niż inwektywami.
w: http://www.fronda.pl/blogi/DobraMy%C5%9Bl/nie-atakujmy-osob-atakujmy-ideologie,36382.html