Ideologia biskupizmu
Ideologia biskupizmu to niezwykle groźna choroba tocząca społeczeństwo. Seksualizuje dzieci, ogranicza lub wręcz odbiera im możliwość samorealizacji, konfliktuje i rozbija rodziny. Poza tym biskupizm promuje zoofilię, pedofilię i nekrofilię. Ale na tym nie koniec – biskupizm dąży do zagłady ludzkości poprzez zmuszanie mężczyzn przebranych w sukienki do abstynencji seksualnej. Stop ideologii biskupizmu!
Skomentuj wczoraj•aktualizowany 11 godzin temu
To tylko skromna próbka możliwości jaką daje puszczenie się poręczy, promowane przez reprezentanta Episkopatu Dariusza Oko. Jak szaleć, to szaleć. Jak kłamać, to kłamać. Wygadywanie tego, co ślina na język przyniesie, podłość i cynizm mogą działać we wszystkie strony. Biskupi i księża katoliccy którzy wyruszyli na krucjatę z pojęciem naukowym gender mogą być teraz do woli i przez każdego oskarżani o wszystko w ramach walki społeczeństwa z biskupizmem.
Mieniąc się obrońcami moralności antygenderowi biskupi i księża nie przestrzegają podstawowych zasad etycznych. Psują i tak już kulejącą debatę publiczną unieważniając wszelkie reguły. Jedną z najważniejszych była ta, że każda i każdy ma swoje opinie, ale jednak należy opierać je na faktach.
Czas merytorycznych argumentów już minął, albo nigdy nie nadszedł. Wbrew temu co sądzi Jacek Żakowski Oko nie jest samotnym szaleńcem z poczuciem dziejowej misji. To facet od wielu miesięcy wspierany przez kolegów z Episkopatu (panów w sukienkach nazywających się biskupami) w każdy możliwy sposób – w dostępie do mediów, konferencji i debat. To wyraz klasycznych, księżowskich, seksualnych obsesji. To oficjalny głos Episkopatu, czyli starszych, konserwatywnych panów zrzeszonych w męskiej organizacji o charakterze politycznym (Jezus jest tylko kwiatkiem do kożucha), którzy nie mogą pogodzić się z tym, że czasy całowania w pierścień nawet w Polsce już bezpowrotnie mijają. Propaganda biskupów przeciwko czemuś, co nazwali „ideologią gender“ to głośne charczenie konającego patriarchatu.
Nie ma „ideologii gender“. Jest strach biskupów przed zmieniającym się społeczeństwem, strach przed coraz niższą frekwencją na nabożeństwach i coraz rzadszym przyjmowaniem księży po kolędzie. To paniczny strach przed utratą władzy, bezkarności i nabożnego szacunku. I przede wszystkim: strach przed utratą pieniędzy.
Nie można już bezkarnie chrzanić o dzieciach wciągających księży do łóżka, coraz rzadziej można bezkarnie jeździć po pijaku, nie można już liczyć na to, że społeczeństwo będzie siedzieć cicho, gdy ksiądz nie udziela pomocy medycznej rodzącej kobiecie, którą zapłodnił pomiędzy kazaniami o jedynie słusznym katolickim seksie małżeńskim.
Edukacja seksualna, antykoncepcja, aborcja, miłość i seks w relacjach nieheteroseksualnych, emancypacja kobiet i mężczyzn od konieczności podążania jedynie słuszną, seksistowską ścieżką, seks i związki niemałżeńskie, in vitro, rezygnacja z obrzędów katolickich, rozwody – to, wraz z coraz mniejszymi dochodami z tacy, jest to, czego boją się biskupi. Aby postraszyć swoje baranki wrzucili to do jednego worka nazywając obcobrzmiącą, a przez to jeszcze bardziej złowrogą, „ideologią gender“. Gdyby antygenderowi biskupi i księża katoliccy chcieli być uczciwi, to musieliby mówić że są przeciwko bo są przeciwko, bo tak mówi Watykan i koniec kropka. Ale taka argumentacja nie ma siły przebicia, to już zostało milion razy powiedziane, przemielone i przeżute, a więc starsi panowie z Episkopatu zdecydowali się na religijny rebranding, by sprzedać stary towar jako nowy. To był ten moment, gdy wykoncypowali „ideologię gender“.
Gdy w II RP Komisja Kodyfikacyjna próbowała wprowadzić do prawa możliwość rozwodu (tak, kilkadziesiąt lat temu w Polsce nie można było się rozwieść), to biskupi katoliccy rozpętali ogólnonarodową histerię w obronie przed „bolszewizacją“. Nic to, że rozwód był instytucją przyjętą w wielu państwach zachodnioeuropejskich nie mających z sowiecką Rosją nic wspólnego. Podobnie jak teraz biskupi uznali, że cel uświęca środki. A politycy i polityczki PiS, Solidarnej Polski a nawet części Platformy, którzy trzymają się sutann w nadziei na kampanię wyborczą z ambon, składają meldunki z wykonania zadania.
Biskup Polak złożył propozycję, by na spokojnie porozmawiać o gender. Ale – jak słusznie zauważyła zapytana o sytuację w Polsce Meryl Streep – tu nie ma o czym dyskutować. Różnica płci jest dla osób hetero- i biseksualnych źródłem wielu przyjemnych doznań, ale kobiecość i męskość to znacznie więcej niż to, co mamy między nogami. To normy, wzorce i zachowania wymagane od ludzi ze względu na płeć. Tylko kobieta może urodzić dziecko i tylko mężczyzna może być dawcą w banku spermy, jednak do wykonywania znakomitej większości ludzkich aktywności określone narządy płciowe nie są potrzebne, a więc dostęp do nich nie powinien być ograniczany ani kobietom, ani mężczyznom.
Są kobiety świetne w naukach ścisłych i mężczyźni spełniający się w opiece nad dziećmi. Są osoby, które jednocześnie pasjonują się piłką nożną i gotowaniem. Antygenderowi biskupi boją się świata w całym bogactwie jego różnorodności, która zagraża ich czarno-białej, albo raczej niebiesko-różowej perspektywie patrzenia na świat. Gender – społecznie konstruowane role płci – istnieje niezależnie od tego, jak bardzo panowie biskupi będą kręcić nosem i grzmieć z ambon.
Dlatego więc propozycja pana Polaka jest bezprzedmiotowa i co najmniej niestosowna. Szczytem perfidii jest wywoływać i prowadzić histeryczną, pozbawioną wszelkich reguł wojnę, by potem udawać gołąbka pokoju. Panowie z Episkopatu – nie jesteście partnerami do żadnej rozmowy. Zdyskwalifikowaliście się sami. Nie jesteście specjalistami od gender, lecz od seksizmu stosowanego. Wasze kompetencje do rozmowy z ekspert/k/ami teorii gender są takie, jakie wasi poprzednicy mieli do rozmowy z Kopernikiem o astronomii. Świat przestał kręcić się dookoła Ziemi, Polska przestanie się kręcić wokół was, biskupów.
***
Polecam Wiem Kogo Wybieram - niezbędnik wyborczyń i wyborców liberalnych światopoglądowo
w: http://annadryjanska.natemat.pl/89793,ideologia-biskupizmu