Eugene Michael Jones z detaliczną starannością prezentuje dzieje rewolucji seksualnej, od jej oświeceniowych początków aż po czasy nam współczesne. Zagląda do życiorysów, prześwietla słabo znane dokumenty i fakty, odsłania nabierający z biegiem lat coraz większego rozpędu proces rozpadu tradycyjnych społeczeństw – bynajmniej nie spontaniczny, lecz inspirowany i sterowany przez inżynierów dusz chcących być „jako bogowie”.
Jako oręża używają oni siły tkwiącej w popędzie płciowym, wpisanym przez Stwórcę w ludzką naturę. Gdy jest on jednak nieuporządkowany i niepoddany Bożemu zaleceniu: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, może stać się instrumentem zniewolenia. Doskonale wiedzą o tym również rewolucjoniści, tym skuteczniej wcielający w życie swoje szatańskie zamysły, im doskonalsza staje się socjotechnika, wraz z rozwojem nauki i mediów zdolna do programowania zarówno jednostek, jak i całych społeczeństw.
Badający spiskową praktykę dziejów znajdą dla siebie w Libido dominandi… wiele frapujących informacji, bowiem Eugene Michael Jones prześwietla życiorysy i ideowe ewolucje kolejnych koryfeuszy przewrotu, spośród których wielu to iluminaci, wolnomularze i członkowie innych tajnych stowarzyszeń. Przeważnie jednak kobiety i mężczyźni niezdolni do opanowania własnej sfery seksualnej, bezwzględnie raniący najbliższe osoby, usiłujący ubierać swe uzależnienie w ideologiczne łachmany bądź czyniący z ułomności ludzkiej natury oręż do zniewalania innych. Weishaupt, de Sade, Wollstonecraft, Shelley, Freud, Sanger, Kołłontaj, Hirschfeld, Reich, Röhm, Kinsey, Kerouac – te nazwiska, nieodłącznie już przypisane panteonowi światowej lewicy łączą nie tylko upiększone najczęściej w oficjalnej literaturze życiorysy, z których wymazano wstydliwe wątki świadczące choćby o seksualnych dewiacjach bądź przyświecających im rzeczywistych intencjach. Bodaj bez wyjątku są to również wrogowie Boga i Kościoła, bowiem idea upowszechnienia zepsucia obyczajów miała za pierwszy cel właśnie zniszczenie społecznego ładu opartego na spójnej z Dekalogiem hierarchicznej władzy ziemskiej. Uczelniane katedry, prądy ideologiczne, wynalazki psychologii, reklama, media, stały się z biegiem lat rozsadnikami ideologii panseksualizmu, zniewalającej w imię rzekomej wolności.
W XX wieku do walki o palmę pierwszeństwa w niechlubnej sztafecie liderów obyczajowej rebelii z totalitarną Rosją sowiecką i III Rzeszą stanęły Stany Zjednoczone, którym nie bez powodu poświęca Jones końcową, bardzo obszerną część swojej monumentalnej pracy. Rządząca w USA elita WASP‑ów – białych anglosaskich protestantów (akceptująca zarówno antykoncepcję, jak i aborcję) podchwyciła i zaczęła skutecznie wcielać w życie ideę tzw. kontroli urodzin – oficjalnie, oczywiście, w imię wolności, w praktyce zaś po to, by zatrzymać demograficzną ekspansję katolików.
Nie wiadomo jednak, czy zamiar ten powiódłby się – mimo użycia najdoskonalszych nawet środków i olbrzymich pieniędzy, głównie Fundacji Rockefellera – gdyby nie słabość amerykańskiego Kościoła i jawna zdrada wielu jego przedstawicieli. Dzisiaj, gdy ideologia gender wdziera się już nie tylko na katedry świeckich uniwersytetów w Polsce, nie ma lepszego momentu, by na własne oczy się przekonać do czego alians z seksrewolucjonistami doprowadził za Oceanem katolickie uczelnie, za dotacje z federalnych funduszy wyrzekające się prawowiernego nauczania. Przy okazji warto zauważyć ciekawy wniosek Jonesa – jego zdaniem antykatolicki w swej istocie przewrót obyczajowy w Stanach był – obok oczywistego wpływu moskiewskiej agentury – jednym z powodów, dla których Stolica Apostolska zainicjowała niesławnej pamięci Ostpolitik.
Roman Motoła
Eugene Michael Jones, Libido dominandi. Seks jako narzędzie kontroli społecznej. Wektory, Wrocław 2013.