Brodzik popiera homoseksualnych rodziców. I mówi: "Moi synowie przymierzają sukienki"
„Moi synowie przymierzają sukienki” - wyznaje Joanna Brodzik. Aktorka uważa, że „jest sporo par homoseksualnych, które nadają się na rodziców i potrafiłyby wychować dzieci na wspaniałych ludzi”.
Joanna Brodzik wraca na scenę po dwunastu latach rolą lesbijki w sztuce Di, Viv i Rose. Jak mówi w rozmowie z portalem iWoman.pl, dzięki tej roli odkryła, że kobiety mogą być dla siebie atrakcyjne.
- To zastanawianie się, jakby to było, gdyby podobały mi się kobiety, było całkiem zabawną przygodą. Dowiedziałam się na przykład, że jest ściśle określony typ kobiet, które wydają mi się atrakcyjne - takie podobne do Milli Jovovich - wyznaje.
Aktorka przyznaje, że podobnie jak jej partner Paweł Wilczak, z którym wychowuje dwoje dzieci, nie wierzy w przypisanie ról do płci.
Przyznaje, że w ich domu, on „bez mrugnięcia okiem sprząta, gotuje i prasuje”.
Bez ogródek przyznaje też, że jej synowie bawią się lalkami. - Powiem więcej - przymierzają sukienki i dla dziewczynek są fajnymi partnerami do zabaw - mówi.
Aktorka jest „absolutnie” za tym, aby homoseksualiści wychowywali dzieci. - Każdy, kto ma chęć i materialne możliwości, żeby zajmować się dzieckiem, powinien mieć do tego prawo. I czy to będzie para heteroseksualna, czy homo, to nie ma żadnego znaczenia. Ani osobiście dla mnie, ani dla takiego dziecka - przekonuje Brodzik.
- Dzieci chłoną stanowiska, które są im przekazywane w domach. Jeśli dostają tam lekcję tolerancji i umiejętności oceniania ludzi przez ich potencjał, klasę i serce, a nie poprzez orientację seksualną, to będą na zewnątrz prezentowały taką postawę. Więcej nawet - będą odporne na krytykę otoczenia - dodaje.
- Najważniejsze jest dla nich, żeby dostały w domu miłość. W wielu rodzinach, w których panuje tradycyjny podział na role mamy i taty, czegoś takiego nie dostają. A tymczasem jest sporo par homoseksualnych, które nadają się na rodziców i potrafiłyby wychować dzieci na wspaniałych ludzi - uważa Brodzik.
Według aktorki, te poglądy podziela dziś także „większość dzisiejszych dwudziestolatków”. - Myślę, że mamy do czynienia ze zmianą pokoleniową. I jestem spokojna o to, że ci, którzy będą dokonywali za chwilę wyborów dotyczących najważniejszych zagadnień, zrobią to w sposób najwłaściwszy - uważa rozmówczyni iWomen.pl.
Dzieciom Joanny Brodzik można tylko współczuć. Wiele badań społecznych dowodzi, że dzieci wychowujące się bez jasnych wzorców dotyczących tożsamości płciowej, wyrastają na ludzi okaleczonych psychiczne i emocjonalnie.