Przeanalizujmy argumenty rządzących:
1. Związki są niezgodne z konstytucją. Kłamstwo! Matura z czytania ze zrozumieniem została wprowadzona dopiero niedawno, ale to nie zwalnia Premiera i parlamentarzystów od rozumienia podstawowych założeń logiki. Jeśli „A” to małżeństwo, to „B” może być związkiem partnerskim. I nie łamie to art. 18. Konstytucji.
2. Związki nie zdobędą sejmowej większości. Kłamstwo! Czy Premier przeszedł kurs jasnowidztwa dla równoległego wymiaru rzeczywistości? W styczniu projekt Dunina został przegłosowany 17 głosami. Po tym wydarzeniu wielu spośród posłów i posłanek, którzy się wstrzymali lub głosowali przeciw mówili otwarcie, że chcą dopuścić do prac nad związkami partnerskimi. Może gdyby Premier nie postępował wbrew własnym słowom (namawiając do obradowania nad wszystkimi trzema projektami i wstrzymując się od głosu w głosowaniu nad dwoma projektami opozycji) dałby dobry przykład. Ale Boże broń, żeby PO straciło monopol na ustawodawstwo i żeby jakaś inna partia stworzyła coś użytecznego.
3. Wprowadzenie związków partnerskich zaszkodzi zainteresowanym. Kłamstwo! Premier nie boi się o pary jednopłciowe, które nie mają teraz żadnych praw, ale o swoją reelekcję. O to, że PiS ma coraz wyższe notowania. Czy przeszło mu przez myśl, że traci poparcie i zaufanie, bo nie wywiązuje się z obietnic? Zresztą, szczytem podłości jest odmawianie ludziom praw zakrywając się przy tym ich dobrem.
4. Związki partnerskie nie były nigdy obiecywane i nie były częścią programu partii. Kłamstwo! Począwszy od maja 2011 roku nie pojedynczy politycy a sam Premier obiecywał, że związki to kwestia kilku miesięcy. Czy to znaczy, że Premier nie wypowiada się w imieniu partii i rządu?
5. Trybunał Konstytucyjny zablokuje związki na dziesięciolecia. Kłamstwo (chyba, że wracamy do zdolności jasnowidzenia)! Sejmowy proces legislacyjny nie jest jasny nawet dla zaangażowanych w niego przez co trudno powołać się na przyczynę, dla której do dyskusji nie zostały włączone POZYTYWNE opinie konstytucjonalistów o ustawach o związkach partnerskich. A takie istniały i było ich sporo. Przywoływane natomiast były te, które wskazywały na zagrożenie dla wielkiej białej Polski katolickiej lub te, które były niejednoznaczne. Ale rzeczowa analiza sytuacji nigdy nie była domeną rządzących.
6. Sprawa jest skomplikowana, trudna do uregulowania, postulatów jest dużo. Kłamstwo! Powstały funkcyjne projekty, które spełniały swoje zadanie. Gdyby nie wyszły z opozycji może nawet ktoś z zarządu PO by je przeczytał i przeanalizował. Mamy w tym kraju ekspertów, legislatorów, prawników, organizacje pozarządowe. Nie jest sprawą zbyt skomplikowaną zapytać lub zlecić komuś stworzenie ustawy. Nie namawiam, żeby Tusk albo Grupiński sami usiedli przy biurku i napisali ustawę. Nie musi też być napisana wierszem. Wystarczy spojrzeć na projekty, które już powstały i poprawić. Postulatów może nie jest dużo, ale żądań jest pięć i wprowadzić je można jedną, dość krótką ustawą. Żelazna Piątka: instytucja związku partnerskiego; uznanie partnera za osobę bliską, wspólnie gospodarującą, pozostającą we wspólnym pożyciu; dziedziczenie w pierwszej grupie i bez podatku; prawo do pochówku; dostępność związku dla par jedno- i różno płciowych. Niezbędne minimum.
Premier boi się, że powstaną nowe Solidarne Polski, Polski są Najważniejsze czy inne ugrupowania walczące o heteroseksualną i moralną czystość i nienaganność narodu, z którymi będzie musiał sobie radzić w tej i kolejnej kadencji. Dla mnie to żart z obywateli. To komunikat w stylu „obiecałem? Oj tam, oj tam. Czasy się zmieniły. Może za kilka kadencji”. Premierze, kolejna kadencja może nie nadejść! Wszyscy są już zmęczeni ciągłymi kłamstwami i status quo. Ja też mam już dość bronienia PO, „bo się starają” i „bo może coś z tego będzie”. Strategia „damy równe prawa, kiedy wszyscy tego będą chcieli” jest niedorzeczna. Jeśli mamy polegać na tym, że coś się zmieni bez działania autorytetów i odwagi należnej Premierowi, to po co nam Premier? Czas przestać chować głowę w piasek.
Jak tak dalej pójdzie i PO nie zdziała nic do końca kadencji PiS pewnie i dojdzie do władzy. Może zaściankowość prawicy sprawi, że powtórzymy wiece z roku 2004 i 2005, albo że nastanie polskie Stonewall. Wrócimy do czasów, kiedy z nikim z rządu nie można porozmawiać, Sejm próbuje przepchnąć zakaz promocji homoseksualizmu, a my uciekamy przez nazio-bojówkami. I siedzimy godzinami pod Sejmem na nielegalnych manifestacjach. Może przy okazji Polska wyjdzie z Unii i zamknie granice, żeby nie było już problemów z tymi nieszczęsnymi zaświadczeniami o stanie cywilnym. A dla szerokiej rzeszy PO skończy się poselska dieta i opiniotwórczość.
w: http://agatachaber.natemat.pl/65305,damy-wam-prawa-kiedy-wszyscy-beda-tego-chcieli