Konwencja pisana pod dyktando lobby LGBT
Parę dni temu rozmawiałem telefonicznie z moim kolegą, prawnikiem z Warszawy. Rozmowa w pewnym momencie zeszła na temat kontrowersyjnej i niebezpiecznej Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, o której ratyfikację tak usilnie zabiegają nasi lewaccy parlamentarzyści. Swoją drogą to ciekawe, co im za to obiecano? Mój rozmówca nie kryjąc oburzenia pytał: Po co nam ta Konwencja? Przecież to wszystko, o czym ona mówi, jest w naszym polskim prawie karnym, w Konstytucji? Co za gniot!
W tym samym duchu wypowiedział się także Rzecznik Konferencji Episkopatu w swoim Oświadczeniu: Konwencja nie wnosi żadnych nowych rozwiązań prawnych przeciwdziałających przemocy. Wiąże natomiast zjawisko przemocy z tradycją, kulturą, religią i rodziną, a nie z błędami czy słabościami konkretnych ludzi.
Rzeczywiście Konwencja nie zawiera niczego nowego, co nie byłoby nt. przeciwdziałania przemocy, powiedziane w Kodeksie Karnym i Konstytucji RP. Polskie prawo daje organom ścigania konkretne narzędzia do przeciwdziałania przemocy wobec kobiet czy w rodzinach. A patologie były, są i będą. Nawet najdoskonalsze prawo nie jest w stanie ich wyplenić. Dlaczego więc pewnym środowiskom tak bardzo zależy na ratyfikacji tego legislacyjnego bubla? Bo tak naprawdę wcale nie chodzi tu o przemoc wobec kobiet, to jest jedynie przykrywka. Chodzi o to aby w świetle prawa można była demoralizować młode pokolenia oraz ograniczyć wpływ rodziny i Kościoła na ich wychowanie. Ratyfikowanie Konwencji otwiera szeroko bramy przedszkoli, szkół i uniwersytetów dla zgubnej, amoralnej, mającej marksistowskie korzenie ideologii gender. I o to właśnie chodzi w całej tej Konwencji pisanej pod dyktando lobby LGBT. Konwencja ta ma służyć jako instrument w zwalczaniu rodziny, tradycji narodowych i chrześcijańskich, które określa jako struktury przemocy.
Ktoś zapyta jak to możliwe? Otóż w tekście Konwencji dziesięciokrotnie pada określenie płeć społeczno-kulturowa. Jak powszechnie wiadomo jest to kluczowe pojęcie ideologii gender i nie występuje ono w polskim porządku prawnym. Tak więc jednym z celów Konwencji Rady Europy jest wprowadzenie do tego porządku prawnego koncepcji płci społeczno-kulturowej.
Zastanawiającym jest to, że ani razu w całej Konwencji, która przecież w swoim założeniu ma zwalczać przemoc wobec kobiet i przemoc domową, nie ma mowy np. o takich zjawiskach jak prostytucja czy pornografia! Wiadomo przecież, że prostytucja i pornografia nie tylko w drastyczny sposób poniżają godność kobiety, ale także, w wielu przypadkach, są przyczyną przemocy wobec nich i przemocy domowej. Do tej kwestii jeszcze powrócimy.
Przyglądnijmy się, co tak naprawdę kryję się pod przykrywką „zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”, o której mówi omawiana Konwencja. Przeanalizujmy najbardziej kontrowersyjne i szkodliwe jej punkty.
Genderowa Konwencja
W Art. 1 punkt 1 podane są cele omawianej Konwencji. I wśród tych celów nie ma absolutnie niczego nowego, co by nie było zawarte w Kodeksie Karnym każdego cywilizowanego kraju. Novum pojawia się w Art. 3. zatytułowanym „Definicje”. Po raz pierwszy zostaje tam użyte magiczne pojęcie „płeć społeczno-kulturowa”. Pojęcie to Konwencja definiuje jako społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn. Czyli ideologia gender w czystej postaci, którą jest przesiąknięta cała Konwencja.
We wspomnianym Art. 3 podane są definicje takie jak: „przemoc wobec kobiet”, „przemoc domowa”, wspomniana „płeć społeczno-kulturowa”, „przemoc wobec kobiet ze względu na płeć”, „ofiara”, a nawet definicja pojcią "kobieta", która wyjaśnia, że kobietami są również dziewczęta poniżej osiemnastego roku życia (tak jakby ktoś tego nie wiedział).
Próżno jednak wśród podanych definicji szukać np. definicji „płci” czy też „płci biologicznej”. To ostatnie pojęcie występuje w Konwencji jeden jedyny raz w punkcie 3 Art. 4. Za to pojęcie „płeć kulturowo-społeczna”, jak to już zauważono, występuję aż dziesięć razy. I o to przecież chodzi. Ideologia gender bazuje przecież na redefinicji, zastępowaniu i manipulowaniu pojęciami.
Ideologia gender ze wszystkich sił walczy z faktem, że płeć jest zdeterminowana przez biologię, zakorzeniona w naturze, psychice, kulturze i wychowaniu człowieka. Dualizm płci (podział na kobiety i mężczyzn) stanowi fundament człowieczeństwa. Człowiek przychodzi na świat jako kobieta lub mężczyzna. On nie „staje się” kobietą czy mężczyzną, jak tego chce gender, ale nim JEST od momentu swojego poczęcia. Płeć ma swoje odzwierciedlenie w większości płaszczyzn ludzkiej egzystencji.
Zastanawiającym jest to, że w polskim tłumaczeniu Konwencji, przygotowanym na zlecenie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ani razu słowo gender nie zostało użyte. Zamiast tego zręcznie używa się właśnie, dla niektórych enigmatycznego, pojęcia „płeć społeczno-kulturowa”, które to pojęcie nie jest niczym innym jak gender.
Gender (rodzaj, płeć społeczno-kulturowa) – termin ten pochodzący z j. angielskiego pierwotnie zamienny był z innym angielskim terminem sex (z ang. dosłownie płeć). Obecnie jest on wykorzystywany do określenia płci kulturowej lub płci społecznej (w odróżnieniu od płci biologicznej, którą obecnie określa się po angielsku sex). Gender oznacza więc tworzony w sposób performatywny zespół cech i zachowań, ról płciowych i stereotypów przypisywanych kobietom i mężczyznom przez społeczeństwo i kulturę. Inaczej, gender nazywa się społeczno-kulturową tożsamością płciową. WHO definiuje gender jako stworzone przez społeczeństwo role, zachowania, aktywności i atrybuty jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet.
Ideologia gender wręcz walczy z takimi pojęciami jak „kobieta” czy „mężczyzna” i rolami jakie są wpisane w naturę mężczyzny i kobiety. Gender traktuje tradycyjne struktury jako konstrukcje społeczne nie tylko pozbawione immanentnego dobra, ale sprzeciwiające się równości i prawom, a zatem dyskryminujące. Wyłania się nowa etyka domagająca się ich dyskretnej dekonstrukcji przez edukację i kulturę.
Judith Butler, ikona ideologii geneder, tłumaczy, w jaki sposób zostały skonstruowane pojęcia „kobieta” i „mężczyzna”. Według tej autorki pojęcie „kobieta” konstruowane jest na podstawie negacji tego, co męskie. Tworzenie kategorii samo w sobie polega na odnalezieniu Innego, który nie będzie pasował do tej kategorii, a przez to wszystko inne będące w sprzeczności z Innym, będzie należało do tejże kategorii. Konstruowanie kategorii „kobiet” polega więc na wyparciu wszystkiego, co męskie, natomiast kategoria „mężczyzn” powstaje przez wykluczenie tego, co „niemęskie”, czyli nie tylko „kobiece”, ale także nie mieszczące się w normatywnym, binarnym układzie płciowym. Inny nie jest ani kobietą, ani mężczyzną. Kim więc jest? Inny to ktoś, którego płeć kulturowa nie pokrywa się z biologiczną, to jednostka, której seksualność jest sprzeczna z płcią. To kobiety posiadające penisy, mężczyźni z piersiami, ciała w fazie przemian (operacji plastycznych) lub nakładające na siebie inną płeć, wszyscy przebrani, czyli mówiąc w skrócie transseksualiści, transwestyci, geje, lesbijki, biseksualiści i biseksualistki.
W ten właśnie sposób gender usprawiedliwia i sankcjonuje istnienie różnego rodzaju dewiacji contra naturam. Nie tylko usprawiedliwia, ale żąda nadania im takiego samego statusu jak osobom heteroseksualnym. Stanowi to też podstawę do zrównania związków jednopłciowych z tradycyjnymi małżeństwami, do adopcji przez pary homoseksualne dzieci itd. I taki też jest zakamuflowany cel niniejszej Konwencji antyprzemocowej. To dlatego tak bardzo całemu lobby LGBT zależy na jej ratyfikacji przez państwa Europy. Dlatego, że wtedy nawet nazwanie dewianta po imieniu będzie uznane za stosowanie werbalnej przemocy.
Mówi o tym punkt 3 w Art. 4:
Wdrażanie postanowień niniejszej konwencji przez Strony, w szczególności środków chroniących prawa ofiar, zostanie zagwarantowane bez dyskryminacji ze względu na: płeć biologiczną, płeć społeczno-kulturową, rasę, kolor skóry, język, religię, poglądy polityczne i inne, pochodzenie narodowe lub społeczne, przynależność do mniejszości narodowej, własność, urodzenie, orientację seksualną, tożsamość płciową, wiek, stan zdrowia, niepełnosprawność, stan cywilny, status uchodźcy lub migranta lub inny.
Tymczasem prawidłowe zrozumienie zagadnienia płci kulturowej suponuje najpierw zrozumienie płci biologicznej. Jednak definicji płci biologicznej nie znajdziemy w omawianej Konwencji. Nie można bowiem zapomnieć, że to właśnie płeć biologiczna uzdalnia człowieka do przekazywania życia. W akcie płciowym służącym przekazywaniu życia kobieta i mężczyzna wzajemnie siebie uzupełniają (komplementarność płci), a pomimo tej różnicy w swojej godności osobowej są sobie równi. Równość ta nie zachodzi jednak w przypadku równość biologicznej kobiety i mężczyzny względem potomstwa. To właśnie kobieta została tak stworzona, że może wydać na świat potomstwo, a nie mężczyzna. Tak więc od strony biologicznej przynajmniej w pewnych aspektach nierówność płci trzeba uznawać za fakt.
Z tego wypływa wniosek, że odrywanie płci kulturowej od płci biologicznej może przynieść w życiu społecznym więcej szkód niż pożytku. A tak czyni omawiana Konwencja.
W Art. 6 zatytułowanym „Polityka uwzględniająca kwestie płci społeczno-kulturowej” autorzy Konwencji już nawet nie kryją na czym tak naprawdę im zależy i jaki jest faktyczny cel tego dokumentu:
Strony podejmują się uwzględnienia perspektywy płci społeczno-kulturowej we wdrażaniu i ocenie wpływu zapisów niniejszej konwencji oraz zobowiązują się promowania i skutecznego wdrażania polityki równouprawnienia pomiędzy kobietami a mężczyznami oraz wzmocnienia pozycji kobiet.
Atak na tradycję, kulturę, religię i rodzinę
W świetle założeń Konwencji, przemoc wobec kobiet wynikać ma z faktu, że pewne społeczne role, zachowania i atrybuty, uznawane są w danym społeczeństwie za specyficznie kobiece. To właśnie owymi rolami społecznymi, które na gruncie Konwencji prezentuje się jako płeć społeczno-kulturową (gender), ma być spowodowana agresja względem kobiet. Co więcej odpowiedzialnością za przemoc autorzy tego dokumentu obarczają tradycję, kulturę, religię a nawet rodzinę. I dlatego w Art. 12 czytamy:
1. Strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn.
oraz
5. Strony gwarantują, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. „honor" nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy objętych zakresem niniejszej Konwencji.
Już teraz w wielu krajach Europy mamy liczne przykłady homoseksualnego terroru. Mnożą się przykłady prześladowań nawet duchownych za to, że mają odwagę nazywać dewiacje po imieniu. Do uniwersytetów, szkół, a nawet przedszkoli wprowadza się różnorakie genderowe programy i zastrasza tych nauczycieli, którzy są im przeciwni.
Wartym podkreślenia jest fakt, że autorzy dokumentu odpowiedzialnością za przemoc obarczają religię. Powstaje tylko pytanie: jaką religię? Europa w zdecydowanej mierze jest chrześcijańska, ma chrześcijańskie korzenie. Chrześcijaństwo potępia wszelką przemoc, bierze w obronę godność kobiety (zresztą jak i każdego innego człowieka od momentu poczęcia do naturalnej śmierci). Do jakiej więc religii odnoszą się wymienione w Konwencji „przestępstwa w imię honoru”, „wymuszone małżeństwa”, „genitalne okaleczanie kobiet”? Z pewnością nie do chrześcijan! Jest taka napływowa religia w Europie, która dopuszcza takie przestępstwa, dopuszcza przemóc wobec kobiet, pedofilię itd.. Jakoś zabrakło autorom dokumentu odwagi nazwać tę religię po imieniu. Jest nią Islam. Woleli, i z całą pewnością uczynili to celowo, do jednego worka wrzucić wszystkie religie obarczyć je odpowiedzialnością za przestępstwa jednej z nich. Zresztą nie jest tajemnicą, że gender z szczególną zaciekłością atakuje chrześcijaństwo, a zwłaszcza Kościół katolicki. Wobec przestępstw popełnianych w Europie przez muzułmanów nabiera przysłowiowej wody w usta, bo najzwyczajniej w świecie wszelkiej maści genderystki, genderyści i całe lobby LGBT boją się reakcji muzułmanów. A jak ci potrafią reagować, to pokazały ostatnie wydarzenia w Paryżu.
Konwencja nie dostrzega innych przyczyn przemocy niż „genderowe stereotypy”. Całkowicie pomija lub lekceważy rzeczywiste jej źródła, na które wskazują badania empiryczne: uzależnienia – od alkoholu, od pracy lub narkotyków; rozluźnienie norm społecznych, prostytucja, pornografia i rozpad rodziny, które sprzyjają patologicznym zachowaniom. Brak w Konwencji konkretnych rozwiązań ograniczających obecność przemocy i seksualizację wizerunku kobiety w mediach.
Pojęcie stereotypu ma zasadnicze znaczenie dla postmodernizmu, dla całej rewolucji i ideologii gender oraz dla reformy edukacji. To pojęcie stało się dla genderu niemal bożkiem. Co to jest stereotyp? Zgodnie ze swą etymologią, stereotyp jest „silnym wrażeniem”, „mocno wyrytym znamieniem”. W XX wieku termin ten nabiera znaczenia socjologicznego i zaczyna oznaczać wiarę podzielaną społecznie, jakąś powszechną opinię, trwającą bez zmian, dotyczącą cech, które byłyby właściwe dla pewnych grup społecznych. W przypadku gender stereotypy dotyczą społecznie określonych modeli, odzwierciedlających przekonania danej kultury na temat ról społecznych mężczyzn i kobiet oraz ich relacji (także relacji seksualnych). Chodzi więc o to, czego społeczeństwo oczekuje od zachowań kobiet i mężczyzn i co postmodernizm uznaje za dyskryminujące wobec kobiet, homoseksualistów i innych grup, które określa się jako „wrażliwe” lub „uciskane”.
Ideologowie gender przekształcili w stereotypy wszelkie uniwersalne antropologiczne realia odnoszące się do kobiety czy mężczyzny, które uznali za szkodliwe dla swego ideologicznego projektu, czego celem strategicznym było uzyskanie możliwości ich dekonstrukcji. Tradycyjne kultury odparły frontalny atak na macierzyństwo, kobiecość, małżeństwo, komplementarność. Gdy te terminy, należące do porządku rzeczywistości ontologicznej i egzystencjalnej mężczyzny i kobiety, zostają niepostrzeżenie przekształcone w stereotypy seksistowskie (gender stereotypes), stają się w tych kulturach egzogenne i zyskują negatywny wizerunek. Kultury same zaczynają domagać się ich dekonstrukcji. Zaczynają stosować do tych „zewnętrznych zjawisk” negatywne, uproszczone i redukcjonistyczne uogólnienia. Celem inżynierów gender jest więc to, żeby ludzie sami stali się głównymi agentami dekonstrukcji własnych kultur. Taki też jest jeden z celów omawianej Konwencji.
Tylko niestety to, co gender nazywa stereotypami i z którymi walczy, czyli całą kulturę, tradycje, zwyczaje, to właśnie te „stereotypy” przez całe wieki zapewniały ład i porządek, przestrzeganie elementarnych norm moralnych w społeczeństwie, były naturalnymi hamulcami przeciwdziałającymi przemocy i niesprawiedliwości. Owszem przez wieki ewoluowały, udoskonalały się, zmieniały i „dojrzewały”, jednak principia pozostawały niezmienne. Gender to wszystko chce zniszczyć nic nie dając w zamian, a jedynie wprowadzając chaos i subiektywizm moralny.
Zdobyć „rząd dusz”
Aby osiągnąć zamierzone cele gender musi przeniknąć do uniwersytetów, szkół, a nawet przedszkoli, aby w ten sposób mieć wpływ na wychowanie młodych pokoleń. Musi ograniczyć wpływ na ich wychowanie rodziny i Kościoła. Te jednak działania spotykają się w wielu (coraz więcej) miejscach ze zdecydowanym oporem. Ludzie, rodzice mają coraz większą świadomość czym jest gender i do czego chce się wychowywać, a właściwie w jaki sposób demoralizować, ich dzieci. Nie godzą się na wprowadzanie genderowych programów do szkół. Dlatego całe lobby LGBT czyni usilne starania aby swoje rozwiązania, swoją ideologię narzucić siłą, odgórnie, mocą prawa stanowionego.
Tej kwestii poświęcono Art. 14 zatytułowany „Edukacja”. Czytamy w nim:
1. W uzasadnionych przypadkach Strony podejmują działania konieczne do wprowadzenia do oficjalnych programów nauczania na wszystkich poziomach edukacji materiałów szkoleniowych dostosowanych do zmieniających się możliwości osób uczących się, dotyczących równouprawnienia kobiet i mężczyzn, niestereotypowych ról przypisanych płciom, wzajemnego szacunku, rozwiązywania konfliktów w relacjach międzyludzkich bez użycia przemocy, a także dotyczących przemocy wobec kobiet ze względu na płeć oraz prawa do nienaruszalności osobistej.
2. Strony podejmują działania niezbędne do promowania zasad, o których mowa w ust. 1 niniejszego artykułu, w instytucjach edukacyjnych o charakterze nieformalnym, a także w obiektach sportowych, kulturalnych i rekreacyjnych oraz w mediach.
Kluczowym jest użyte tu określenie „niestereotypowe role przypisane płciom”. Co kryje się pod tym pojęciem? Chodzi tu o działania, zachowania sprzeczne z naturą mężczyzny i kobiety, będące contra naturam. A więc o wszelkiego rodzaju dewiacje seksualne: homoseksualizm, transseksualizm, transwestytyzm itd. Już teraz różne środowiska LGBT starają się przenikać do szkół, uniwersytetów i prowadzić tam zajęcia. Pod płaszczykiem promowania rzekomej tolerancji ukazują tego typu „niestereotypowe” zachowania jako normę i wręcz zachęcają do „eksperymentów” z własną seksualnością. Omawiana Konwencja otwiera im drogę do wszystkich typów uczelni, gdzie już bez przeszkód będą mogli spokojnie i świetle prawa szerzyć swoja ideologię i demoralizować dzieci i młodzież.
Czego zabrakło w Konwencji?
Za zakończenie chciałbym jeszcze się odnieść do tego czego zabrakło w omawianym dokumencie. Zadziwia to, że jego autorzy mówiąc o przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie nawet się nie zająknęli, aby wśród przyczyn wymienić prostytucję i pornografię. Problemy, zjawiska, które raz że godzą w godność zarówno kobiety jak i mężczyzny, a dwa, że to one częstokroć generują tę przemoc.
Najwięcej mogą na ten temat powiedzieć psychologowie, terapeuci, a także duchowni. Jak często przychodzą do nich kobiety, które doznają przemocy seksualnej od swoich mężów, partnerów, gdyż ci naoglądali się pornografii, albo korzystają z „usług” prostytutek i potem chcą, aby w ten sam sposób zachowywała się ich żona, partnerka. To właśnie pornografia jest przyczyną wszystkich przestępstw o podłożu seksualnym, których dopuszczają się już nawet nastolatki. Rozbudzonej wyobraźni i popędowi z czasem już nie wystarcza oglądanie zdjęć czy filmów, nie wystarczają praktyki masturbacyjne, chcą przejść z świata virtualnego do realnego. Chcą spróbować jak to jest naprawdę, aby zaspokoić swoje żądze.
Powstaje pytanie: dlaczego w Konwencji antyprzemocowej ani słowem o tym nie wspomniano? Może dlatego, że w większości krajów Europy Zachodniej (Belgii, Danii, Finlandii, Francji, Hiszpanii, Irlandii, Luksemburgu, Portugalii, Wielkiej Brytanii i we Włoszech) prostytucja jest legalna. W tej grupie krajów legalizację prostytucji i pełne uregulowania towarzyszących jej praktyk wprowadziły Niemcy i kraje ościenne (Holandia, Austria, Szwajcaria), a także Grecja. W wielu krajach Europy prostytucja jest opodatkowana i przynosi niemały dochód.
Tak samo rzecz się ma i z przemysłem pornograficznym. W licznych krajach dochody z pornogafii są obecnie ważnym elementem Dochodu Narodowego Brutto (DNB). Dla przykładu w Danii dochody z pornografii sytuują się na trzecim miejscu DNB; na Węgrzech szybko wzrastają, kraj ten cieszy się estymą producentów filmów pornograficznych. Przemysły związane z seksem już są ważne – niektóre weszły na międzynarodową giełdę – i przynoszą ogromne korzyści w twardej walucie, tak płatniczych bilansach, jak i płynnych kontach różnych krajów, które z tego powodu uważają je za żywotne dla swej gospodarki.
Oczywistymi są powiazania lobby LGBT z przemysłem pornograficznym i prostytucją. Jakże więc mogli ci, pod których dyktando była pisana omawiana Konwencja, podać wśród przyczyn przemocy te, które stanowią ich źródła dochodów? Tych powiązań jest więcej. Ratyfikacja Konwencji jest też w interesie przemysłu zajmującego się produkcją środków antykoncepcyjnych. Rozluźnienie norm moralnych, likwidacja „stereotypów” to dla nich zysk, większy popyt na ich produkty.
* * *
To są rzeczywiste cele i założenia Konwencji, która nosi dumną nazwę o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. A w rzeczywistości powinna się nazywać: Konwencja o wdrażaniu ideologii gender, niszczeniu rodziny i demoralizacji młodych pokoleń.
Wykorzystana literatura
Peeters M. A., Gender – światowa norma polityczna i kulturowa. Narzędzia rozeznania, Warszawa 2013.
Pawłowicz J.J., Ideologia gender realnym zagrożeniem dla małżeństwa i rodziny, TEOLOGIA I MORALNOŚĆ, 2011, t. 11, S. 139-154.
Słowo performatywność jest dziś słowem-kluczem w wielu naukach, teoriach i ideologiach filozoficznych, a w związku z tym słowem obarczonym różnymi jego rozumieniami i interpretacjami. Najczęściej współczesne analizy performatywności wpisują się w konstruktywistyczne i antyesencjalistyczne badania nad kulturą i społeczeństwem, rozwijane zaś są przede wszystkim w interdyscyplinarnych performance studies. Założenie podstawowe tej perspektywy podkreśla, że fenomeny społeczne i kulturowe istnieją i zmieniają się w wyniku działań społecznych, czyli że są one produkowane i reprodukowane poprzez praktyki symboliczne, które są powtarzane i interpretowane przez uczestników interakcji społecznych. Owe praktyki (np. praktyki cielesne, językowe, rytualne, przestrzenne, artystyczne i inne) są zatem analizowane przede wszystkim pod kątem sprawczości (agency) czyli zdolności transformacji rzeczywistości społecznej; źródło: http://www.wh.agh.edu.pl/konferencje/performatywnosc, z dn. 07.09.2011.
M. A. Peeters, Gender – światowa norma polityczna i kulturowa. Narzędzia rozeznania, Warszawa 2013, s. 29.
Islam naucza, że „mężczyzna przewyższa kobietę” (Koran, sura 2:228), dalej, że kobieta ma połowę tych praw, co ma mężczyzna - w sądzie (2:282) i w dziedziczeniu (4:11). Islam traktuje żonę jako własność męża. Np. werset 3:14 mówi: „Dobrze jest dla mężczyzny kochać swoje rzeczy: żony i synów, złoto i srebro, i koni...” Islam nakazuje kobietom zasłaniać twarz, kiedykolwiek wychodzą z domu: „I powiedz wierzącym kobietom... by zasłaniały twarze i nie eksponowały swojego piękna” (24:31). Jednocześnie Mahomet uczy, że kobiety są ułomne intelektualnie oraz duchowo. Al-Bukhari (2:541) przekazuje słowa Proroka: „Nie spotkałem nikogo bardziej odartego z rozumu i pobożności niż kobiety”. Islam naucza, że mąż powinien karać żonę bijąc ją lub odmawiając jej współżycia seksualnego. „Jeżeli żony okazują brak posłuszeństwa, karzcie je, nie dzielcie z nimi łóżka i bijcie je...” (4:34).
M. A. Peeters, Gender – światowa norma polityczna i kulturowa…, dz. cyt., s. 126-129.
w:
http://www.fronda.pl/blogi/poznacie-prawde-a-prawda-was-wyzwoli-j-832/konwencja-pisana-pod-dyktando-lobby-lgbt,41976.html
dk. Jacek Jan Pawłowicz
dla portalu Fronda.pl