A wiadomo, że uczestniczący w rozgrywkach o puchar arcykatolickości politycy PiS wiedzą, że najszybciej i najłatwiej wystraszyć księży i skupiony wokół aktyw parafialny. Straszy się zatem nie tylko ciemnymi siłami zmierzającymi do całkowitego zatracenia naszego narodu, ale jasno wskazuje, że wszystkiemu winien jest obecny rząd, który zaprzedał się owym siłom i obiecał za wszelką cenę promować owe gender.

W tym celu jeden z wybitniejszych europosłów i polityków tej partii, na dodatek z profesorskim tytułem, Ryszard Legutko, skierował do małopolskich proboszczów stosowne pismo przestrzegające przed przyjmowaniem tego, co Bruksela nam oferuje, bo- wiadomo- pod płaszczykiem pomocy finansowej i tak chodzi jedynie o przeforsowanie ideologii gender. Żeby proboszczom i aktywowi było łatwiej na parafie rozesłano gotowe już druki z odpowiednią petycją przywołujące samorządowe władze do porządku.

Pewnie sama akcja nie zasługiwałaby na większą uwagę, gdyby nie fakt, że politycy PiS wprowadzają swoich wyborców w błąd, ukrywając prawdziwych ojców chrzestnych gender mainstreaming. Wystarczy zajrzeć do stosownych dokumentów, żeby przekonać się, kto zatwierdził i podpisał stosowne dokumenty "wpuszczające" gender do polskiej polityki. Czytam sobie od paru dni "Program Operacyjny Kapitał ludzki Narodowe Strategiczne Ramy Odniesienia 2007 – 2013".

Choć sam dokument sygnowany jest przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, to już na pierwszej stronie wyraźnie (i dużymi literami) dodana jest informacja "DOKUMENT PRZYJĘTY PRZEZ RADĘ MINISTRÓW". No więc przyjrzyjmy się temu ciekawemu, choć obszernemu (165 stron) dokumentowi. Na stronie 95 w rozdziale "Zasada równości szans kobiet i mężczyzn" znajdujemy określenia i pojęcia żywcem wyjęte z ideologii gender. Poza "gender mainstreaming" czy "gender impact assessment" znajdziemy również inne określenia, które dziś służą za maczetę do walenia po głowie każdego, kto ma o gender inne zdanie niż ks. Oko czy posłanka Kempa.

Jednak tym co powinno być największym kamieniem obrazy jest sformułowanie określające generalną zasadę polityki państwa rządzonego wówczas przez Jarosława Kaczyńskiego, który razem ze swoimi ministrami (choćby min. Sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą czy jego zastępczynią p. Beatą Kempą albo ówczesnym Szefem Kancelarii Mariuszem Błaszczakiem) zadeklarowali: "W ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki zasada gender mainstreaming będzie wdrażany na każdym etapie realizacji programu".

Jak widać dokument z końca listopada 2006 roku wyraźnie pokazuje, kto jest prawdziwym ojcem chrzestnym genderyzmu jako zasady przyjętej w polityce po akcesji Polski do UE. Dziś Jarosław Kaczyński i jego akolici zarówno z PiS jak i Solidarnej Polski pewnie chcieliby o tym zapomnieć, albo jakoś to wytłumaczyć, ale - mam nadzieję- mało kto da się na to już nabrać. Mają bowiem do wyboru albo blamaż (że nie czytają przyjmowanych dokumentów) albo odważne przyznanie się, że za czasów rządów PiS nawet gender było dobre i słuszne.

w: http://szeptynachorze.natemat.pl/90013,prawdziwi-ojcowie-chrzestni-gender