Zatrzymanie przez policję transseksualisty o pseudonimie Rafalala - w związku z niezwykle wulgarnym i w istocie bardzo brutalnym atakiem na młodą dziewczynę - to cenny dowód, że w dzisiejszej Polsce naprawdę nie ma świętych krów.
Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że to owa Rafalala zamieściła w sieci nagranie, na którym w istocie poniża nastolatkę, wyraźnie ją zastraszając, a nawet - nie waham się użyć tego słowa po obejrzeniu nagrania - znęca się nad nią.
Ktoś powie: co za problem. Otóż czasy są takie, że policji dużo łatwiej zatrzymać groźnego gangstera niż rozzuchwalonego, otoczonego opieką medialnego świata i wsparciem establishmentu działacza/aktywistę mniejszości seksualnych. W jego/jej obronie zaraz staną hufce ideologów i zawodowych aktywistów. Będą bronili teraz, i zapamiętają na przyszłość nazwisko odważnego, który to zrobił. Będą ścigali do końca, szukając zemsty za podważenie panowania - zarówno ich samych, jak i politycznej poprawności.
Politycznej poprawności, która w wielu brytyjskich miastach do tego stopnia paraliżowała i zastraszała i policję, i służby społeczne, że przez lata tolerowały azjatyckie gangi molestujące i wykorzystujące nastolatki z ubogich domów. Do tego doprowadziło faktyczne postawienie ponad prawem kapłanów i czynowników nowej lewicy.
Zatrzymanie Rafalali - i podjęcie odpowiednich działań prawnych - pokazuje, że polski rząd, a zwłaszcza odpowiedzialne za policję MSWiA, zastraszyć się nie da, i że staje po stronie realnie krzywdzonych, po stronie naprawdę słabszych.
Można tylko wyrazić uznanie.