Abp Michalik stwierdził niedawno, że za pedofilię odpowiada m.in. "ideologia gender". "Niech Kościół zrobi rachunek sumienia" – odpowiada mu Agnieszka Graff.
Abp Michalik stwierdził niedawno, że za pedofilię odpowiada m.in. "ideologia gender". "Niech Kościół zrobi rachunek sumienia" – odpowiada mu Agnieszka Graff. Fot. Michał Niedbał, Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
To, że Kościół nie lubi “ideologii gender”, wiadomo nie od dziś. Od dawna ze strony hierarchów, zwykłych księży, a także katolickich mediów płyną liczne głosy sugerujące, że badania nad kulturowymi uwarunkowaniami ról płciowych są na tym świecie źródłem wszelkiego zła. I to sformułowanie nie jest w żadnym razie hiperbolą: Kościół systematycznie atakuje gender studies, sięgając po najcięższe retoryczne działa.

Gender gorszy od faszyzmu
Wedle “Gazety Wyborczej” biskup Tadeusz Pieronek powiedział latem na debacie w ramach świnoujskiej Karuzeli Cooltury, że filozofia gender jest czymś “gorszym od nazizmu i faszyzmu”.

W tych słowach pobrzmiewają wyraźnie echa wypowiedzi ks. Dariusza Oko, który mówił w wywiadzie dla “Niedzieli”, że “słusznie mówi się o gendertotalitaryzmie, bo genderyści rzeczywiście chcą władzy totalnej, chcą wszystko zdominować i wszystkim rządzić”. Ks. Oko wskazywał też wyraźnie, w czyim interesie stoi promocja tej “totalitarnej ideologii”.

ks. prof. Dariusz Oko

Znaczącą siłą są tu oczywiście masoni, ale także grupa najbogatszych miliarderów amerykańskich, którzy doszli do przekonania, że na Ziemi jest za dużo ludzi i dlatego na skalę światową inwestują gigantyczne pieniądze w antykoncepcję, aborcję oraz rozwój i propagowanie ideologii gender. Chodzi o to, żeby było maksimum seksu, ale minimum dzieci. CZYTAJ WIĘCEJ


 
"Niedziela"

Niebezpieczny flirt ze złym duchem”, “chaos i nicość”, “tyrania seksualizacji” – to tylko kilka określeń, jakie padały w mediach ze strony środowisk kościelnych pod adresem gender studies. A wszystko po to, by przeciwstawić się w ten sposób próbie “stworzenia nowego człowieka, który wyznaje nowe zasady, wierzy w nowe idee które są i będą promowane przez ludzi trzymających władzę na świecie".

Osoby zajmujące się w Polsce gender studies wielokrotnie starały się tłumaczyć, że znienawidzona przez Kościół “ideologia” jest w gruncie rzeczy kierunkiem naukowych dociekań poświęconych kulturowym i społecznym procesom definiowania męskości i kobiecości. W naTemat mówiła o tym m.in. Sylwia Chutnik, na swoim blogu sprawę komentowała też Anna Dryjańska.

O “piramidalnym nieporozumieniu” mówi również Agnieszka Graff, wykładowczyni gender studies. Przekonuje, że wiele osób zagubiło się w “pojęciowym galimatiasie” wrzucając do jednego worka edukację seksualną, feminizm i gender.

– To nie jest ideologia, tylko ważny nurt badań we współczesnej humanistyce i naukach społecznych. Gender to po prostu pewien wymiar ludzkiej tożsamości: wzorce i przekonania dotyczące męskości i kobiecości są zmienne w czasie, kształtują się pod wpływem kultury, historii, przemian cywilizacyjnych. Istnieje historia płci czy antropologia płci, tak jak istnieje historia idei narodu czy relacji ekonomicznych – przekonuje Graff.

Jej zdaniem Kościół chce zachować monopol na mówienie o sprawach dotyczących kobiet i mężczyzn i stąd tak duży opór Kościoła w Polsce wobec badań nad społeczną konstrukcją płci.

Agnieszka Graff

Kościół upiera się, że płeć i seksualność to coś odwiecznego, domena prawa naturalnego, stąd opór przed poddaniem tej sfery życia racjonalnym badaniom, bo te pokazują zmienność i różnorodność w tej sferze.


Wydaje się jednak, że te tłumaczenia nie przekonują katolickich konserwatystów, którzy w ostatnim czasie coraz częściej w swojej krytyce gender studies używają argumentu, że owa “ideologia” prowadzi do promowania pedofilii.

Gender źródłem pedofilii?
To właśnie “promocję ideologii gender”, obok pornografii i rozwodów, wymienił w swojej głośnej wypowiedzi abp Michalik jako jedną z przyczyn występowania pedofilii. W tym samym tonie wypowiadał się ks. Oko w programie Moniki Olejnik: – Wygląda na to, że programy gender w szkołach piszą pedofile – mówił w "Kropce nad I".

Do tego samego argumentu odwołuje się Tomasz Pitucha – jeden z lubelskich radnych PiS, którzy w czwartek w trakcie obrad rady miasta wywiesili transparent o treści “Gender niszczy Polskę”. Wydarzenie to opisała "Gazeta Wyborcza". Był to protest radnych PiS przeciwko wprowadzeniu elementów gender studies na KUL. W rozmowie z naTemat Pitucha podkreśla, że gender to ideologia, która “w dłuższej perspektywie może zniszczyć rodzinę, społeczeństwo, a przede wszystkim młodych ludzi”.

Tomasz Pitucha
radny PiS z Lublina

Wprowadzanie edukacji seksualnej od najwcześniejszych etapów nauczania prowadzi do seksualizacji dzieci. Nie jest to co prawda gender w sensie ścisłym, niemniej samo zjawisko jest szkodliwe. Dlaczego? Ponieważ rozbudzone potrzeby seksualne trzeba będzie zaspokajać i zaraz okaże się, że pedofilia jest czymś dobrym.


Pitucha podkreśla, że podważanie tradycyjnego modelu kulturowego i relatywizowanie definicji płci może wywołać trwałe, nieodwracalne szkody. – Żeby rozumieć swoją seksualność trzeba w pełni wiedzieć, kim się jest – ocenia i krytykuje rząd, który wspiera i finansuje działalność edukatorów seksualnych promujących “gender”.

– Robienie z gender studies malowanego diabła to jakaś aberracja – odpowiada na głosy płynące ze środowisk katolickich Agnieszka Graff. Nasza rozmówczyni dodaje jednak, że ataki na gender studies to coś więcej niż dowód głębokiej niechęci Kościoła do nowoczesnej nauki.

– To próba odwrócenia uwagi od faktu, że Kościół od lat ukrywa i tuszuje przypadki pedofilii. Obwinianie o to feminizmu czy gender studies czy kogokolwiek innego to niegodziwość. Czas, by Kościół zrobił w tej sprawie rachunek sumienia – własnego, a nie cudzego – ocenia Agnieszka Graff.