Nauczyciele protestują: - Szkoła powinna być wolna nie od gender, ale ideologicznych wojen. Ministerstwo Edukacji Narodowej domaga się wyjaśnień od mazowieckiego Kuratorium Oświaty. - Z jakich pieniędzy szkoły chcą finansować kościelne certyfikaty? - pyta minister Joanna Kluzik-Rostkowska.
Certyfikaty "Szkoły Przyjaznej Rodzinie" przyznaje Fundacja Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Szkoły muszą zobowiązać się m.in. do "niepropagowania treści szkodliwych dla dzieci, kwestionujących biologiczną oraz kulturową stabilność ról płciowych kobiet i mężczyzn". Sam certyfikat jest niby darmowy, ale trzeba zapłacić za antygenderowe szkolenia. Ile dokładnie - nie udało nam się potwierdzić.
We wtorek pierwsze certyfikaty zdobyło ok. 20 szkół z powiatu wołomińskiego. Piotr Uściński, starosta wołomiński z PiS, nie kryje, że chce, by szkoły jego powiatu były wolne od "ideologii gender".
W rozmowie z PAP tłumaczy: - Certyfikat to zobowiązanie, które bierze na siebie dyrektor, że w szkole realizowane będą programy uwzględniające odmienność płci oraz szanujące rodzinę i małżeństwo rozumiane tak, jak jest to określone w konstytucji - czyli związek kobiety i mężczyzny.
Pod patronatem arcybiskupa
Akcję przyznawania certyfikatów prowadzi Fundacja Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Patronuje jej arcybiskup warszawsko-praski Henryk Hoser.
Szkoła, która otrzyma certyfikat, uzyska dostęp do platformy internetowej z materiałami edukacyjnymi dla uczniów oraz propozycjami szkoleń dla nauczycieli i rodziców.
Kto decyduje o tym, czy szkoła zapisze się do programu? Dyrektor.
Udział w podobnych programach nie jest obowiązkowy, więc Kuratorium Oświaty nie ma nad nią zbyt dużej kontroli. Jego zadaniem jest sprawdzenie, czy szkoła wywiązuje się z realizacji podstawowego programu nauczania - kurator nie opiniuje programów, które szkołom oferują inne instytucje.
Kto za to zapłaci?
Wątpliwości wzbudził sposób finansowania całej akcji. W tej sprawie wyjaśnień od mazowieckiego kuratora domaga się resort edukacji.
W oficjalnym komunikacie Joanna Dębek, rzeczniczka ministerstwa, pisze:
Według dochodzących do MEN informacji szkoła musi korzystać z odpłatnych programów prorodzinnych rekomendowanych przez Centrum. Musi też uczestniczyć w kosztach przeprowadzenia programu w placówce. Dodatkowo zobowiązuje się w ciągu jednego roku szkolnego do realizacji przynajmniej trzech odpłatnych warsztatów dla uczniów, rodziców uczniów i nauczycieli.
Minister Joanna Kluzik-Rostkowska chce, by podległy jej kurator Karol Semik pilnie ustalił, z jakich pieniędzy szkoła chce to wszystko finansować? A także czy dyrektorzy, podpisując deklaracje przystąpienia do programu, wiedzieli, jaki konkretnie program zaproponują uczniom? I co równie ważne: czy rodzice zostali zapoznani z jego zasadami?
Czy dyrektorzy zapomnieli, że szkoła jest świecka?
Szybkiego wyjaśnienia sprawy chce też Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Jestem zdumiony postawą dyrektorów szkół, którzy się do tego zapisali - mówi "Gazecie Wyborczej". - Czy zapomnieli, że polska szkoła ma być świecka? Nasz związek od kilku miesięcy apeluje, by szkoły były wolne od ideologicznych przepychanek, a wprowadzanie takich certyfikatów to właśnie jest ich ideologizowanie. Nie rozumiem też, jak Kościół katolicki może popierać takie praktyki. Od arcybiskupa Hosera, człowieka wykształconego, oczekiwałbym, że nie pozwoli na powtarzanie bzdur o gender, a czemu innemu - jeśli nie ich powielaniu - ma służyć ten program? Mamy dość stygmatyzowania nauczycieli, którzy chcą uczyć o równości płci. Dość wywoływania w szkole konfliktów i niepokojów. Kościół nie powinien do tego przykładać ręki.
W grudniu zeszłego roku ZNP wydało oficjalny komunikat, w którym nauczyciele pisali: "ZNP wyraża zdecydowany sprzeciw wobec aktów agresji wymierzonych w nauczycielki i nauczycieli realizujących edukację równościową (zwaną też edukacją równości płci lub edukacją genderową)".
Ruszyła akcja przyznawania certyfikatom dla tych szkół, w których uczniowie nie są narażeni na styczność ze szkodliwą ideologią gender. Patronat nad akcją objął abp Henryk Hoser.
Ruszyła akcja przyznawania certyfikatów „Szkoła Przyjazna Rodzinie”. Otrzymają go te placówki, które wprowadzą prorodzinne programy edukacyjne, promujące małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety, profilaktykę uzależnień i walkę z wszelkimi patologiami życia społecznego, wychowanie do miłości, wierności i odpowiedzialności. Chodzi także o wyróżnienie szkół, w których dzieci nie będą narażone na styczność z niebezpieczną ideologią gender. Decyzje o nadaniu certyfikatu podejmuje Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny, zaś patronat nad inicjatywą objął abp Henryk Hoser.
Jako pierwszy w inicjatywę włączył się powiat wołomiński. „Certyfikat to informacja dla rodziców, że jeśli poślą dziecko do danej szkoły, to będzie ono wychowywane w wartościach rodzinnych. Staje się on pewną blokadą dla propagatorów ideologii typu gender, uniemożliwiającą wchodzenie do szkół tego typu indoktrynacji czy wczesnej seksualizacji” – podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” starosta wołomiński Piotr Uściński. Certyfikaty przyznano pierwszym dwudziestu szkołom. Uroczystość odbyła się w Zespole Szkół im. Prezydenta Ignacego Mościckiego w Zielonce.
„Dla naszej szkoły przystąpienie do tego programu było czymś naturalnym. Bo to jest coś, co na co dzień realizujemy i chętnie popieramy” – mówi Bożena Czapkiewicz, dyrektor Zespołu Szkół Ekonomicznych im. Stanisława Staszica w Wołominie, która odebrała już certyfikat. Także uczniowie poszczególnych placówek cieszą się z faktu, że ich szkoły włączyły się w akcję. Karolina z 1 klasy technikum w Zielonce liczy, że za tym będą szły ciekawe projekty, które nie będą zarażone jakimiś niebezpiecznymi ideologiami. Podkreśla, że każdy chciałby w przyszłości założyć piękną i szczęśliwą rodzinę.
20 szkół to tylko początek, bo jest bardzo dużo kolejnych zgłoszeń. W Dniu Świętości Życia ruszyła kampania nadawania certyfikatów „Szkoła Przyjazna Rodzinie”.
– Certyfikat to informacja dla rodziców, że jeśli poślą dziecko do danej szkoły, to będzie ono wychowywane w wartościach rodzinnych. Staje się on pewną blokadą dla propagatorów ideologii typu gender, uniemożliwiającą wchodzenie do szkół tego typu indoktrynacji czy wczesnej seksualizacji – podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” starosta wołomiński Piotr Uściński. Właśnie ten powiat jako pierwszy włączył się w ogólnopolski program „Szkoła Przyjazna Rodzinie”. Jego głównym celem jest wprowadzenie do jak największej liczby szkół prorodzinnych programów edukacyjnych, promujących małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety, profilaktykę uzależnień i walkę z wszelkimi patologiami życia społecznego, wychowanie do miłości, wierności i odpowiedzialności.
Pierwszych 20 szkół przystąpiło wczoraj do programu, odbierając certyfikaty. Uroczystość odbyła się w Zespole Szkół im. Prezydenta Ignacego Mościckiego w Zielonce. Dyrektor tej placówki Anna Nowińska-Mróz podkreśliła w rozmowie z nami, że grono pedagogiczne jest świadome zagrożeń, które w różny sposób docierają na teren szkoły. – Na przykład są to działania jakichś fundacji, stowarzyszeń, które pod pozorem promocji zdrowia czy profilaktyki próbują sprzedać jakąś ideologię. Nauczyciele muszą być bardzo ostrożni – wskazuje. Podkreśla jednocześnie, że przystąpienie do programu stanowi pewne uwieńczenie tego, co w zakresie promocji rodziny, ochrony życia ludzkiego, godności dziecka i wychowania patriotycznego dotychczas robione było w jej szkole. – Myślę, że rodzice wybierają tę szkołę dla swych dzieci także z tego powodu – dodaje.
Nie ulega wątpliwości, że certyfikat „Szkoła Przyjazna Rodzinie” to dla rodziców wyraźny sygnał. Świadczy o tym, że jest to placówka, w której dzieci i młodzież wychowywane są w duchu tradycyjnych wartości. Poza tym dzięki udziałowi w programie szkoła otrzymuje dostęp do materiałów dla nauczycieli i wychowawców realizujących projekt, gotowe programy edukacyjne oraz fachową pomoc specjalistów. Decyzje o nadaniu certyfikatu podejmuje Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Jego prezes Jacek Sapa podkreśla, że jest to inicjatywa ogólnopolska, i potwierdza duże zainteresowanie szkół z całego kraju otrzymaniem certyfikatu.
– To bardzo cieszy. Jesteśmy już na etapie ustalania zasad, na jakich wchodzilibyśmy z programem na tereny innych powiatów, i tworzymy projekty, które weszłyby w zakres tej współpracy – informuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Jacek Sapa. Zauważa, że ten program służy odbudowie zaufania i życzliwości pomiędzy szkołą a rodzicami w czasie, gdy wzrasta zagrożenie np. ze strony ideologii gender. – Chcemy, aby rodzice byli pewni, że ich dziecko będzie dobrze wychowywane i uczone, a nie deprawowane. Oferta edukacyjna musi być pewna i bezpieczna – podkreśla.
Patronat nad inicjatywą nadawania certyfikatów „Szkoła Przyjazna Rodzinie” objął ks. abp Henryk Hoser, ordynariusz warszawsko-praski. Na wczorajszej uroczystości przyznawania pierwszych certyfikatów ordynariusza warszawsko-praskiego reprezentował dziekan zielonecki ks. prałat Mieczysław Stefaniuk, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Zielonce. – Mamy świadomość zagrożeń, jakie różne ideologie i nowinki niosą dla szkół. Stanowi to wyzwanie i dla powiatu, i dla szkół, i dla rodziców, żeby bronić wartości tradycyjnej rodziny – zwraca uwagę w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”. Podkreśla, że szkoła musi służyć rodzinie i dlatego Kościół wspiera takie inicjatywy jak program „Szkoła Przyjazna Rodzinie”. – To nie jest tylko ustawianie się w pozycji obronnej, ale wychodzenie z czymś pozytywnym. Promowanie wartości już sprawdzonych, czegoś, co wyrasta z Ewangelii – wskazuje. – Rodzina to jest nasze Westerplatte, które musimy dzisiaj obronić – dodaje.
Papież Polak bł. Jan Paweł II powiedział, że troska o dziecko jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka. Dlatego przed jego kanonizacją warto podjęć konkretny trud, aby zabezpieczyć młode pokolenie Polaków przed deprawacją. Tu chodzi o naszą przyszłość. Program „Szkoła Przyjazna Rodzinie” wychodzi naprzeciw potrzebie coraz lepszej współpracy szkół z rodzicami w zakresie wychowania i przekazywania młodemu pokoleniu spójnego systemu wartości. Chodzi o wychowanie oparte na podstawach wyrosłych z europejskiego kręgu kulturowego promujące odpowiedzialność, wartość rodziny, szacunek dla życia. Tylko to daje gwarancję, że w przyszłości młode pokolenie będzie w stanie podjąć odpowiedzialność za własną rodzinę i Ojczyznę. Dobrze, że wielu dyrektorów szkół i nauczycieli ma tego świadomość.
– Dla naszej szkoły przystąpienie do tego programu było czymś naturalnym. Bo to jest coś, co na co dzień realizujemy i chętnie popieramy – podkreśla Bożena Czapkiewicz, dyrektor Zespołu Szkół Ekonomicznych im. Stanisława Staszica w Wołominie, która wczoraj także odebrała certyfikat.
– Mamy wspaniałych nauczycieli, którzy właśnie w tym kierunku promocji rodziny działają – dodaje. Z kolei dyrektor Zespołu Szkół w Klębowie Andrzej Olszewski zwraca uwagę, że dziś trzeba ochronić szkołę, dzieci od takich zagrożeń jak choćby gender, ale wiele tu zależy od ludzi pracujących w szkole.
– Bardzo ważne są tutaj własne przekonania nauczycieli. Jeżeli kadra sama promuje takie wartości, to nie pozwoli, aby dzieci zostały skażone nieprawidłowymi ideologiami, tym, co szkodzi ich wychowaniu – podkreśla w rozmowie z nami.
Zwraca też uwagę, że program „Szkoła Przyjazna Rodzinie” służy budzeniu zaufania rodziców do szkoły, w czasie gdy rzeczywiście próbuje się na teren placówek oświatowych przemycać w różny sposób to, co jest destrukcyjne dla młodego człowieka. Niestety, w wielu prowadzone są np. zajęcia promujące podejmowanie wczesnej inicjacji seksualnej, głoszące odrębność tzw. płci kulturowej od płci biologicznej oraz kwestionujące znaczenie rodziny w rozwoju dzieci.
Satysfakcji z otrzymania certyfikatu przez szkołę nie kryją uczniowie. Karolina z 1 klasy technikum w Zielonce liczy, że za tym będą szły ciekawe projekty, które nie będą zarażone jakimiś niebezpiecznymi ideologiami. Podkreśla, że każdy chciałby w przyszłości założyć piękną i szczęśliwą rodzinę. – Ale na to musi przyjść czas i odpowiedni wiek. Wszystko, co służy w szkole temu celowi oraz umacnia i chroni instytucję rodziny, uważam, że jest bardzo dobre – dodaje.
Może wzorem abp. Hosera ewangeliccy biskupi przyznają certyfikaty pod własnym patronatem, np. „Szkoła wolna od bałwochwalstwa”?
13 komentarzy
Skomentuj13 godzin temu•aktualizowany 13 godzin temu
Jak doniosły publikatory, władze powiatu wołomińskiego pod patronatem arcybiskupa Hosera będą odznaczać szkoły wolne od gender. O co chodzi? Tak, dobrze myślicie. O pieniądze. Ale po kolei.
Niejakie Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny (w skrócie CWIdŻiR jakby ktoś zrazu nie skojarzył) rozpoczną certyfikowanie „szkół przyjaznych rodzinie”. A jaka to szkoła, która jest przyjazna? Ano taka, która zobowiąże się do niepropagowania „treści szkodliwych dla dzieci, kwestionujących biologiczną oraz kulturową stabilność ról płciowych kobiet i mężczyzn”. Wiadomo zaś, że na stabilność rodziny czyha złowrogi gender. Bo przecież nie globalny kapitalizm czy wielkomiejski smog!
No dobrze. Ale, zapytacie, co daje zaszczytne posiadanie certyfikatu pod szanownym patronatem słynnego katolickiego hierarchy? Otóż dzięki certyfikatom bierzemy udział w szkoleniach. Płatnych, rzecz jasna.
Pomysł jest znakomity. I taki prosty. Dlatego my, ewangelicy, również nie powinniśmy stać z założonymi rękoma. Już dziś apeluję: niech ewangeliccy biskupi przyznają swoje certyfikaty. Przykładowo, „Szkoła wolna od bałwochwalstwa”. A że godzien jest robotnik zapłaty swojej, to jeszcze świeckie szkoły pozwolą ewangelikom zarobić.
O tym wszak, że żniwo wielkie, a robotników mało, wiadomo ab ovo reformacji. Już mistrz Jan Kalwin, Rzecznik Interesu Publicznego i lustrator wszelkiej „bałwanerii”, pisał:
„Podczas gdy wszyscy prorocy, gdziekolwiek by się nie pojawiali, skazywali na potępienie praktyki bałwochwalcze, świat pozostaje przepełniony nimi na podobieństwo starożytnych Egipcjan”.
Czy od XVI wieku wiele się zmieniło? Chyba nie. Wystarczy przecież wejść do pierwszego lepszego urzędu czy szkolnej klasy, by wzrok nasz napotkał na przejawy katolickiej idolatrii. Tu krucyfiks, tam ksiądz z kropidłem czeka, by pokropić nowy kawałek autostrady wybudowany z Programu Operacyjnego jakiejś „genderowej i zsekularyzowanej” Unii Europejskiej…
Ciut poważniej. Inicjatywy takie jak szkoła bez gender firmowane nazwiskiem wpływowego duchownego niepotrzebnie wnoszą zamęt do świeckich szkół. Każda akcja wywołuje reakcję. Nie zdziwię się, jeśli w niedalekiej przyszłości z ust radykalnych fanów pana Dawkinsa i spółki usłyszymy postulat „Szkoła bez Biblii” w obawie o jej „sprzeczność z teorią ewolucji”.
Czy aby na pewno o to chodzi arcybiskupowi Hoserowi?
Jedna z kościelnych fundacji zaczęła właśnie proceder przyznawania certyfikatów "Szkoły przyjazne rodzinie". Dyrektorzy szkół, którzy chcą zostać posiadaczami tych dokumentów, muszą się zobowiązać do "niewprowadzania treści szkodliwych dla dzieci, kwestionujących biologiczną oraz kulturową stabilność ról płciowych kobiet i mężczyzn".
Same certyfikaty dyrektorzy szkół dostają za darmo, ale muszą zapłacić za antygenderowe szkolenia. Udział w akcji, której patronuje abp Hoser, nie jest obowiązkowy, a więc Kuratorium Oświaty nie ma nad nią kontroli. Coraz trudniej – jak widać – jest też ze sprawowaniem kontroli nad naszym świeckim szkolnictwem. A także nad tym, by nie wprowadzać do szkół kołtuńskich programów, które oparte są na niemerytorycznych nonsensach i robią nauczycielom i uczniom wodę z mózgu.
Warto było by skierować parę w całkiem inny gwizdek. Zamiast zajmować się uwalnianiem szkół od gender, uwolnijmy kościół od pedofilii. Proponuję katolickim fundacjom rozpatrzenie przyznawania certyfikatów dla parafii, które zorganizują specjalistyczne szkolenia z udziałem kompetentnych psychologów na temat przeciwdziałania pedofilii, w szczególności wśród księży.